"Sushi"

1.7K 114 45
                                    

Po pokazaniu chłopakom ich pokoju, ruszyłam do swojego. Niech nie myślą, że będę dzielić pokój z tymi zboczeńcami! Jeszcze czego! Jako organizator i osoba odpowiedzialna za wszystko na tym obozie, mam własne biuro, które dzielę z A-chan'em. Mamy odzielne sypialnie tam u łazienki i jedyne co nas łączy, to ten jeden pokój z biurkiem. Pokój nie ma numeru, ale jest na samym dole, przed wszystkimi innymi pokojami. Można powiedzieć, że to pokój numer zero, choć taki nie istnieje. Weszłam do środka, widząc już siedzącego za biurkiem A-chan'a, przeglądającego jakieś papiery i coś na monitorze komputera. Odstawiłam swoją torbę i podeszłam do niego, patrząc mu przez ramię co robi. Przeglądał plan meczów, które odbędą się w ostatnich dwóch dniach obozu.

— Coś się stało, że tak to wszystko sprawdzasz? — zapytałam, patrząc na kartki z drużynami obok.

— Zastanawiam się nad twoim dziwnym systemem przydziału. Nie mam pojęcia jak wpadłaś na takie mecze, znając ich wyniki. — oparł się o fotel, warcząc. Zaśmiałam się, siadając na blacie biurka.

— To bardzo prosty system.

— Oświeć mnie, bo nie rozumiem. — prychnął.

— Nazywa się "losowanie". — zaśmiałam się, unikając lecącego w moją stronę długopisu.

— Denerwująca jak zwykle. — fuknął, zakładając nogi na biurko, odsuwając się kawałek od niego. — Murasakibara przyjedzie. — słysząc jego przyciszony głos aż podskoczyłam, zaczynając uśmiechać się i skakać po całym pokoju.

— Sushi-chan przyjedzie! Sushi-chan do mnie przyjedzie! Sushi-chan! Sushi-chan! Sushi-chan! — zaczęłam chichotać, widząc już jak będę się na niego wspinać, czując się jakbym zdobywała Mount Everest.

— I Aomine. — dodał głośniej z chytrym uśmiechem, na co cały mój dobry humor poszedł się jebać.

— Na cholerę go zapraszałeś? — warknęłam, patrząc na niego poważnie.

— Jest przecież policjantem, przyda nam się. — wzruszył ramionami, mówiąc z nadal tym swoim uśmiechem. — A co jeśli się pozabijają na tym obozie? Dobrze by było gdyby policja byłaby już na miejscu. — wystawił mi język.

— Nienawidzisz mnie prawda?

— Skądże. Po prostu lubię widzieć jak oboje cierpicie. — uśmiechnął się niewinnie.

— Zaplanowałeś to od początku. —stwierdziłam, patrząc mu w oczy.

— Tak. — oparł głowę na ręku, przyglądając mi się.

— Niech zgadnę, Ki-chan też przyjedzie? — westchnęłam, już znając odpowiedź.

— Tak.

— Kuroko?

— Nie, on nie może. Kagami się boi, że skoro wszyscy będziemy, to się pozabijamy. — założył ręce na piersi, prychając.

— Od kiedy są razem, nic tylko się go słucha. — skopiowałam jego ruchy, siadając później na biurku.

— Pantoflarz można powiedzieć.

Chwilę jeszcze gadaliśmy o obozie, drużynach, naszych "gościach" i trochę o nas. Jednak musiałam wyjść i przywitać się z moim Sushi-chan, który zadzwonił chwilę temu i powiedział, że czeka przed wejściem. Wybiegłam cała w skowronkach, mijając zdziwionego koguta przy moim pokoju. Jednak miałam go teraz gdzieś i gdyby nie był tak blisko, to nawet bym go nie zauważyła. Teraz liczył się tylko i wyłącznie mój Mount Everest! Wyszłam przez drzwi, od razu wpadając w jego objęcia. Podniósł mnie wysoko, na co musiałam go objąć nogami, by nie spaść. Od razu się do niego przytuliłam, czując od niego zapach różnych łakoci. Nic dziwnego, w końcu pracuje jako jeden z najlepszych cukierników w kraju.

— Tęskniłam, Sushi-chan. — zaśmiałam się.

— Kou-chan, jesteś koścista. — mruknął swoim typowym głosem, dotykając mnie po żebrach i barkach.

— A mimo to ma ciałko tam gdzie trzeba! — usłyszałam denerwujący mnie śmiech pewnego policjanta obok nas.

Sushi-chan odstawił mnie na ziemię, na co posłałam mu miły uśmiech i spojrzałam zaraz po tym na drugiego mężczyznę z gniewem. Od zawsze skakaliśmy sobie do gardeł i nic tego nie zmieni. Ta chodząca encyklopedia pornosów i świerszczyków jest najbardziej denerwującą osobą na świecie. Nienawidzę go, nawet jeśli mamy kilka wspólnych znajomych i ulubionych rzeczy. Jest największym zboczeńcem jaki chodzi po świecie i nie kryje się z tym. Wystarczy poznać jego drugą pracę i wiadomo z kim ma się do czynienia.

— Po jaką cholerę tutaj przyjechałeś, Achujmine? — warknęłam, opierając się plecami o wielkoluda za sobą.

— By cię zobaczyć, najdroższa. — uśmiechnął się wstrętnie, zakładając ręce i patrząc się na mnie jednoznacznie. — Stęskniłem się za najwygodniejszymi poduszkami na świecie. Do tego brakuje mi ostatnio przytulanki w samotne noce.

— Burdel ci nie wystarcza?

— Raczej nie wypada mi tam chodzić za dnia. No chyba, że do pracy, ale wziąłem urlop. — podszedł do mnie bliżej, nachylając się nade mną. — Może małe show wieczorem? — sugestywnie poruszył brwiami.

— Prędzej spalę cię żywcem. — usłyszałam wściekły głos obok, który nie należał do Sushi-chan'a.

— Kuroo-senpai?

_______________________________

Nie wiem czemu, ale moja autokorekta poprawiła "Kuroo-senpai" na "Kurwo-senpai".

No tak, teraz życzenia...

Wesołych świąt Wielkanocnych i smacznego jajka - tylko nie jedzcie tych, co są zielone lub czarne w środku.

Mokrego Lanego Poniedziałku, byście zachorowali w najgorszym czasie na to.

Nie wiem co jeszcze, ale ruszyłam dupę sprzed oglądania seriali i dram i postanowiłam coś dla was napisać. Proszę bardzo, zajęło mi to dokładnie 14 minut.

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Where stories live. Discover now