rozdział 6

3K 167 33
                                    

Weekend zleciał mi wyjątkowo szybko. W poniedziałek rozleciała się plotka ,że jakaś pierwszoklasistka dołączyła do klubu siatkarskiego. Dlaczego? Bo moja kochana koleżanka wydarła się na pół szkoły. Kiedy jej powiedziałam ,że jestem menadżerką, ta zaczęła się krzyczeć.
~~~
-Aimi jestem menadżerką klubu siatkarskiego dla chłopców.- powiedziałam ,przerywając jej monolog.

-A ok....... CZEKAJ COOO?!!!! JESTEŚ MENADŻERKĄ KLUBU SIATKARSKIEGO!!!!? - zakryłam jej usta konsolą. Patrzyłam na nią poważnie ,chyba zrozumiała mój przekaz.

~~~

To było przed lekcjami ,a teraz mamy przerwę na lunch. Trochę obawiam się co mogłyby mi zrobić ale nie mogą mnie zabić więc jest okej.
Wróćmy do rzeczywistości. Razem z Kiu siedzimy w sali klubu chemicznego. Kończą doświadczenie robione w piątek, bo ta substancja musiała poleżeć, czy coś takiego. Ja robiłam specjalne notatki ,bo inaczej bym nie mogła wejść. Nie było to jakoś trudne bo to wiedza z gimnazjum. Choć nie jestem tego pewna bo przerobiłam sama już materiał z całej klasy licealnej. Pisałam nie zwracając uwagi innych. Gdy skończyłam usiadłam w ławce i zaczęłam grać na mojej konsoli.

-Czemu już nie zapisujesz..........O JASNA CHOLERA SKOŃCZYŁA JUŻ ,A MY SIE Z TYM DALEJ MĘCZYMY!- przewodniczący zaczął krzyczeć. Cóż chyba jednak był to materiał licealny ,a nie gimnazjalny. Dodałam wszystkie substancje jakie u nich zauważyłam. Mieli sprawdzić jak jakaś substancja reaguje na różne czynniki. Mnie to nieobchodiło ,wiec zrobiłam to szybko. -Dołącz do nas! -Aimi zaczęła mnie ciągnąć do wyjścia ,a inni klubowicze do środka. W końcu udało nam się uciec. Razem z czarnowłosą wracałam do naszej sali.

- Nie mówiłaś ,że jesteś tak dobra z chemii. Gdybym wiedziałam to bym zachęciła Cię do naszego klubu.- od razu gdy weszłam do klasy wzrok wszystkich wylądował na mojej osobie. Nic w tym dziwnego nie było (bo robią to każdemu)gdyby nie fakt ,że stała przy nich osoba, której nie znałam. Nieznana dziewczyna zaczęła nam się przyglądać. Miała czarne krótkie włosy ,szerokie barki ,ciemną karnacje i zwykłe brązowe oczy.
Poszłam do mojej ławki ,nie obchodziło mnie kim tą dziewczyna była i po co tu przyszła. Chciałam po prostu mieć święty spokój.
Zadzwonił dzwonek zzwiastujący lekcje biologii. Przeleciała dosyć szybko ,tak samo jak reszta lekcji. Byłam pytana z angielskiego ,był sprawdźan na chemii i jakoś łatwe dla mnie to było. W końcu nadszedł koniec lekcji.

- To co lecisz na trening?- spytała Aimi. Siedziała przedemną ,wiec tylko się odwróciła.

- Tak ale czekam jeszcze na Inuoke i Leva.- od razu po wypowiedzeniu tych słów drzwi od sali otworzyły się. Wszyscy w klasie spojrzeli w tamtą stronę. Platyno włosy wbiegł do klasy ,złapał moją torbę ,rzucił do Inuoki ,następnie podniósł mnie ,przerzucił przez bark i wybiegł ,żegnając się z Kiu. -Haiba postaw mnie.- syknełam. On nie zwrócił na mnie uwagę. Wbiegł do szatni ,Inouoka złapał nasze rzeczy i we trójke weszłiśmy na salę.

-Dzień dobry! -krzyknął pół Rosjanin ,dalej mnie trzymając. Widziałam tylko jak Yaku się zbliża ,a potem byłam w ramionach kapitana. Morisuke krzyczał na Leva ,a drugi się tylko śmiał i uciekał.

-Puść mnie. - powiedziałam ,niestety nie posłuchał i się zaczął uśmiechać jak pedofil. Na szczęście przybył mój bohater. Matka zespołu Nekomy Yaku. Już po chwili spokojnie siedziaĺam na ławce. Chłopcy poszli sie przebrać ,a ja zaczełam zakładać siatke i przynosić słupki. Trener Naoi gdzieś zniknął ,zaś drugi trener czytał moje notatki. Czekaj co? Szybko ruszyłam w jego stronę. Podeszłam i delikatnie złapałam za nie.- Co trener robi z tymi notatkami?- spojrzałam na niego poważnie.

- Nie zabiorę ci ich. Po prostu byłem ciekaw co już zauważyłaś. I jestem mile zaskoczony. Czy mogłabyś mi je pożyczyć? Jutro postaram się oddać. - powiedział. Nie spodziewałam się tego po głównym trenerze. Ale naprawdę się cieszę. Moje wargi drgneły na 0,1 sekundy. Kiwnełam głową i poszłam kończyć rozkładanie siatki. Gdy napinałam siatkę zaczeli schodzić chłopcy. Pierwszy przyleciał mi pomóc Yamamoto. Naprawdę chciał mieć menadżerkę.
Chłopcy zarządzili rozgrzewkę, a ja poszłam napełnić bidony. Stałam w damskiej łazięce ,ustawiając odpowiednią temperaturę ,gdy weszłam jakąś grupa dziewczyn. Nie kojarzyłam ich lecz one mnie chyba tak.

-Ty jesteś Koharou ,co nie?- spyatała jakąś brunetka z przodu. Była ich piątka. Każda wygladała prawie tak samo. Więc uznałam ,że je ponumeruje. Kiwnełam lekko głową. -Chodź z nami.-

- Nie mogę muszę zanieść chłopakom bidony.- odpowiedziałam tak samo jak zwykle. Głosem wypranym z emocji. Chyba numer 3 moja odpowiedź niezadowoliła ,bo ruszyła w moją stronę. Nawet nie drgnełam ,gdyż nie może mi nic zrobić.

-Blondi nie wydziwiaj. Jedna z nas odniesie ,a Ty masz iść z nami. Bo jak nie to..-tu jej przerwałam.

-To co? Nie masz prawa mi nic zrobić. To już podchodzi pod groźbę ,a chyba nie chcesz wypaść z drużyny przez jakąś błachostkę. - wiedziałam , że moje kocie oczy załatwią resztę. Niestety się przeliczyłam. Po chwili cztery dziewczyny ciągneły mnie do ich sali. A numer 3 poszła na salę. Wredna czarowłosa zołza. W sumie każda z nich ma czarne włosy.

□□□
W tym samym czasie dama numer 3 weszła na halę dla chłopców. Wcześniej podciągając i tak za krótkie spodenki. Z uśmiechem na twarzy podeszła do ławki trenerów i położyła bidony ( przy tym wypinjąc się jak niewiadomo co ). Całe towarzystwo umilkło by dowiedzieć się gdzie ich menadżerką.

-Wasza menadżerką prosiła bym to odniosła. Chwilowo poszłyśmy ją na chwilkę ale nie musicie się martwić. Jest bezpieczna na naszej sali. To papa chłopcy. - gdy tylko opuściła salę wszyscy chłopcy podbiegli do trenera Nekomaty. Prosili to by na chwilę tam pójść i sprawdzić co chcą zrobić. Po dosyć długim przekonywaniu ,zgodził się. Wszyscy (oprócz Kenmy) biegli na drugą halę. Otworzyli drzwi i doznali szoku.
□□□

Dziewczyny postawiły mnie przed ich vice kapitan. Była to laska która dziś wbiła do mojej klasy. Obok niej stała drugą dziewczyna z wysoko uniesioną głową ,przykrótkimi spodenkami ,mocno przylegającą bluzką i kilogramem tapety na twarzy. Miała trochę większe barki niż normalne i figurę trójkąta (czubkiem do dołu). Byłam zażenowana ich zachowaniem. Wszystkie zaczęły mi się przyglądać. Pewnie mój brat starałby się teraz schować lecz ja jestem inna. Wyprostowałam się i dumnie stałam przed nimi.

-A więc po co mnie tu przyprowadziłyście wbrew mojej woli?- spytałam.

-Ja tu zadaje pytania. Imie?-sykneła w moją stronę

-Znasz je już.-

-Nazwisko?-

-RODO- Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo chciałam to powiedzieć. Zadała jeszcze parę innych pytań ,a ja odpowiadała tak samo. Czyli "RODO".

-Ty wredna suko jak śmiesz tak do mnie mówić. Wiesz kim jestem. Teraz za kare będziesz poddana próbie.- podniosłam brew nie rozumiejąc o czym ona do mnie gada. Westchnełam przeciąle i zaczęłam mówić.

-Jak trzeba to trzeba. Lepiej mów na czym to polega ,bo nie mogę się doczekać. -chciała jakoś mi odpowiedzieć ale odpuściła. Słuchałam jej uważnie. Choć wiedziałam że mogą mi coś zrobić to jakoś się nie przyjęłam. Gdy skończyła mi tłumaczyć ,zadałam jej parę pytań i postawnowiłam to zrobić. Stanęłam na środku sali ,a naprzeciwko stała ich kapitan. Miałyśmy zagrać mecz. Single na polu dla czwórkek. Nie miałam zamiaru odpuścić. Mecz jak szybko się zaczął ,tak szybko skończył. Wygrałam 25-11 (dop.aut. Zdolności Koharou muszą zostać na razie tajemnicą.). Rudowłosa kapitan padła na podłogę że zmęczenia. Lekko dysząc podeszłam do niej. Już spokojna poddałam jej dłoń. Nieufnie ją chwyciła. Właśnie w tym momęcie drzwi od sali się otworzyły. Stali w nim mocno zmęczeni chłopcy. Nie zwracałam uwagi na nich. Pomogła wstać rudowłosej. Przyglądał mi się przez chwilę.

- W sumie nie jesteś taka zła ale dalej cie nie lubie. Znajde sposób by sie ciebie pozbyć. Pokój?- spytała wyciągając rękę. Szybko złapałam jej dłoń. Nie ufam jej ale narazie wolę mieć pokój. Odwróciłam się mu drzwiom. Dziewczyny otoczyły chłopców. Zobaczyłam ,że tylko Yaku i Kenma się wydostali ,i ruszyli w moją stronę. Dostałam niezłe kazanie od naszej matki (czyt. Morisuke). Mój brat podszedł tylko. Gdy libero skończył, lekko się uśmiechnęłam i przeprosiłam ich.  Gdy już wszytko sobie wyjaśniliśy przybył zbok. Od piątku stara się mnie poderwać ,rzucając jakieś teksty na podryw. Ten zbok nazywa się Kuroo Tetsurou. Złapał mnie w pasie ,podniósł jak pannę młodą i wybiegł śmiejąc się. Morisuke biegł za nami krzycząc ,a za nimi biegła grupa dziewczyn. To jest naprawdę dziwny dzień ale na pewno nie zapomnę go. 

Neko no neko |Haikyuu|Where stories live. Discover now