Podziemia

36 4 0
                                    

- Lea, bądźmy poważni, nie mogę jej tak po prostu dać w twoje ręce. Jesteś heroską, ona też, razem będziecie przyciągać tyle potworów co Zeus przyciąga kłopotów. Niech dorasta tutaj, w podziemiach.
- Ale Persefona... twoja żona...
- Wyjechała na wiosnę i lato, gdy ją zdradziłem. Zrozumie.
- A co z przepowiednią? Jest twoją córką. Córką jednego z wielkiej trójki!
- Nic jej nie będzie jak ją tu zostawisz.
Kobieta westchnęła. Spojrzała na twarz swojej małej córeczki.
- Niech będzie. Ale daj jej chociaż jakieś sensowne imię. I zachowaj moje nazwisko.
Hades wziął do rąk swoją córkę i się zamyślił.
- Skia. Skia du Tanada.
- Niech będzie. Opiekuj się nią. Do zobaczenia.
I odeszła.
Tak oto skazała mnie - te niewinną małą heroskę - na mękę dorastania kilometry pod ziemią razem z duchami i ojcem śmiercią.

Życie z duchami było nudne. Owszem. Ale co jakiś czas przyjeżdżała moja babcia - bogini magii Hekate - i uczyła mnie nowych magicznych sztuczek. Persefona sceptycznie mnie przyjęła, ale nie miała do mnie żadnych pretensji, a czasem nawet się mną opiekowała.
Ale skończmy te familly friendly gadaninę, bo nie takie szczęśliwe było moje życie.
Zaczęło się, gdy miałam chyba dziesięć lat. Wysłano mnie na pierwszą misję. Szłam razem z jedną z Eryni do pobliskiego sklepu w Los Angeles. Miałam stać i pilnować czy nikt nie przychodzi i tutaj się zatrzymamy...

Słychać było mój nierówny oddech. Panikowałam. Usłyszałam kroki. Ciężkie męskie kroki. Czułam drgania ziemi.
Zza ściany wychylił się mężczyzna. Miał na sobie czerwoną, długą, skórzaną kurtkę, czarne jeansy i przepaskę na ramieniu. Powolnym krokiem podszedł do mnie.

- A co tu taka mała kobietka robi po zmroku? - zapytał przeszywającym, cierpkim głosem.
Nie odpowiadałam.
- Masz jakieś pieniądze?
Nie odpowiadałam. Nagle skoczył ku mnie i z przepaski wyciągnął nóż. Przystawił go do mojego gardła. Krzyknęłam z przerażenia i bólu.
- Masz jakieś pieniądze? - powtórzył z naciskiem na każde słowo. Czułam jak nóż przebija się przez moją skórę.
- Nie... nie mam... - wydusiłam ledwo słyszalnie.
- A czy.. czy jest tu ktoś, kto mógł by cię uratować?
Zamknęłam oczy i milczałam.
Nóż powoli przebijał mięśnie.
- ODPOWIADAJ! - wrzasnął.
Nadal milczałam. Jedna łza wyleciała z mojego oka. Zagryzłam zęby na wardze żeby nie wrzasnąć, aż z niej też poleciała krew. Czułam jej metaliczny smak.
- Och! Czyżbym cię przestraszył? - zapytał z drwiną.
Kolejna łza wypłynęła mi z oka.
Mężczyzna odciągnął nóż od mojego gardła, a ja poczułam wypływającą z niego krew.
- Pobawmy się! - zaproponował - jedna łza wypływająca z twoich oczu to jedno cięcie nożem. Aż umrzesz, albo ktoś przyjdzie cię uratować. Co ty na to?
Milczałam a po policzku popłynęła kolejna łza.
Mężczyzna przycisnął nóż w innym miejscu i poczułam ciepłą ciecz wypływającą z rany. Wrzasnęłam z bólu, cięcie było szybsze, głębsze i boleśniejsze.
Płakałam bez przerwy. Nie umiałam się powstrzymać. Myślałam o ojcu, jaki będzie zawiedziony. I o babci, która potrząśnie głową i powie coś w stylu „a tyle zaklęć jej nauczyłam". Kolejne rany przybywały na mojej szyi, a mężczyzna trzymał jedną dłoń na moich ustach, żeby stłumić mój krzyk. Traciłam coraz więcej krwi. Widziałam mroczki przed oczami. Ostatkiem sił utrzymywałam przytomność.
Właśnie wtedy, gdy kolejny raz otwierałam oczy najszerzej jak się da, byleby się nie zamknęły, z budynku obok wyszła Erynia.
Podbiegła, a resztę akcji przegapiłam odlatując w odmęty mojej świadomości.

Nauczyłam się wtedy dwóch rzeczy:
Pierwsza - nigdy nie okazuj uczuć.
Druga - ludzie to okropne stworzenia, którym nigdy się nie ufa.

Obudziłam się w podziemiach. W moim szarym pokoju. Obok mnie siedziała Hekate, ojciec i kobieta, której wcześniej nie widziałam.
- Skia, już się obudziłaś! - krzyknęła uradowana Hekate i mnie przytuliła. Byla to wysoka i piękna kobieta. Miała szare włosy i jadowicie zielone oczy. Zawsze mnie uwielbiała, jakbym była jej jedyną pociechą.
- Nawet sobie nie wyobrażasz ilu zaklęć użyłam, żeby zabliźnić te rany.
Hades uśmiechnął się delikatnie.
- Masz gościa - wskazał na kobietę stojącą obok. Miała gęste brązowe włosy i zielone oczy, tak jak Hekate i tak jak ja.
- Witaj Skia - powiedziała z troską w oczach - tak mi miło cię w końcu poznać.
Nie rozumiałam o co jej chodziło. Kim ona była?
Może to przez utratę krwi, może przez zmęczenie, ale nie zauważyłam jej podobieństwa do mnie i do Hekate. Nie zauważyłam z jaką miłością na mnie patrzyła. To była jedyna chwila gdy ujrzałam moją matkę.
- Mam dla ciebie prezent, kochanie.
Ściągnęła z siebie czarną pelerynę.
- Twój ojciec dał mi ją gdy cię tu zostawiłam. Dzięki niej możesz stać się niewidzialna dla kogo tylko zechcesz. Nawet dla boga! - podała mi pelerynę z uśmiechem. - jest nie do przebicia, jak tarcza. Używaj jej mądrze.
Nie wiem jakim cudem, ale byłam tak oszołomiona, że utraciłam logiczne myślenie i przyjęłam prezent w milczeniu.
Kobieta jeszcze raz się uśmiechnęła i po chwili rozpłynęła się w powietrzu.
Zmarszczyłam brwi i nie odzywałam się. Czułam pewne obciążenie na szyi. Nie mogłam w pełni poruszać głową bo blizny... tak jakby się rozciągały, co było bolesne. 

ODWOŁANE PLS NIE CZYTAJ TEGO CUZ CRINGEWhere stories live. Discover now