O 6:40 zadzwonił mój budzik. Zmieniłam pozycje na siedzącą, Martinus zrobił to co ja.
- Co się dzieje? - zapytał zaspany.
- Poniedziałek - westchnęłam. - Muszę iść do szkoły.
- O której kończysz?
- Normalnie o 14:30, ale nie chce mi się iść na wf. Powiem, że mam okres, więc o 12:20.
- To ty się szykuj, a ja idę na chwile na dół - powiedział i dał mi całusa.
Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Gdy skończyłam, do pokoju wszedł Martinus z dwoma talerzami i dwoma szklankami. Postawił je na biurku.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.
- Smacznego - odwzajemnił uśmiech. Wzięłam swoją porcię i usiadłam na łóżku. - Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Martinus.
- Mam - odpowiedziałam, a on uniósł brew. - Zamierzam spędzić cały dzień z tobą, nie licząc szkoły. Nie wiem jak, ale z tobą.
- Naprawdę? To tak jak ja - udawał zdziwienie.
- Dobrze, że się zgadzamy.
- No właśnie. Chodzisz do szkoły na piechtę, prawda? - przytaknęłam. - W takim razie dzisiaj masz towarzysza.
- Cieszę się - pocałowałam go. Skończyliśmy jeść i wzięłam mój plecak.
- Ja to wezmę - powiedział Norweg zabierając mi go.
- Skoro chcesz - wzruszyłam ramionami. - Jest ciężki.
Zeszliśmy na dół. W kuchni byli moja mama i Erick.
- Hej - przywitałam się.
- Podwieźć was? - zapytała.
- Dzisiaj się przejdziemy - odpowiedziałam.
- Miłego dnia - dodała, gdy wychodziliśmy.
- Nawzajem - odpowiedzieliśmy jednocześnie. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę szkoły.
- Co tam u Jaśka? - zapytał Martinus.
- Raczej dobrze. Za dwa miesiące będzie tatą - uśmiechnęłam się. - Tak się cieszę.
- To super - odwzajemnił uśmiech. - Znają płeć? - zapytał.
- Dziewczynka. Najprawdopodobniej Jenny.
- Nie dają jej polskiego imienia?
- Na drugie, Basia. Na piewsze stwierdzili, że chcą niepolskie.
- W sumie dobrze robią. Miałbym problem z wymówieniem go - zaśmiał się.
- Stosunkowo? - wybuchnelam śmiechem.
- Ej, nie było tak źle - obronił się nie tracąc uśmiechu.
- Było prawie idealnie - przyznałam. - Szybko się uczysz.
- Wiem, wiem. Polski jest trudny.
- Racja. Mimo, że uczyłam się go tak długo, jest tyle rzeczy, których nie wiem.
- Po co komu jakieś przypadki, części mowy i reszta. Przecież nikt nie podejdzie do ciebie na ulicy i nie powie: Odmień mi czasownik iść, w rodzaju męskim, trzeciej osobie liczby pojedynczej, w czasie teraźniejszym.
- Chyba, że mamy odczynienia z osobą nienormalną.
- Bez sensu.
YOU ARE READING
Return || Marcus & Martinus
FanfictionPoprzednia część: ,,From the beggining" Trzecia część książki pt. „Bae I love you". Kolejna przeprowadzka, nowi ludzie, nowa szkoła, nowe otoczenie... Minęły cztery miesiące od przeprowadzki Laury do Hiszpanii, gdzie dziewczyna poznała dwójkę przyja...