IV

189 14 0
                                    

Cała trasa zajęła około tygodnia.
Cały tydzień zupełnego zagubienia w poczuciu czasu i przestrzeni.
Przed każdym wyjściem na scenę w stronę moich menedżerów padało „Gdzie jesteśmy tym razem?" lub „Jakie to miasto?", lecz pomimo tego cała moja załoga koncertowa była bardzo dzielna a wieczorami, jakby w nagrodę za nasze wszelkie trudy, wszyscy razem wychodziliśmy na miasto, pytając piszczących na mój widok ludzi o najbliższy bar.
Stało się to pewnego rodzaju rutyną.
Występ, pakowanie, zabawa i wyjazd.
Było tak na każdym wyjeździe.

A ja... lubiłem to.

Wieczorami, kiedy wszyscy głęboko przekonani że śpię, sami już kładli się już do łóżek, wyciągałem telefon i pisałem z Louisem.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym jak za dawnych lat.
Na początku dziwiło mnie że odpisywał mi nawet w późnych nocnych godzinach, lecz po kilku dniach to też polubiłem.
Lou, nieświadomy swoich czynów, wkradł się do mojej rutyny, stając mi się niezbędnym jak tlen.

Przekonałem się o tym bardzo boleśnie przedostatniego dnia mojej podróży w stronę Doncaster.

„Ja kończę Harry, jutro muszę załatwić masę spraw." – zabrzęczał telefon, a ja poderwałem się by sprawdzić co odpisał mi szatyn.

„Okej, dobranoc Lou. Kocham cię."

Patrzyłem przez chwilę na wiadomość nie wysyłając jej. Wszystko było dokładnie takie jak kiedyś, a jednak ten jeden szczegół, to już wydawało się być za dużo...

„Okej, dobranoc Lou." – skasowałem wątpliwą część.

Nie dostałem już odpowiedzi.
Spojrzałem na SMS-a.
Odczytane o 02:55.

„Louis?"
Dostarczone 03:20

„Louis"
Dostarczone 03:40

„Harry?"
Odczytane 04:00

„Nie mogę zasnąć póki ty też nie odpowiesz mi dobranoc :/„

„Słodkich snów, Harrey."

↝♫♪༞♫♪↜

O mój boże. Nie wierzę... –  odparł po dłuższej przerwie Eddie, po drugiej stronie słuchawki.

– Hmm? – spytałem zamyślony, wolną ręką podpisujac kolejne bezużyteczne papiery.

Zacząłem to wszystko analizować... – zrobił krótką przerwę – ... Harry ty będziesz nocować u niego w domu? – chłopak wziął ten temat zupełnie z kosmosu, ale pomimo tego wiedziałem o kim mówi.

– Nie, no co ty... wynajmę pensjonat czy coś.

Ale on cię zaprosił do siebie na noc. Na kilka nocy. Do domu, wiesz o tym wszystkim?
Przewróciłem oczami, zapominając że Ed nie może tego zobaczyć.

– Tak, wiem o tym, ale nie ważne gdzie by mnie zaprosił, to nie zmienia faktu, że nie widzieliśmy się 4 lata. Cztery jebane lata Ed.
Nie mogę mu od tak wbić do domu, jebnąć się na kanapę i poprosić o kanapki.

– Ale... jak chcesz. Jesteś uparty i nie widzisz okazji. W sensie... to dobrze że myślisz chłodno i nie dajesz się ponieść emocjom, ale może to w końcu czas Hazz.

– Moż... hej, zaraz chyba stracę zasięg. Zadzwonię w międzyczasie, okej?

– Jasne. Pa H!

– Papa Eddie!

Odłożyłem telefon, po czym poczułem jak słowa przyjaciela, przyciskają mnie do ziemi swoim ciężarem. Zacząłem wszystko analizować i poddawać wątpliwościom.

Gdy jednak doszedłem do wniosku że zamiast robić coś produktywnego, siedzę i sam sobie plączę, postanowiłem zrobić coś, co od produktywności odbiegało chyba dalej niż moje analizy.

„Hej"
Dostarczono 10:00

Cześć Harrey"

❝ уєѕтєя∂αу яαи∂єs νσυz- LARRY ❞Where stories live. Discover now