rozdział 4

3.6K 152 60
                                    

Wiec jak? To pytanie rozbrzmiewało w mojej głowie. Stara "ja" bez wahania by się zgodziła ale teraz mam mieszane uczucia. To przez tą głupią obietnicę ale dotyczyła nie braniu udziału w zawodach ,a nie pomaganie w treningu. Hehe no to moi znajomi mają przechlapane.

-Z chęcią spróbuje ale od jutra ,okej? Bo muszę Jeszce parę rzeczy zrobić. -

- Oczywiście ,nie ma problemu. -

- Może trener nie podawać mojego imienia?-

-Jasne.-

-Dziękuję i do widzenia. -

-A nie chciałaś czegoś od Kenmy?-

- Chciałam ale już nie potrzeba. Do zobaczenia jutro rano.-krzyknełam wychodząc. Rzadko mówię więcej niż potrzeba lecz tu chyba trzeba było powiedzieć dużo. Skierowała się w stronę biblioteki. Miałam na za tydzień referat ale może zrobie dziś i bedzę mieć spokój. W końcu jak chce zacząć być menadżerką to czas mojej nauki skróci się i to dosyć sporo. Otworzyłam drzwi od biblioteki i weszłam. Pani Ito (bibliotekarka) doznała szoku. Cóż jest to dziwne ,że uczennica wchodzi o godzinie 20 30 do biblioteki szkolnej.
Podeszłam do półki z historią Europy. Mieliśmy opisać losy jakiegoś kraju. Napisać wszystko co się działo przez sto lat w danym państwie. Ja wybrałam Polskę, bo uważam ,iż jest to jedno z ciekawszych miejsc w U.E.
Załapałam książkę o wojnie i podeszłam do bibliotekarki. Uśmiechnęła się lekko, trochę jakby się przestraszła. Wypożycyłam podręcznik i ruszyłam na halę ale nie mojej szkoły. Do mojego przyjaciela szkoły. Przyjaźniłam się z nim od 4 klasy podstawówki. Z tego co wiem przyjechał tutaj z drużyną na jedną noc. Nie pytajcie skąd to wiem ,bo sama nie wiem.
Zaczęłam biec ,wraz z nowo wypożczoną książką ,po około 10 minutach ciągłego biegu byłam miejscu. Są plusy bycia jedną z najszybszych osób na kontyęcie. Na przykład nikt nie może przede mną uciec lub mnie dogonić. Cóż nieważne. Bez pukania ,weszłam na salę i usiadłam koło ich trenera. Nie zwracałam zbytnio uwagi na otoczenie. Czułam na sobie wiele spojrzeń ,lecz jakoś bardzo się tym nie przyjęłam. Dalej czytałam książkę ,którą zaledwie 15 minut temu pożyczyłam.

-Koharou-chan!!!- usłyszałam ten irytujący głos. Po chwili ten sam osobnik zaczął krzyczeć z bólu.

-Przestań ...-chan. To boli. -No tak wiadome było ,iż tak to się skończy. Trener zaśmiał się i spojrzał na mnie.
Wstałam i ruszyłam w stronę chłopaków.

-Hajime. -powiedziałam i go przytuliłam. Tak przyjaźnie się z nim. Chodziliśmy do innych gimnazjów ,ale nasz kontakt się nie przerwał. Oczywiście chłopak oddał przytulasa. Z innymi też się znałam ale z nim i tym idiotą na ziemi najbardziej się przyjaźniłam. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ,spojrzałam na dół. Oikawa przytulił moją kostkę i się cieszył ,że jeszcze mu nie przyłożlyłam. Cóż nie jestem agresywna ale nie lubię gdy ktoś zbyt długo mnie dotyka. Westchnełam przeciąle.

-Tooru jeśli wstaniesz wystarczająco szybko to zdążysz mnie przytulić ,zanim dojdę do ławki. - powiedziałam i ruszyłam w szybciej wymienione miejsce. Nie musiałam długo czekać ale nie dałam się tak od razu. Gdy już czułam ręce na mojej tali ,szybko zaczęłam biec.

-Koharou-chan ja się tak nie bawię!-wrzasnął zrozpaczony ale pobiegł za mną. Po około 10 minutach Tooru padł jak długi ,więc podeszłam do niego. Spojrzał tylko obrażony na mnie.

-Wiesz żeby cię dogonić trzeba mieć szybkość geparda. - powiedział ,położył czoło na podłodze ,a ręce miał wzdłuż tułowia. Eh nie lubię za bardzo jego zachowanie ale jednak to mój przyjaciel. Podniosłam jego głowę obiema dłońmi ,spojrzałam mu głęboko w oczy ,następnie złożyłam szybkiego buziaka na jego czole. Już tłumaczę dlaczego. Jeśli chodzi o niego to jak przytuliłam Iwaizumi to jego też muszę. Bo jak nie to budzi się w nim potwór. Ma takiego focha ,że to hit. Muszę mu kupić coś ,bo inaczej do końca życia mi nie wybaczy.
Podniosłam się z kucania ,odwróciłam do drużyny.

- To co. Gramy!- spojrzałam na Tooru. On podniósł się ,ruszył w stronę Iwy ,obydwoje zaczeli o czym zaciekle rozmawiać co chwilę spoglądając na mnie. Zaczynam się bać. Po chwili poczułam silny uścisk.

-Zagraj z nami Koharou. Zostań libero. To nie zawody.- zaczął prosić Tooru. Nie mam zbyt dużego wyboru. Kiwnełam lekko głową, a po chwili byłam w męskiej szatni trzymając krótkie damskie spodenki i koszulkę Iwy. Wyglądam jakbym miała na sobie worek. Zabrałam jeden nakolankik Oikawie i ruszyłam na halę. Weszłam i dołączyłam do przeciwników. Czyli Kyotani (wściekłego psa). Przeciwko nam grał Tooru z swoim składem.
Po godzinie czasu zakończył się mecz. Wygraliśmy 25:19. Wyszłam jako pierwsza, przebrałam się i podbiegłam do drużyny. Pożegnała się i ruszyłam w stronę domu. Rzadko widzę się z nimi ale zawsze staramy się nadrobić stracony czas. Niedługo będę musiała spotkać się jeszcze z Keiko* i Miu*. Znam je z gimnazjum. W sumie wszyscy moi znajomi chodzą do innych szkół.
Weszłam do domu. Przywitała się z mamą i poszłam do pokoju. Umyłam się ,przebrałam w piżame ,następnie odrobiłam szybko lekcje. Gdy skończyłam poszłam do Kenmy. Było grubo po północy ale on często gra do późna.

-Kenma na którą masz jutro poranny trening?-

-Równo o siódmej. A po co ci to wiedzieć?-

-Cóż od jutra będziecie mieć w klubie super menadżerkę. A będę nią JA. I nie dam wamspoku dopukie nie będziecie najlepsi w kraju.-

-Wypisuję się z klubu.-

-Nawet tak nie żartuj. Jesteś super rozgrywającym ,a jak wezmę się za was to będziesz mieć fory. Obiecuję.-

-Dobra ,dobra ,idź już spać.-

-Dobranoc.-mówiac to zabrałam mu konsolę i wszystkie elektronicznę rzeczy. Oprócz budzika oczywiście. Weszłam do siebie ,zamknęłam wszystkie przedmioty do zamykane szafki ,kluczyk schowałem do kieszeni piżamy. Po chwili leżała pod cieplutką kołderką. Powoli odpływałam do krainy Morfeusza.

*Keiko-czyli błogosławione dziecko(To ma dużo tłumaczenień ale użyłam tego na potrzeby książki )

*Miu- czyli piękne pióro

Neko no neko |Haikyuu|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz