Rozdział szesnasty - Piwnica

1.3K 73 45
                                    

Droga do dworu nigdy nie zajęła mu tak niewiele czasu, bo chyba nawet nie potrafił przywołać w pamięci żadnego powodu, dla którego miałby się kiedykolwiek spieszyć, by do niego wrócić. Tym razem sytuacja wyglądała jednak zupełnie inaczej, a każda sekunda miała dla niego niewysłowioną wartość.

Mroczny Znak wyryty na jego przedramieniu palił żywym ogniem, jednak on zupełnie nie zwracał na to uwagi. Każdą najmniejszą cząstkę jego świadomości zajmowała brązowowłosa dziewczyna, która obecnie znajdowała się w ogromnym niebezpieczeństwie.

Przez niego – bo znów zawiódł na całej linii, nie potrafiąc jej ochronić, mimo że poprzysiągł sobie, że będzie to jego priorytetem. Nie potrafiłby sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało.

Spodziewał się, że ich wczorajsza noc wszystko skomplikuje, jednak budząc się rano miał zupełnie czystą głowę, jakby wszystko nagle ułożyło się w niej na swoje właściwe miejsce. Lubił zasypiać, czując delikatny zapach dziewczyny i budzić się, mając przy sobie ciepło jej ciała.

Nawet nie zdając sobie z tego sprawy zabrała od niego wszystkie koszmary, będąc ogromnym wsparciem w tym ciężkim dla niego czasie. Oboje podnieśli się, wspierając nawzajem i odbudowując swoją wartość i pewność siebie.

Była dla niego ważna, a on zrozumiał to dopiero, gdy ją stracił.

Wpadł do dworu przez główne drzwi i dysząc ciężko ruszył w stronę jadalni, w której dotychczas odbywały się wszystkie ważniejsze spotkania. W biegu ściągnął skórzane rękawiczki i zgarnął włosy do tyłu, czując, że od roztapiającego się na nich śniegu są całe mokre.

- Spóźniłeś się.

Dźwięk głosu jego ojca wywołał w nim mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, że wybrnął z ich ostatniej potyczki bez szwanku, z drugiej jednak negatywne uczucie związane z porwaniem Gryfonki zdecydowanie gryzło się z tą gorzką radością.

Wszystkie oczy spoczęły na nim, jednak on nie zwracał uwagi na członków dzisiejszego spotkania, szybko skanując pomieszczenie, w którym jednak nie było brązowowłosej. W jego sercu pojawiła się nikła nadzieja, że może jednak się pomylił i dziewczyna cały czas znajduje się w zamku, nieświadoma i bezpieczna.

Zajęcie swojego stałego miejsca przerwał mu władczy ruch ręki seniora.

- Podejdź – rozkazał pustym głosem. Draco powoli wykonał jego polecenie, nie mając pojęcia czego może spodziewać się po swoim rodzicu. – Możesz mi powiedzieć jaki był powód twojego niewykonania zadania?

- Zamierzałem je wykonać. Czekałem jedynie na odpowiedni moment – odpowiedział bez zastanowienia.

- To dziwne, bo Zabini nie wyglądał jakby sprawiło mu to jakiś większy kłopot.

Blondwłosy już miał skomentować tą jawną zaczepkę, gdy nagle ogromna siła przygwoździła go do ziemi. Z zaskoczeniem wciągnął powietrze do płuc, zauważając, że nie jest w stanie nawet unieść ręki, a co dopiero sięgnąć po różdżkę, która znajdowała się obecnie poza jego zasięgiem.

- Mam nadzieję, że to nauczy cię stosowania się do moich rozkazów. Crucio.

Okropny ból przeszedł przez jego ciało z mocą porażenia prądem. Mocno zacisnął zęby, starając się zapobiec krzykom, które wyrywały się z jego gardła. Nie zamierzał okazywać słabości przed resztą osób, znajdujących się w pomieszczeniu.

Ból jednak skończył się tak szybko jak nadszedł, a Draco padł na podłogę oddychając ciężko i ciesząc się ulgą, która otuliła go niczym ciepły koc. Powoli podniósł się na nogi, z trudem prostując sylwetkę i hardo wpatrując w oczy swojego ojca. Nie zamierzał łamać się i przed nim kajać, choć czuł, że złość wnika w każdy zakątek jego umysłu.

Po drugiej stronie lustra ~ dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz