Rozdział trzeci - Biblioteka

2.1K 122 4
                                    

Droga Matko!
Wybacz, że nie pisałem przez tak długi czas, potrzebowałem chwili na wytchnienie i aklimatyzację.
W Hogwarcie wszystko wygląda jak przed wojną – dużo nauki, z przyjaciółmi po staremu.
Nie musisz się o mnie martwić, bardzo dobrze daję sobie radę, niczego mi nie brakuje. Jeśli chodzi o ojca, to nie zaprzątaj sobie nim głowy, załatwię wszystko, gdy już ukończę naukę.

Draco przerwał pisanie i odwrócił wzrok w stronę okna. Nie zamierzał pchać w ten list aż tylu kłamstw, jednak było to nieuniknione, jeśli chciał opowiedzieć swojej matce co u niego słychać. Zresztą, teraz najważniejsze było jej zdrowie, dlatego nie chciał dokładać jej kolejnych zmartwień.

- Skończyłeś już?

- Przypominam ci, że to nadal jest mój pokój – tym razem jego spojrzenie powędrowało w stronę stojącej pod drzwiami Hermiony Granger, która przypatrywała mu się ze skrzyżowanymi ramionami i zaciśniętymi wargami. Weekend nadszedł szybciej niż chłopak się spodziewał, a moment, w którym musiał oddać na kilka godzin swój pokój minął dobre kilka minut temu. – Daj mi jeszcze chwilę – mruknął, maczając pióro w atramencie.

Dobrze wiesz, że nie jestem najlepszy w pisaniu listów, postaram się żeby następny był znacznie dłuższy. Teraz nie mam za dużo do opowiadania.
Uważaj na siebie.
Twój syn
Draco Lucjusz Malfoy

Kiedy tylko skończył i podniósł się z miejsca, na jego biurko spadły trzy ciężkie tomy podręczników i co najmniej tona pergaminu. Na ten widok uśmiechnął się z pobłażaniem – pewnie rzeczy jednak się nie zmieniały.

Opuścił swój pokój z całkowitym brakiem pomysłu na to w jaki sposób mógłby wykorzystać swój wolny czas. Ostatnio przebywał poza nim jedynie w trakcie lekcji i posiłków. Ich cichy układ był dla niego motywacją do zrobienia czegoś innego, niż ciągłe patrzenie w sufit, leżąc na łóżku. Jego życie towarzyskie przez ten tydzień całkowicie legło w gruzach, lecz od pewnego czasu zaczął zastanawiać się czy przypadkiem, pomijając ciążącą mu samotność, nie wyglądało teraz lepiej. Mimo że wcześniej otaczał się wieloma ludźmi, wszyscy byli przy nim tylko wtedy, gdy widzieli ku temu korzyści. Choć pełno osób walczyło o jego względy, nigdy żadnej do końca nie ufał i nie miał przy sobie prawdziwego przyjaciela.

Godzina bezsensownego spacerowania po korytarzach nie sprawiła mu jednak żadnej przyjemności. Miał nadzieję, że jeśli wyrwie się z czterech ścian swojego pokoju, jego czarne myśli trochę się przerzedzą, one jednak jeszcze bardziej kłębiły się w jego głowie, powodując na przemian przygnębienie i złość.

Blondwłosy ruszył w stronę sowiarni, gdzie przez kilka dobrych minut zastanawiał się nad wyborem odpowiedniej partii, która dostarczyć miała jego list. W końcu wybrał najlepszego - w jego mniemaniu – puchacza i wypuścił go na zewnątrz razem z ciężką kopertą.

Kolejnym miejscem, do którego skierował swoje kroki była biblioteka. Skoro i tak nie miał nic innego do roboty, mógł chociaż znaleźć coś, co pomoże mu w napisaniu eseju na eliksiry, który oddać musiał w przyszłym tygodniu. Ze względu jednak na gigantyczne półki po brzegi wypchane książkami zadanie wydawało się być wręcz niewykonalne. Doszło do tego, że chłopak zaczął wyjmować losowe tomy, mając nadzieję, że tam znajdzie chociaż strzępki informacji na interesujący go temat.

- Nie dziwię się, że Granger spędza tu tyle czasu. Przecież tu nie idzie nic znaleźć w mniej niż jedną dobę – mruknął sam do siebie, zatrzaskując i odkładając na miejsce kolejną księgę. Nie miał pojęcia ile czasu już tu siedzi, lecz biorąc pod uwagę zachód słońca widoczny za oknem, mógł spodziewać się, że zdecydowanie za długo. Jakby tego jeszcze było mało, po drugiej stronie regału zauważył rudą czuprynę, która podskakiwała przy każdym kroku jej właściciela.

Po drugiej stronie lustra ~ dramione ✔Where stories live. Discover now