self titled

28 3 0
                                    

Josh pamiętał, jak poznał Tylera. 

To był gorący dzień w Columbus i – wbrew pozorom – słaba klimatyzacja w sklepie muzycznym wcale nie pomagała. Każdy z pracowników odliczał minuty do końca zmiany, z Joshem na przedzie. Co prawda, lubił swoją pracę. Traktował te kilka metrów kwadratowych jak swój drugi dom i myślał, że bliżej muzyki być już nie może. Zarabiał na życie, sprzedając poszczególne instrumenty, czy doradzając w zakupie płyt, i to mu w zupełności odpowiadało. Mimo wszystko ocieranie wręcz lejącego się potu z czoła w godzinach szczytu nie jest zbyt komfortowym zajęciem. Właśnie w tym miejscu poznał Chrisa Salih, który chciał kupić płytę The Black Parade, przekręcając jej nazwę. Dunowi zajęło chwilę, by domyślić się czym jest The Blank Paradise, a potem przy krótkiej wymianie zdań dowiedział się, że klient razem z dwoma innymi mężczyznami założyli kapelę z dumną nazwą Twenty One Pilots. Dostał zaproszenie na ich koncert w klubie niedaleko i aż żal było mu nie skorzystać. 

Nie spodziewał się zbyt wiele po kimś, kto nie zapamiętał nawet albumu jednego z najpopularniejszych zespołów rockowych, ale to co finalnie usłyszał kompletnie go zaskoczyło – najbardziej wokalista. Jasnowłosy nie potrafił wyjść z podziwu, jak chłopak potrafił podróżować po wysokich nutach, zaraz potem – jakby się budząc – wracając na te niskie. W jednej chwili brzmiał bezbronnie, w drugiej zaś – gdyby nie jego chuda postura – mógłby atakować. Podczas Johnny boya zaś to Josh czuł się bezbronnie, a jednocześnie bezpiecznie. Był przez chwilę znowu dzieckiem, chowającym się przed potworami w łóżku rodziców. Każdy wyraz zostawał w jego głowie, by potem zostać przeanalizowany bez tych emocji, kołatających się w głowie ciemnookiego. 

 Po wszystkim, wokalista rozmawiał z kilkorgiem ludzi, którzy byli poruszeni równie mocno, co Dun. On naturalnie też chciał podejść. Miał ochotę powiedzieć, że March To The Sea otworzyło nowe drogi, którymi będzie podążać jego umysł, a Friend, please będzie mu się przypominało przy każdej ciemnej nocy. Mimo to po prostu wyszedł. Bez zastanowienia. Po prostu wyszedł, jakby uciekał z miejsca zbrodni, chociaż właśnie ktoś został uratowany – on.

Chociaż tak naprawdę Josh wtedy nie porozmawiał z Tylerem, poczuł się, jakby znał go latami. Teksty, które wyśpiewał Joseph wydawały się Dunowi tak intymne, tak prywatne, jakby mógł przez nie mieć wgląd do wnętrza ich autora. 

 Nie wyobrażał sobie wtedy, jak blisko może z nim być.

don't believe the hype; joshlerWhere stories live. Discover now