Rozdział 20

1.4K 85 11
                                    

Wyobraźcie sobie siedzę w autobusie, a tu jeden taki osobnik siedzący obok, strasznie mnie irytuje swoim zachowaniem. Dźga mnie w brzuch, głaszcze moje włosy, śpi na moim ramieniu oraz w kółko wypowiada moje imię, więc w alcie zemsty postanowiłam, nie odzywać się do niego. Pomyślmy kim może być ta osoba? Dokładnie...to Kuroo Tetsurou, kapitan drużyny siatkarskiej w liceum Nekoma, jeden z najprzystojniejszych chłopców ze szkoły i mój chłopak.
Zmęczona jego zachowaniem postanowiłam przespać się chociaż pare minut. Na moje nieszczęście nie udało mi się to. Prawie już zasypiałam, przechodziłam bramę snów i oddawałam się w objęcia Morfeusza, ale kierowca zahamował. Nic nie mogłam poradzić. Powoli wstałam, wyszłam z małego białego busika, by po chwili stać z rzeczami na parkingu. Z daleka widziałam jak gospodarze schodzą, aby nas przywitać.

Parę minut później stałam z Mako (Shinzen) w pokoju przygotowanym dla menadżerek. Byłyśmy narazie tylko my dwie. Reszta miała dojechać niedługo.
Wracając do chwili obecnej. Razem z brązowowłosą zakładałam poszewki na poduszki chłopców. Powinni to robić sami, lecz nam się nudziło, a im się nie chciało tego robić. Po skończeniu zakładania poszewek na jakieś siedemdziesiąt poduszek, poszłyśmy przywitać następną drużynę, którą okazała się - Ubugawa. Eri (Ubugawa) jak zwykle, wesoła rzuciła mi się w ramiona. Ōtaki(Shinzen) pokazała Miyanoshitaki (Ubugawa) nasz pokój, zaś ja zaprowadziłam chłopców do ich miejsca odpoczynku i opisałam w większości gdzie co jest. Potem odprowadziłam ich na sale, a następnie ruszyłam w stronę kuchni.

Wchodząc napotkałam gotujące dziewczyny, wiec sama zabrałam się za pracę. Ubrałam fartuch, umyłem rączki i złapałam za nóż z zamiarem pokrojeniu warzyw. Przez najbliższe pół godziny przygotowałyśmy większość jedzenia na obiad.

Potem ja z Eri (Ubugawa) zeszłyśmy przywitać Fukurodani, a Mako (Shinzen) poszła szukać ręczników, bo jej ileś brakowało. Pojawienie się sów wzbudziło zainteresowanie również w płucu męskiej. Pojawiło się pare osób z moich kochanych kotów, chyba trójka z Ubugawy i jeden z Shinzen. Chaos, tylko tym słowem mogłam opisać to jak witali się nawzajem. Eri pobiegła do dziewczyn, a ja uznałam, że pomogę biednemu Akaashiemu nosić torby.

-Cześć, pomóc ci? -

-Hej, jakbyś mogła to z chęcią przyjmę twoją pomoc. -

Nic więcej nie mówiąc zabrałam cześć rzeczy i spokojnym krokiem ruszyłam do pokoi. Keiji podążał za mną jak cień. Zastanawiało mnie parę rzeczy. Akaashi trochę się zmienił. Otworzył się bardziej na moją osobę, stał się milszy i chętniej rozmawiał. Może kogoś poznał? Byłabym spokojniejsza gdyby miał kogoś na kim mógłby polegać (i nie byłby to nikt z chłopaków). Czarnowłosy jest dla mnie jak brat.  Nie tylko z powodu tego, ze mają podobne podejście do świata i oboje są niesamowicie obojętni. Boże Koharou skąd h ciebie takie myśli.

-Ziemia do Koharou.- Z zamyślenia wyrwał mnie głos rozgrywającego sów.

- Tak?-

- Pytam się po raz piąty czy jakoś ci pomóc.-

-Nie, niczego nie musisz robić. No może oprócz tego, że masz bardziej starać się na meczach.-

-Okej.-

Zapadła cisza. Powinna być nieprzyjemna, ale ja byłam dziwnie spokojna. Odpowiadał mi to, że możemy tak oboje stać.
Nie wiedziałam ile czasu minęło, lecz napewno długo.

-Wiesz co ja musze już iść. Do zobaczenia na sali !-

Chwile po wyjściu z pokoju Fukurodani, dostałam wiadomość od Yachi(Karasuno), że niedługo przyjadą. Postanowiłam, wiec poszukać reszty dziewczyn. Co niebyła dosyć trudne, bo siedziały w naszej sypialni. Po poinformowaniu ich o przyjeździe Karasuno, wszystkie stwierdził, że ja powinnam razem z Mako ich przywitać. Co właściwie nie kiało sensu, bo dlaczego ja? Zdaniem Eri jestem najbardziej rozeznania w sprawach obozu.
Nie kłócąc się, po prostu poszłam na parking.

-CZY TO TOKIO TOWER?!- Donośny krzyk rozbudził mnie z transu w jakim się znajdowałam.

-To zwykła wieża transmisyjna.- Odpowiedziałam Hinacie w tym samym momencie co mój brat. Rudowłosy tylko westchnął rozczarowany. Zaś z drugiego końca rozniósł się donośny śmiech Kuroo.

Jak wcześniejszym drużynom, pomogłam zanosić bagaże, ale z tą różnicą, że dwójka drugoklasistów zawsze mnie w tym wyręcza.

-Tanaka, Noya prosiłam abyście nie traktowali mnie specjalnie i pozwolili nosić torby. -

-Wiemy Koharou, ale i tak wolimy ci pomóc. - Szybko odpowiedział niższy chłopak.

Nie mogło zabraknąć również docinki Tsukiego. Tęskniłam za tym. Za ich charakterami i z każdą ich wadą.
Kioyko (Karasuno)przywitała mnie szybkim buziakiem w policzek, zaś Yachi(Karasuno) ściskała mnie dosyć długo.
Zaprowadziłam ich do pokoi, po drodze spotykając Mako. Już zaraz miałam pojeić się na sali. Po szybkim odprowadzeniu wszystkich po szkole, truchtem ruszyłam w stronę sali. Stanęłam przed przesuwanymi drzwiami. Przesunęłam je i weszłam spokojnym krokiem.

Witam obozie!

~~~
Pewnie wiele osób zastanawia się o co chodzi z tym- Yachi (Karasuno). Wiem,że niewdzięczny mogą wiedzieć z jakiej drużyny pochodzi jak menadżerką, wiec od tej pory będę pisać w nawiasie skąd są. We wcześniejszych rozdziałach też niedługo tak zrobię.

Przepraszam za tak długą nieobecność. Mam zbyt dużo lekcji i nic nie mogę na to poradzić. Na próbę przekupienia, aby mi wybaczono postaram się wstawić w tym tygodniu jeszcze dwa takie krótkie rozdziały.

Neko no neko |Haikyuu|Where stories live. Discover now