Rozdział dwunasty - Auror

1.4K 83 10
                                    

- Kolejnym naszym celem będzie Hogsmeade, bo jak już zgodnie stwierdziliśmy na ostatnim spotkaniu, to właśnie tam ukryło się najwięcej mugoli doskonale zdających sobie sprawę z istnienia magicznego świata. Akcję planujemy wykonać za dwa tygodnie, potrzebujemy precyzyjnego planu i jak najwięcej czynnych członków na miejscu.

Akcję.

Wizja rzezi na niewinnych mugolach brzmiała w ustach jego ojca całkowicie niewinnie, co sprawiło, że na karku Draco mimowolnie pojawiły się ciarki. Dyskretnie rozejrzał się po dworze, który pełnił obecnie rolę ich kwatery głównej, zwracając uwagę na wszystkie osoby siedzące przy długim stole, próbując zapamiętać każdą z nich.

Wiele z nich kojarzył ze spotkań Śmierciożerców, jeszcze za czasów potęgi Czarnego Pana, niektórych zaś zdawał się widzieć pierwszy raz w życiu. Czyżby jego ojciec tak szybko zjednywał sobie sprzymierzeńców?

Wszystko to: od ich planów, miejsca, w którym były omawiane, aż po siedzące w tym pokoju osoby sprawiało, że niepokojąco przypominało mu to ubiegły rok. Oprócz zmiany przywódcy, siedzącego u szczytu stołu każdy szczegół wydawał się mu być taki sam, co napawało go wewnętrznym, duszącym przerażeniem.

Jak to się stało, że mimo swojej wyczuwalnej przemiany i chęci rozpoczęcia lepszego życia z czystą kartą, nagle znalazł się znów w tym samym miejscu? Nie chciał już więcej zabijać, widzieć cierpienia i bólu, przeżyć kolejnej wojny. W wystarczającym stopniu odbiło się to na jego stanie psychicznym i był pewny, że powtórka skończyłaby się jego samobójstwem lub zamknięciem na jakiś oddziale – w najlepszym przypadku.

- Mówisz o zabijaniu mugoli, ale co ze szlamami? Oni też nie powinni mieć dostępu do magii – Yaxley uśmiechnął się drapieżnie, poprawiając się na krześle, które zajmował.

- Na szlamy stawiające opór przeciwko nowemu porządkowi przyjdzie czas.

Blondwłosemu chciało się wymiotować na samą myśl o tym, że cały plan jego ojca zupełnie zmienił tor, idąc w stronę, której zupełnie się nie spodziewał. Unicestwić wszystkich mugoli, którzy zdawali sobie sprawę z obecności magii – przecież takich bezbronnych ludzi było tysiące. To byli czyiś rodzice, mężowie, żony oraz dzieci...

Kolejną częścią planu było wytłuczenie wszystkich czarodziejów mugolskiego pochodzenia, którzy sprzeciwią się ich ideologii. Draco był pewny, że pełno czystokriwstych lub półkrwistych rodów postanowi się zbuntować.

To wszystko było chore. I niemoralne.

Miał ochotę zrezygnować, jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jedynym wyjściem, by zapobiec masakrze będzie zebranie jak największej ilości informacji, a by móc to zrobić musiał znajdować się w jak najbliższym kręgu popleczników swojego ojca.

- Co ze szlamami, które są w szkole? – Zapytał, zwracając na siebie uwagę wszystkich osób siedzących przy stole.

- Musimy mieć na nie oko – Lucjusz przyjrzał się synowi z zastanowieniem. – Najgorszym zagrożeniem będzie dla nas Granger, dlatego byłbym wdzięczny, gdyby udało ci się ją trochę... omamić.

- Nie ma sprawy – mruknął pewnie blondwłosy, w duchu oddychając z ulgą. Czuł ogromną potrzebę okrycia dziewczyny płaszczem ochronnym, który rozłożył nad nią niemal oficjalnie na spotkaniu byłych Śmierciożerców. Obawiał się, że w innym przypadku jego ojciec postanowiłby wpaść na pomysł przekazania opieki nad nią Zabiniemu, któremu obecnie ani trochę nie ufał.

Spotkanie skończyło się względnie szybko, dlatego chwilę później Draco wyszedł na zewnątrz, wkładając ręce w ciepłe rękawiczki i mocniej otulając się płaszczem. Chuchnął lekko, wypuszczając z ust obłoczek pary i pozwalając mroźnemu powietrzu dostać się do jego gardła.

Po drugiej stronie lustra ~ dramione ✔Where stories live. Discover now