6. | Dad? |

1K 44 11
                                    

Dwójka nastolatków, po wyjściu ze sklepu zaczęła sie rozglądać, gdyż nigdzie nie było śladu po koniu dziewczyny.

Lucy spojrzała na brązowowłosego, który patrzył wszędzie, tylko aby wypatrzyć rumaka. Patrząc na niego, usiadła na krawężniku, a widząc niedaleko leżący patyk, wzięła go do ręki i zaczęła strugać jednym z noży, które zwykle nosi przy sobie.

— Jak możesz nie przejmować sie tym, że twój koń zniknął bez śladu!?— krzyknął chłopak, jednak nie zbyt głośno, żeby żaden sztywny ich nie usłyszał.

— Zapewne przyszła tutaj jakaś grupka zimnych, więc ich odciągnął. Salut to mądry koń, za chwilę wróci — mówiąc to, nie odrywała wzroku od patyka, z którego starała się zrobić głowę konia.

— Skąd masz pewność, że napewno wróci? Że nic mu się nie stało? Że sztywni go nie zjedli? — zapytał, siadając obok i patrząc na to co robi.

— Nie mam tej pewności, ale wierzę w to, że nic mu się nie stanie i wróci — dziewczyna uśmiechnęła się lekko — on nie jest jaka moja matka, która zabrała tatę i zostawiła mnie z babcią — warknęła cicho, po czym wstała, rzucając wszystko co miała w dłoniach.

Schyliła się, po czym schowała swój mały nożyk i wzięła torby z ubraniami. Wyprostowała się, po czym zaczęła iść przed siebie, zaczynając gwizdać.

— Co to? — chłopak dogonił ją, po czym zaczął iść wraz z nią.

— O czym mówisz? — zapytała, nie wiedząc o co mu chodzi, jednak po chwili znów zaczęła gwizdać, a w oddali szło usłyszeć tupot kopyt, przez co sie zatrzymali.

— Ta melodia, która zawsze... — chłopak zaczął szukać odpowiedniego słowa w głowie, jednak takowego nie mógł odnaleźć, więc powiedział pierwsze, co przyszło mu na myśl. — Gwizdasz?

— Tata mnie jej nauczył — mówiąc to, patrzyła na biegnącego Saluta — Zawsze mówił, że gdy się zgubię, bądź będzie mi potrzebna pomoc, mam gwizdać akurat tą melodię i nasłuchiwać.

Dziewczyna sprawnie przyczepiła obie torby do siodła, po czym sama wskoczyła na konia.

— Czemu masz nasłuchiwać? — chłopak wsiadł na Saluta, po czym złapał się Lucy.

Dziewczyna dodała łydkę, przez co koń zaczął jechać stępem, a czarnowłosa spojrzała do tyłu na Carla.

— Mam nasłuchiwać, żeby go usłyszeć. Usłyszeć tą samą melodie, a on tam będzie. — uśmiechnęła się lekko, patrząca przed siebie.

— Wierzysz w to, że magicznie się pojawi i zacznę gwizdać? — chłopak cicho sie zaśmiał.

— Dlaczego mam nie wierzyć? Tylko wiara mi pozostała — warknęła, po czym dodała mocniejszą łydkę, a koń ruszył galopem.

Nie przygotowany, na taki obrót wydarzeń, chłopka spadł na ziemię i jedyne co widział, to odjeżdżając Lucy w stronę więzienia.

— A mogłem się zamknąć — mruknął cicho do siebie, po czym wstał i zaczął iść do więzienia.

————

— Tato? Widziałeś Lucy? — zapytał chłopak, po powrocie do więzienia.

Przeszukał chyba całe więzienie, ale po dziewczynie nie było śladu.

— Po powrocie powiedziała że pooczyszcza teren że sztywnych — mruknął mężczyzna, rozglądając się tak, jak by sam czegoś, lub kogoś, szukał. — A ty? Widziałeś gdzieś Michonne I Harsley'a?

Chłopak zaprzeczył ruchem głowy, po czym poszedł do stajni sprawdzić, czy są wszystkie konie. Ale tak jak się spodziewał, nie było ani dziewczyny, ani Saluta.

—— W tym samym czasie ——

Dziewczyna przemierzała las na swoim rumaku, co jakiś czas pogwizdując. Wierzyła w to że go usłyszy, że go znajdzie. Po chwili gwizdania, zawsze milkła, aby zacząć nasłuchiwać.

— Yhhh... Robię sobie głupią nadzieję... Ale jak to mówią, nadzieja matką głupich — zaśmiała się, po czym znów powtórzyła czynności.

Dziewczyna zatrzymała konia, nie wierząc własnym uszom.

Powiedzcie że mi się nie wydaje...

— Salut — powiedziała, po czym zaczęła jechać w stronę z której dochodził dźwięk.

Po chwili jechania, jak i paru gałęziach którymi dostała w twarz dotarła na koniec lasu, gdzie ciągła się drogą, a po drugiej stronie również rozciągał się las.

Znowu usłyszała gwizdanie. Nie wiele myśląc, uczyniła to samo. Siedząc na Salucie, patrzyła na drugą stronę, gdzie po chwili pojawił się mężczyzna.

Lucy serce zaczęło bić szybciej, widząc tego samego mężczyznę, oczywiście trochę starszego niż kiedyś, który wychowywał ją od dziecka.

— Tata?

She Is Crazy | The Walking DeadWhere stories live. Discover now