Rozdział pierwszy - Pociąg do Hogwartu

4.2K 156 72
                                    

Rytmiczne stukanie palcami w chłodną szybę mąciło idealną ciszę, która panowała w pustym przedziale. Draco napawał się tą nieplanowaną chwilą spokoju, wpatrując z obojętnością w ludzi znajdujących się na peronie, po drugiej stronie szkła. Sam dobrze pamiętał swój pierwszy wyjazd do Hogwartu, emocje, które towarzyszyły temu przeżyciu i nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek dane mu będzie znaleźć się w tym miejscu. Lecz choć wiele detali przypominało mu o minionych latach, tym razem wszystko miało wyglądać inaczej.

Jasnowłosy otarł ciążące mu powieki z cichym westchnieniem. Nadal czuł się tym samym, aroganckim, egoistycznym i snobistycznym arystokratą - co do swojej osobowości nie miał żadnych wątpliwości, jednak wydawało mu się, jakby wszystko nad czym pracował całe życie rozpadło się na miliony części, których on nie był w stanie złożyć w jedną całość. Widmo wojny, przeżyć i cierpień odbiło się chyba na każdym, lecz z czasem większość podnosiła się z moralnego dołka, w który on coraz bardzie się zapadał. Decyzja powrotu do Hogwartu i ukończenia siódmego roku szkoły była spontaniczna, pragnął uciec przed tym, co pozornie powinno być mu bliskie: przed domem, rodziną, może także i przed samym sobą. Pociąg, który kilka chwil temu wyruszył ze stacji żegnany ostatnimi spojrzeniami troskliwych rodziców powoli zostawiał za sobą coraz większą przestrzeń oddzielającą go od rzeczywistości.

Chłopak przymknął oczy, próbując nadrobić chociaż odrobinę straconego przez te wszystkie miesiące snu. Chwilę później jednak rozległo się głośne pukanie, które skutecznie zniwelowało jego senne zamiary.

- Zajęte - mruknął, opierając głowę o chłodną szybę. Był pewny, że osoba, która z takim zaangażowaniem dobijała się do drzwi prowadzących do jego przedziału szybko zrezygnuje, widząc, kto znajduje się w środku. W końcu, czy ktokolwiek chciałby zadawać się z byłym Śmierciożercą? Tym razem jednak znowu się przeliczył, gdyż dziewczyna, która stanęła w progu wcale nie wyglądała na kogoś, kto chciałby trzymać się od niego z daleka.

- Daj spokój, Draco - Pansy Parkinson poprawiła kilka niesfornych kosmyków, które wysunęły się z jej perfekcyjnego koka. - Cały czas się od nas odcinasz, o co chodzi? - Jej głos był pełen pretensji i mimo że chłopak bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że czarnowłosa ma rację, nie zamierzał przed nikim tłumaczyć się ze swojego zachowania.

- Czy nie wyraziłem się wystarczająco jasno? - Warknął, zwracając ku niej wzrok, który wyrażał jedynie niechęć. - Zajęte - powtórzył dla podkreślenia poprzednich słów, po czym odwrócił się w stronę kierunku jazdy. Głośne prychnięcie i trzask zamykanych drzwi były wystarczającymi znakami, by sądzić, że dziewczyna postanowiła w końcu go zostawić. Nie miał jej za złe, że się o niego martwiła, nie potrzebował jednak niczyjej litości.

Teraz już całkiem rozbudzony i lekko zdenerwowany tą krótką rozmową, postanowił wyjść na korytarz, by trochę ochłonąć. Z sentymentem wrócił do czasów dzieciństwa, gdy na corocznych, pociągowych ekspedycjach razem z innymi Ślizgonami znęcali się nad młodszymi rocznikami, które uciekały przed nim w popłochu, chowając się do swoich przedziałów. Przystanął na chwilę, rozglądając dookoła siebie, a gdzie tylko spojrzał widział wymierzone w niego pogardliwe spojrzenia, pełne urazy, miejscami nawet nienawiści. Otaczały go przyciszone szepty, wyzwiska i przekleństwa, których szczerze mówiąc spodziewał się od momentu, w którym postanowił tu wrócić. Podkulenie ogona nie leżało jednak w jego naturze, dlatego przybrał maskę największej obojętności, na jaką było go stać, dumnie uniósł głowę do góry, zrobił pierwszy krok i... nagle dostał czymś w twarz z taką siłą, że aż zachwiał się od tyłu. Zgiął się w pół, starając się zachować równowagę i z przerażeniem patrząc, że na jego dłoni, którą przyłożył do pulsującego bólem miejsca zaczęły pojawiać się krople bordowej krwi. Fala obezwładniającego strachu spłynęła na jego ciało, niczym kubeł lodowatej wody.

- Malfoy? Nic ci nie jest?

Podniósł głowę, by spotkać wzrok ostatniej osoby na całym świecie, którą chciał teraz widzieć. W ręce trzymała grubą księgę, która, jak można było łatwo się domyśleć, była narzędziem nieudanej zbrodni.

- Pojebało cię, Granger? - Syknął blondwłosy, czując, że jego ton głosu mógłby zamrozić ocean. Spojrzał w stronę dziewczyny ze złością, co wychodziło mu z trudem, biorąc pod uwagę krew sączącą się z rozciętego łuku brwiowego.

Patrzyła na niego beznamiętnie, jakby fakt, że właśnie prawie rozwaliła mu głowę nie robił na niej żadnego wrażenia. Jej wzrok nie wyrażał pogardy, z którą spotykał się w każdym miejscu, w jakim przebywał, mimo że pewnie mogła żywić do niego więcej nienawiści niż ktokolwiek znajdujący się w tym pociągu. Z jej twarzy można było wyczytać zimną obojętność, jakby jego egzystencja znaczyła dla niej tyle, co życie zdeptanego pod butem karalucha.

- Jeśli pójdziesz do łazienki to przyniosę coś, żeby to opatrzeć - wzruszyła ramionami, po czym skierowała się w stronę swojego przedziału. Draco prychnął cicho, jednak ruszył we wcześniej wspomniane miejsce, chcąc doprowadzić się do porządku.

Pociągowa łazienka nie wyróżniała się niczym niezwykłym - chyba jedynie swoją wręcz klaustrofobiczną wielkością i odrapanymi ścianami w niektórych miejscach. Blondwłosy przysunął twarz do lustra pokrytego cienką warstwą kurzu, zauważając, że krew przestała sączyć się niewielkiej rany, jednak kilka kropel zdążyło już zbroczyć jego śnieżnobiałą koszulę.

- Wspaniale - mruknął, powoli odkręcając kran, w myślach mając różdżkę, leżącą na dnie jego kufra, za pomocą której w kilka chwil mógłby usunąć zabrudzenie. Kończył właśnie przemywać twarz, kiedy w progu pojawiła się brązowowłosa, dokładnie zamykając za sobą drzwi i przy okazji ograniczając dopływ światła do niewielkiego okienka znajdującego się w suficie.

Chłopak zawiesił na niej wzrok, studiując jej twarz na tyle, na ile pozwalała mu marna widoczność. Nie wyglądała już na odważną, irytującą Gryfonkę, którą widział w niej jeszcze dwa lata temu, lecz raczej na cień samej siebie. Ścięte do ramion włosy utraciły na dawnym blasku i puszystości, a blada cera i w wyraźny sposób odznaczające się pod oczami cienie sprawiały, że wyglądała na osobę przynajmniej kilka lat starszą.

- Potrzebujesz tego? - Zapytała, rzucając w jego stronę podręczną apteczką, którą zabrała ze sobą.

- Nie - odpowiedział nieprzytomnie, od razu oddając jej własność. Do tej pory nigdy nie myślał o tym jak wojna wpłynęła na Złote Trio, ich przyjaciół i rodziny, będąc pewnym, że wraz z jej zakończeniem w ich codzienność na powrót wkradło się szczęście. Okazywało się, jednak, że jego założenie było całkowicie mylne, a namacalny dowód stał dokładnie dwa kroki przed nim.

- Pierwszoroczni uczyli się podstawowych zaklęć, jednak to nie usprawiedliwia ich nieuważnego zachowania. Wyciągnę z tego odpowiednie konsekwencje - rzuciła sucho, stając się na powrót surową panią Prefekt.

Wzruszył ramionami, bo niewiele obchodziło go czy ktoś zostanie ukarany za ten wybryk, czy nie.

- Mogę iść? - Zapytał obojętnie, wciskając ręce głęboko w kieszenie spodni. Niepotrzebnie w ogóle opuszczał swój cichy przedział. Dziewczyna przepuściła go w drzwiach bez słowa, a on przecisnął się obok jej zdecydowanie zbyt chudego ciała, wypadając na korytarz.

Nie chciał więcej z nią rozmawiać.

Z nią, ani nikim innym.

Po drugiej stronie lustra ~ dramione ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon