Prawda wychodzi na jaw

56 5 5
                                    

Wiedzcie jedno: ja bardzo lubię Wright'a

Rzadko kiedy wchodzę w układy ale ten był wyjątkowy. Kiedy puściliśmy ręce Doktorek wyszedł natomiast Piguła została by mi dała środki przeciwbólowe. Jeśli mam tam być to chociaż żebym doszła. Spojrzałam na lewą przedłużoną rękę i sprawdziłam ich sprawność. Wszystkie czułam chociaż dobrze. Zacisnęłam palce by sprawdzić czy dam radę coś podnieść za pomocą pnączy. Poczułam jak coś chwyciłam i natychmiast to szarpnęłam. Okazało się, że to było krzesło na którym spał chłopak. Chyba sami wiecie jak to się skończyło. Jake poleciał na podłogę. Wystawiłam głowę z strachem za łóżko sprawdzić czy wogule się obudził. No nie myliłam się

- Co?! Jak?! Gdzie?! - zapytał chłopak złapał się za głowę jak to mówił. - Co się stało?!

- Wypierdoliło cię w kosmos hahahaha - wybuchłam śmiechem - a tak na serio to wypierdzieliłeś się z krzesła jak spałeś

- Jezu... - szybko się ogarnął i mnie przytulił mocno - Nigdy więcej nie odwalaj przy mnie altruisty!

- Nie mogę ci tego obiecać ale dusisz mnie i boli auć - zasyczałam z bólu jak mnie tam dotykał.

- Wybacz, zapomniałem. - puścił mnie  - Coś mnie ominęło?

- Trochę. Będę potrzebowała twojej pomocy. Dzisiaj jest zebranie dla killerów. Muszę na nim być.

- Jesteś pewna? A co jeśli Wright cię będzie chciał załatwić po raz drugi?

- Doktorek nawet o tym nie wiedział. Widać było, że go zdziwiło.

- Co on chciał w wzamian?

- Brak sabotażu na dwa miesiące. Nic więcej

- O nie. Nie wpisuje się w to.

- Za późno... Zgodziłam się. Nie wściekaj się, ale bez tego on to by cię dawno zabił.

Jake chciał coś dodać ale się pohamował. Przez chwilę walczył ze swoimi myślami. Ostatnie westchnął i wzruszył ramionami.

- To... Jaki jest twój plan? Piguła ma cię na obserwacji. A nie puści cię - zapytał

- Coś się wymyśli... - powiedziałam

...Parę godzin później...

- A ding ding ding rozpoczynamy zebranie. - zaczął Wright najwyraźniej zadowolony z siebie gdy nie widział najmłodszej osoby z tego wszystkiego.

- Skąd taka mina? - zapytała Amanda - nigdy nie byłeś taki... Szczęśliwy.

- Zaraz do tego dojdę...

- Wright musimy pogadać - wszedł w zdanie Doktorek - Gdzie jest Hedg?

- Poinformowała mnie, że jej nie będzie

- Czyżby? Bo mi się zdaje że kilka godzin temu pewien Surw przyprowadził mi jednego porządnie zranionego killera.

- Skąd taki żart - Udawał głupiego

- Nie udawaj głupiego wiem co jej zrobiliście. - Popchnął go by go wytrącić z równowagi

- Ale kto ja? Jakiś absurd..

Co By Nie Było |Dead By Daylight| [Zakończone]Where stories live. Discover now