4. | Horse |

1.1K 56 6
                                    

Dziewczyna, stojąc już na " wolności " i mając już na plecach swoją kosę, zaczęła się przypatrywać ludziom, którzy tutaj aktualnie przebywali.

— Więc... — zaczął niepewnie Rick, cały czas przyglądając się czarnowłosej — Chciałabyś coś zjeść?

Gdy z ust szeryfa padło to pytanie dziewczyna, nagle, zaczęła mu się w skupieniu przyglądać. Po chwili, nie widząc żadnego podstępu na jego twarzy, pokiwała głową.

— Ale najpierw — zaczęła, przez co syn z ojcem się na nią spojrzeli — macie coś... Coś w co mogłabym się przebrać? — zapytała z lekką niepewnością w głosie.

— Ymm... — Carl przez chwilę się zastanowił — Mogę się spytać Beth i Maggie czy mają coś, co by na ciebie pasowało.

Dziewczyna w podzięce lekko uśmiechnęła się do chłopaka, który po chwili zniknął za drzwiami. W pomieszczeniu, w którym obecnie przebywali, zapanowała dość długa i niezręczna cisza, przerwana płaczem dziecka. Zaciekawiona Lucy, poszła na górę, nie zwracając uwagi na resztę ludzi, po wejściu zobaczyła prowizoryczną kołyskę, a w niej małe dziecko.

— Witaj Wymiataczko — powiedziała, podchodząc do kołyski — Jestem Lucy.

Z lekkim uśmiechem, widząc przyglądająca się jej dziewczynkę, wzięła ją na ręce.

— Czemu tak krzyczysz? — zapytała, Judith przypatrywała się jej twarzy z lekkim zaciekawienie. — Jak dalej będziesz tak krzyczeć, jak przed chwilą, to całe zło tego świata się tutaj zleci.

Dziecko przyglądało się jej jak zahipnotyzowane, lekko otwarte usta, duże, patrzące z zaciekawieniem, oczy i jej mała rączka, która aktualnie zacisnęła się na jej policzku.

— Wyglądam ci na jakąś zabawkę? — zaśmiała się, robiąc śmieszna minę, przez co Judith zmarszczyła uroczo nosek.

— Mam dla ciebie ubr... — usta Carla zostały, prawie natychmiastowo zasłonięte przez dłoń Ricka, którą na nich położył.

Chłopak z niezrozumieniem przyglądał się ojcu, dopóki jego wzrok nie wylądował na czarnowłosej, trzymającej jego siostrę.

— Ona patrzy na nią jak zahipnotyzowana — powiedział Carl, ciągle spoglądając w tamtą stronę z jakimiś ubraniami w ręku.

— Brawo Sherlocku, nie zauważyliśmy — powiedział Daryl, patrząc na czternastolatka, który aktualnie zabijał go wzrokiem.

Gdy czarnowłosa wyczuła na sobie wzrok, paru par oczu, odwróciła się w tamtą stronę. Dalej z Wymiataczką na rękach, zeszła na dół, po czym stanęła przez nimi.

— Ubrania dla ciebie — powiedział z uśmiechem Carl.

Dziewczyna nic nie mówiąc, jedynie skinęła głową. Odebrała od niebieskookiego wspomniane rzeczy, dając mu jego siostrę.

— Gdzie się mogę przebrać? — zapytała, patrząc na resztę.

Dłonią poprawiła włosy, które zaczęły jej przeszkadzać, ukazując tym bliznę po poparzeniu na lewej części twarzy.

— Przed ostatnia cela, to cela Beth, możesz się tam przebrać — stwierdził brunet, przyglądając się jej bliźnie.

— Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej — mówiąc to, skierowała się do danej celi.

————

— Yhhh — dziewczyna westchnęła.

Dopiero co zjadła, a już miała wrażenie że nic nie jadła od wieków. Olewając całkowicie to uczucie, co do najłatwiejszych nie należało, postanowiła poszukać kogoś. Brązowooka stwierdziła że chce się wybrać z kimś do miasta, po jakieś ubrania. Dziękowała Beth, jak i Maggie, za odzież która od nich dostała, ale to nie był ani jej styl, ani jej rozmiar. Dziewczyna była nieco wyższa, więc ubrania były przy krótkie.

Przemierzając podwórko więzienia, na którym znajdowały sie różnorodne ogródki, stoliki i inne miejsca, gdzie można miło spędzić czas, zauważyła znajomą brązową czuprynę z kapeluszem szeryfa.

— Hej! Carl! — krzyknęła, przez co zwróciła na siebie jego uwagę.

Trzynastolatka szybko do niego podbiegła.

— Mam sprawę — zaczęła, wcześniej witając się z szeryfem.

— Jaką?

— Potrzebuje ubrań, bardzo doceniam to że dziewczyny, dały mi swoje, jednak... Niezbyt dobrze się w nich czuję — stwierdziła, dalej na niego patrząc.

— A ja mam z tobą iść?— zapytał, przyglądając się jej.

— Kto powiedział że iść, możemy zawsze pojechać konno. Sam mówiłeś że Salut tutaj gdzieś jest...

— Yhhh... — chłopak westchnął — Idź szukaj swojego konia, ja idę poinformować tatę, o tym że idziemy.

Chwilę później, Carl zniknął z pola widzenia brązowookiej, która starała się wypatrzeć gdzie może znajdować się Salut.

Aby jednak, oszczędzić sobie poszukiwań, zaczęła gwizdać dobrze znaną jej melodię, przez co po chwili usłyszała rżenie konia i stukot kopyt. Dziewczyna zaczęła iść w tamtą stronę.

— Salut! — zawołała uśmiechnięta, widząc swojego przyjaciela. Podbiegła do niego, po czym rzuciła się na szyję KONIA.

She Is Crazy | The Walking DeadWhere stories live. Discover now