Rozdział I - Wszędzie wokół mrok -

4.4K 153 41
                                    

"Och, skąd, to kosztuje znacznie więcej niż życie. 

 Mordowanie niewinnych ludzi? 

 Żeby to robić, trzeba poświęcić wszystko, czym się jest."

-Suzanne Collins „Kosogłos"


     Był słoneczny, gorący dzień. Dochodziła połowa sierpnia. Hermiona właśnie jechała do kolejnego miasteczka u wybrzeży Australii. Zaraz po wojnie pożegnała przyjaciół i wyruszyła na poszukiwania rodziców. Voldemort nie żył, ale bitwa odcisnęła swe piętno na każdym. Dziewczyna musiała pożegnać wielu bliskich. Za wszelką cenę chciała więc odnaleźć rodzinę, która jej pozostała. Weasleyowie zaprosili ją pod swój dach, a przyjaciele chcieli jechać wraz z nią. Hermiona w obu przypadkach odmówiła, tłumacząc, że musi przez jakiś czas pobyć sama. Każdy na swój sposób przechodził żałobę. Na początku brązowowłosa regularnie pisała do Harrego, Ginny i swojego chłopaka Rona, ale im dłużej trwały poszukiwania, tym bardziej malał jej entuzjazm i ochota na wszelką korespondencję. Nie dawała znaku życia od przeszło dwóch tygodni. Po dotarciu na miejsce, wynajęła pokój w przydrożnym motelu. Nie wiązała wielkich nadziei z tą miejscowością. Zwykła mieścina, podobna do wielu poprzednich. A było ich tysiące. Prawdopodobieństwo, że po prostu wpadnie na rodziców było bliskie zeru. Mimo wszystko wzięła ich zdjęcie i poszła wypytywać o nich ludzi w sklepach, knajpkach i na ulicy. Po paru godzinach zrezygnowana wróciła do pokoju. Tak jak się domyślała... Nikt ich nie zna, nikt ich nie widział. Chociaż zegar wskazywał ledwie dwudziestą, dziewczyna położyła się spać. O świcie miała wyruszać do kolejnego miasteczka. Może to właśnie tam są. Spędzają wspólnie wieczór oglądając komedię romantyczną, bądź popijając czerwone wino przy wspólnie przyrządzonej kolacji... Nie zdając sobie sprawy, że ich córka próbuje ich odnaleźć od tak dawna i całkowicie odmienić ich życie.

***

     Pierwsze promienie słońca wlewając się do pokoju przez brudne okna starego motelu, obudziły dziewczynę. Uszykowała się i spakowała rzeczy do swojej podręcznej torebki, z którą nie rozstawała się na krok. Podczas poszukiwania Horkruksów była niezastąpiona, a w trakcie tak długiej i wyczerpującej podróży sprawdzała się jeszcze lepiej. Hermiona autostopem przedostała się do następnej miejscowości. Planowała odwiedzić różne bary i restauracje, i jeszcze tego samego dnia pojechać dalej. Cały dzień spędziła na wypytywaniu o rodziców. Kiedy już zmierzchało, ruszyła w stronę dworca autobusowego. Przechodziła przez opustoszały park, kiedy nagle stanęła jak zahipnotyzowana. Z naprzeciwka szła para trzymająca się za ręce. Brązowowłosa nie mogła uwierzyć własnym oczom. Peter i Jean Granger przeszli spokojnym krokiem obok dziewczyny, nie zwracając na nią uwagi. Po jej policzku spłynęła samotna łza, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnęła różdżkę. Skierowała ją w stronę rodziców, którzy niespiesznie się od niej oddalali. Otarła łzę i szepnęła:

- Avada Kedavra- zielony promień światła wystrzelił z różdżki i ugodził jej rodziców. Bezwładne ciała osunęły się na ziemię, a dziewczyna upewniając się, że nikt jej nie widział, jak gdyby nigdy nic odwróciła się i oddaliła w stronę dworca.

***

     W Norze jak zwykle panował chaos. Wszyscy domownicy byli w kuchni przekrzykując się jeden przez drugiego. George i Charlie dyskutowali o ponownym otwarciu Magicznych Dowcipów Weasleyów. Bill wraz z Arthurem starali się odciągnąć od siebie Molly i Fleur, które jak prawie zawsze, skakały sobie do gardeł. W tym wszystkim Harry, Ron i Ginny próbowali zjeść spokojnie śniadanie.

- Dostaliście ostatnio od niej list?- Zapytał smutno Ron.

- Nie, Miona zapadła się pod ziemię- odpowiedziała Ginny.

- PRZECIEŻ SOBIE PORADZISZ- krzyknął Charlie- KOCHASZ TEN SKLEP.

- Może trzeba zacząć jej szukać- powiedział Ronald, po czym pochłonął kolejny pasztecik.

- MOLLY OPANUJ SIĘ- Pan Weasley starał się wyprowadzić kobietę z kuchni.

- JAK NIESMAKUJĄ CI MOJE PASZTECIKI TO WRACAJ DO FRANCJI DZIEWUCHO- Molly kolejny raz straciła cierpliwość i darła się na synową.

- Lepiej nie- odparł Harry- Hermiona szuka rodziców. Nie rozpraszajmy jej. Z pewnością odezwie się, jak tylko ich odnajdzie.

- NIE ROZUMIESZ, ŻE NIE CHCĘ PROWADZIĆ SKLEPU BEZ FREDA- George był wściekły. Atmosfera zmieniła się w ułamku sekundy. Wszyscy przestali się kłócić i spojrzeli na ciężko oddychającego Georga. Charlie przeprosił i poklepał brata po plecach. Pani Weasley zaczęła się zachowywać, jakby nic się nie stało. Zaproponowała nawet Francuzce, że specjalnie dla niej przygotuje coś innego. Ginny nie wytrzymała i wybiegła na dwór. Harry pobiegł za swoją dziewczyną. Ron spuścił głowę i odszedł od stołu. Nawet on stracił apetyt. Rodzina starała się nie wspominać o zmarłym bracie. Było za wcześnie. Rany nie zdążyły się zabliźnić. Było to zbyt bolesne.

***

     Tymczasem Hermiona już od paru dni przebywała w Londynie. Mieszkała w małej, obskurnej kawalerce. Całe dnie spędzała w czterech ścianach. Wieczorami natomiast wychodziła do barów, aby się napić. Pewnego razu, gdy siedziała w jakiejś spelunie na obrzeżach miasta, usłyszała zza pleców swoje nazwisko.

- Proszę, proszę... Szlama Granger we własnej osobie.- Brązowowłosa odwróciła się, aby zobaczyć któż to ją rozpoznał.

- O... Śmierciożerca Zabini we własnej osobie- zakpiła dziewczyna- może się przysiądziesz.

- W sumie... Na lepsze towarzystwo nie mam co liczyć- powiedział chłopak rozglądając się po lokalu- postawić ci drinka?

- Czemu nie- odparła Gryfonka zerkając na prawie dopite whisky z colą, które trzymała w dłoni. Blaise zobaczył, że przed dziewczyną stoją jeszcze cztery puste szklanki.

- Ciężki dzień?- Zapytał zdziwiony.- Dwa razy to samo- powiedział do barmana wskazując na szklankę Hermiony.

- Wręcz przeciwnie- odparła dopijając resztę alkoholu.- Niedługo wracamy do Hogwartu. Nie mogę się doczekać.

- No tak, kujonica wraca do ziemi obiecanej.

- Powiedzmy...- Przytaknęła dziewczyna, podnosząc przyniesioną przez barmana szklankę w geście toastu. Zabini stwierdził, że z chęcią zobaczy jak potoczy się to spotkanie, jeśli Granger będzie pijana. Przeczuwał, że nie potrzeba wiele, aby doprowadzić Pannę-Wiem-To-Wszystko do stanu upojenia. Rozmowa zaczęła się kleić, a przed nimi pojawiały się kolejne drinki. Po ponad godzinie, którą pamiętał, jak przez mgłę, ocknął się z letargu. Uświadomił sobie, że już nie są w tamtym podrzędnym barze, ale na scenie w klubie karaoke. Spojrzał na dziewczynę, która ze śmiechem na ustach śpiewała Dancing Queen. Z przerażeniem stwierdził, że z jego ust również wydobywały się słowa piosenki. Po występie, Hermiona wyprowadziła go na zewnątrz.

- Zabini, dawno się tak nie ubawiłam- krzyknęła pijana dziewczyna- musimy to kiedyś powtórzyć!- Puściła chłopakowi oko i odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Zdezorientowany Ślizgon patrzył jak Granger odchodzi, zastanawiając się jakim cudem dziewczyna może mieć mocniejszą głowę od niego. 

Znam Cię zbyt dobrze - Dramione // ZakończoneWhere stories live. Discover now