-Ciotko Nadio!- po kilku minutach do moich uszu dotarło odległe wołanie Liama- Coś się stało z prądem!

-Zauważyłam- odburknęła starsza kobieta, która pełniła dzisiaj dyżur- A właściwie, czemu nie śpisz, Liamie Jamesie? Dochodzi trzecia w nocy, a jest moja kolej na pilnowanie porządku, nie twoja ani niczyja inna.

-Tak, wiem, ciotko Nadio- odparł mój przyjaciel-Jednak obudził mnie jakiś głośny wybuch. Światło w pokoju nie chciało się włączyć. Może korki wysiadły, albo coś się stało z drutami?

-Jakim cudem, chłopcze, skoro nie ma burzy ani niczego, co mogłoby pozbawić nas prądu?

-Nie mam pojęcia, ciociu, ale myślę, że powinniśmy to sprawdzić- zdziwiłam się, słysząc, jak naturalnym tonem Liam wypowiada te wszystkie słowa. Nie wiedziałam, że jest tak dobrym kłamcą.

-Pójdę, ale ty musisz tu zostać i chwilowo przejąć mój dyżur, młodzieńcze. Kukułka zapieje za dwadzieścia trzy minuty, do tego czasu wrócę, żebyś ty mógł udać się na swój obchód- wyjaśniła. Cóż, to zawsze tak wyglądało. Niemal co noc jedna z opiekunek chodziła po korytarzach, od rozpoczęcia do zakończenia ciszy nocnej, a co godzinę dołączyły do niej na pozostałe panie Payne z Liamem. Każda z tych osób patrolowała wybrany fragment sierocińca, a po 5-10 minutach wszystkie wracały do swoich pokoi, zostawiając dyżurującą osobę samą na kolejne parędziesiąt minut, aż do następnego bicia kukułki. Słyszałam stukanie obcasów pani Payne o podłogę, które stawało się coraz cichsze, aż w końcu zniknęło całkowicie.

-To już?- szept Louisa, oddalonego ode mnie o kilkanaście metrów sprawił, że serce zabiło mi szybciej z radości. Nic mu nie jest, dotarł tu bezpiecznie. Jeśli chodziło o korytarze, jakimi trzeba było przejść pomiędzy moim pokojem a salą niemowląt- byłam w tym dobra. Wiedziałam, jak rozpoznać, że ktoś nadchodzi, gdzie się schować w razie potrzeby. Jednak te obszary, po jakich chodziliśmy dzisiejszej nocy były mi znane tylko za dnia i nie miałabym pojęcia, jak przejść przez nie wszystkie, nie będąc nakrytym. Na szczęście Liam wiedział, jakimi trasami spaceruje jego ciotka Nadia, dzięki czemu mógł powiedzieć, po których korytarzach mam iść ja i Lou, aby nie zostać złapanym.

-Wydaje mi się, że tak- odpowiedź ciemnookiego wyrwała mnie z zamyśleń- Gotowy?- nie widziałam ich, ale mimo to byłam pewna, że Tomlinson skinął głową. Dosłyszałam odgłos pukania w drzwi, a następnie otwierania ich. Kolejna rzecz, co do której Liam się nie mylił- najstarsza ze wszystkich opiekunek jeszcze nie spała i siedziała w swoim gabinecie- Przepraszam, że cię niepokoję, ciociu.

-Coś się stało, Liamie Jamesie?- nieprzyjemny głos pani Grety sprawił, że na mojej skórze pojawiły się ciarki.

-Cóż, zauważyłem, że zegar nie działa.

-Ten z kukułką?- domyśliłam się, że tutaj szatyn przytaknął- To niemożliwe. On nigdy się nie psuje.

-Ale jednak się zepsuł- kobieta westchnęła na te słowa.

-Chłopcze, myślę…- przerwała nagle, a ja wiedziałam, co było tego powodem. Zapewne zakapturzony Louis przebiegł już przez korytarz, tak jak to zaplanowaliśmy- Stój! Zatrzymaj się, ty nędzna sieroto!- krzyczała. W mojej głowie pojawił się obraz tej starej suki, wybiegającej ze swojego gabinetu i Liama, podstawiającego papier pod drzwi tak, aby nie mogły się zatrzasnąć. W momencie, w którym moja wyobraźnia przedstawiła mi zdenerwowaną opiekunkę biegnącą ze swoim bratankiem za zakapturzonym wychowankiem sierocińca, moje uszy wyłapały odgłos trzech par stóp, uderzających szybko o podłoże. Miałam wielką nadzieję, że kaptur spełnił swoje zadanie i opiekunce nie udało się rozpoznać tożsamości nocnego uciekiniera. Odczekałam, aż wszelkie odgłosy ucichną, po czym opuściłam swoją kryjówkę i szybkim krokiem udałam się w stronę drzwi do gabinetu, które, dzięki kartce podsuniętej przez Liama, nie były zablokowane. Weszłam do środka z nieprzyjemnym uczuciem, że coś złego się zdarzy. W końcu to wszystko poszło nam zbyt dobrze: odcięcie prądu przeze mnie, odciągnięcie pani Nadii od jej straży, wywabienie pani Grety, zostawienie otworzonych drzwi. Ten plan nie był aż tak idealny. Potrząsnęłam głową, chcąc ocucić się z tych myśli. Nie miałam teraz czasu na zamartwianie się, musiałam działać jak najszybciej. Nigdy nie byłam w tym pomieszczeniu, ale nie zwracałam uwagi na jego wystrój. Po prostu podeszłam do biurka i zaczęłam szperać w jego zawartości. Brak prądu prawdopodobnie przeszkadzałby mi w tym, gdyby nie to, że pani Greta zdążyła już zapalić świeczkę, w tej chwili rzucającą nikłe światło na przeróżne papiery. Przerzuciłam je wszystkie co najmniej cztery razy, ale nigdzie nie znalazłam listu adresowanego do mnie. Nie. Nie, nie, nie! Kurwa, przecież to co zrobiliśmy nie może pójść na nic! Dlaczego nigdzie nie ma tego cholernego listu?! Rozglądałam się gorączkowo po całym gabinecie, aż w końcu moje spojrzenie zatrzymało się na uchylonych drzwiach niewielkiej szafy, stojącej w kącie pokoju. Rozchyliłam drzwiczki i rozszerzyłam oczy ze zdziwienia widząc równo poukładane stosiki papierów. Stosy listów. Widniały na nich imiona wychowanków sierocińca. Ja pierdole, one przechwytywały nasze prywatne listy! Nie musiałam długo szukać, ponieważ na samej górze znajdował się papier z napisem ‘Do Agnes’. Bez zastanowienia chwyciłam w dłoń otwartą już kopertę i zauważyłam, że w środku znajdowały się dwie kartki. Pierwszą z nich, niemalże nie zapisaną, odłożyłam na bok i skupiłam się na tej drugiej.

                                                                                 15.11.2014r., Londyn

                                        Droga Agnes!

            Co u Ciebie słychać, moja kochana? Jesteś zdrowa? Przepraszam, że dosyć dawno nie pisałam, ale zupełnie nie wiedziałam o czym. Jednak teraz już wiem.

            Za kilka miesięcy nadejdzie Twój wielki dzień. W końcu nie codziennie obchodzi się zyskanie pełnoletniości, prawda? Jak dotąd twierdziłaś, że dobrze Ci w sierocińcu, ale zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że po ukończeniu 18 lat będziesz musiała opuścić tamto miejsce. Kiedy tak się stanie, chciałabym, abyś przyjechała do mnie, do Londynu. Myślę, że będziesz zadowolona z domu, a ja będę ogromnie szczęśliwa, mając możliwość zobaczenia Cię na żywo po tak wielu latach rozłąki.

            Nie wyobrażam sobie odpowiedzi innej niż ‘oczywiście, ciociu, już nie mogę się doczekać!’. Trzymaj się ciepło,

Ciocia Hannah xx

 

Moje oczy przepełnione były łzami. Ciocia. Miałam ciocię! Na dodatek zapraszała mnie do siebie, do domu. Ale nie wydawało się, jakby pisała do mnie pierwszy raz. Może te okropne suki przetrzymywały więcej listów adresowanych do mnie?

Dopiero, kiedy złożyłam papier i włożyłam go z powrotem do koperty, przypomniałam sobie o drugiej karteczce, zostawionej na komodzie. Chwyciłam ją w dłoń i przeczytałam jej krótką treść.

                                                                                       18.11.2014r., Bradford

                                        Kochana Ciociu,

            piszę w odpowiedzi na Twój ostatni list. Niestety, lecz muszę odrzucić Twą wspaniałomyślną propozycję.

            Ta decyzja

 Dokładnie w tym momencie wiadomość kończyła sie, jednak pod spodem widniało jeszcze dużo wolnego miejsca. Nie wierzyłam w to, co widzę. Ona odpisała na ten list za mnie! ‘Jak dotąd twierdziłaś, że dobrze Ci w sierocińcu…’ Ja dotąd twierdziłam?! Przecież ja nigdy nic do niej nie napisałam!  Te stare kurwy musiały przechwytywać listy i korespondować z moją ciocią w moim imieniu! Jedynym, co teraz czułam była wściekłość. Panie Payne robiły wiele złych rzeczy, ale jeszcze nigdy aż tak bardzo mnie za coś nie rozzłościły. Otrząsnęłam się, zdając sobie sprawę, że musiało minąć już sporo czasu i powinnam wracać.

 Odłożyłam kopertę z dwiema kartkami w środku na odpowiednie miejsce, wcześniej zapisując adres członka mojej rodziny na chusteczce, którą schowałam do kieszeni bluzy. Zanim wyszłam z tego cholernego gabinetu, rozejrzałam się uważnie po korytarzu. Nikogo nie było. Zamknęłam za sobą drzwi, tak, aby się zablokowały. Nasunęłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Z każdą kolejną sekundą moja nienawiść do opiekunek rosła, o ile to w ogóle możliwe, żeby była jeszcze większa. Miałam rodzinę. Miałam pieprzoną ciocię i nic o tym nie wiedziałam, bo one odpisywały jej, podszywając się pode mnie! Opuszczałam korytarz prowadzący do gabinetu, kiedy usłyszałam pianie kukułki. O ja pierdole.    

_________________________________

Łoo, jakiś długi wyszedł ten rozdział ;D Przepraszam, jeśli są w nim jakieś błędy, ale nie sprawdzałam go, ponieważ jestem na to zbyt zmęczona ;_; Jak tam Święta? Miło je spędziliście? :) Btw, wczoraj spadł u mnie śnieg, jaram się *-* Haha, wybaczcie, że ta notka tak zupełnie nie ma sensu, ale po prostu padam na twarz z wyczerpania ;d ;/ Lel, idę spać, może jak się obudzę mój mózg zacznie prawidłowo działać xd

Jeśli to przeczytałaś- byłabym bardzo wdzięczna za gwiazdkę/komentarz

xx

Secrets of the Past ▷▷ Z.MalikWhere stories live. Discover now