"Poduszka"

2.6K 220 19
                                    

Od kiedy ta moja poduszka taka twarda się zrobiła? Specjalnie kupowałam odpowiednią pode mnie, bym nie musiała się przejmować takimi głupotami, więc co jest? Przez to głowa zaczyna mnie boleć i chyba do tego szyja. Nienawidzę złych poduszek. Zawsze tak to się kończy. Tylko od kiedy poduszki się ruszają? Pewnie mam jakieś zwidy, czy inne tego typu, bo się nie wyspałam.

— Wstaniesz sama, czy mam ci pomóc? — usłyszałam pomruk tego okularnika niedaleko mnie. Ciężko jest mi zlokalizować jego położenie, ale wiem, że jest blisko.

— Cicho, ja tu mam dylemat na temat mojej poduszki. — odmruknęłam, bardziej nakrywając się grubym i miękkim kocem. Gdyby nie to coś pod moją głową, było by pewnie wygodnie jak zwykle.

— Otwórz oczy i rozejrzyj się, zobaczysz wtedy swoją poduszkę. — sapnął ciężko i moja poduszka jakby się lekko zapadła.

Chwila, czy on majstrował przy mojej podusi? Mojej kochanej podusi?! Jak on śmie!

Zaczęłam otwierać oczy i przez to, że jest poranek, a raczej prawie jest, to najjaśniej w pokoju nie jest. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na miejsce gdzie przed chwilą była moja głowa. Ups. Pomyliłam się. Spałam po prostu na jego plecach, więc dlatego było tak twardo.

— Strasznie się wiercisz. — mruknął również się podnosząc i zerkając na mnie śpiącym wzrokiem. — Nie zdziwię się jeśli mam kolejne siniaki przez ciebie. Dziewczyno, czy ty kiedykolwiek spokojnie spałaś? — oburzony z powrotem się położył na brzuchu i jak gdyby nigdy nic, zamknął oczy próbując zasnąć. 

Jak zwykle. Nawet nie muszę odpowiadać. Ale teraz pora wstawać. Nie mam zamiaru obijać się jak on. Wstałam powoli, ale już normalnie, z łóżka. Teraz trzeba zrobić śniadanie.

Z gotowym śniadaniem, czyli tostami francuskimi, zasiadłam w salonie na kanapie. Wzięłam pierwszego i zaczęłam jeść mozolnie i jakby od niechcenia.

Kolejna rzecz jaką mamy wspólną z Kei'em. Oboje dużo nie jemy, a jeśli już, to tylko to co ja zrobię. Wiem co lubimy i jak to zrobić, byśmy to zjedli.

— Mnie to już nie łaska zawołać, prawda? — prychnął Kei wchodząc do salonu i siadając na fotelu na przeciwko mnie. Mruknęłam coś co nie miało mieć sensu, przeżuwając dalej. — Takie jak zwykle? — spojrzał na mnie podejrzliwie i jakbym miała zamiar go otruć. Przełknęłam to co miałam w buzi, by mu odpowiedzieć.

— Oczywiście. Wszystko nisko kaloryczne i z jak najmniejszą ilością tłuszczu, czyli tak jak zwykle jemy. — odchyliłam się do tyłu, patrząc gdzie się da, tylko nie na jedzenie. Czemu jedzenie słodyczy przychodzi mia tak łatwo, ale coś normalnego już nie? Kolejna zagadka świata.

— To co? Mam grać nowego ucznia, czy masz dla mnie coś innego? — ugryzł kawałek tosta jedząc tak samo jak ja.

Czemu jesteśmy do siebie tak podobni? Rozumiem, bliźniaki i te sprawy, ale to nie znaczy, że powinniśmy być tacy sami!

— Masz być zwykłym uczniem z wymiany na kilka dni. Dyrektor jest o wszystkim poinformowany. — westchnęłam znudzona i odkładając nie dojedzonego tosta. Mam już dość. Nic mi dzisiaj przez gardło nie przejdzie. Czułam na sobie jego wzrok na sobie.

— Idź się zbierać, ja zajmuje łazienkę. — chwile jeszcze mnie poobserwował by zaraz wstać i wyjść.

Czyli teraz i w Tokio mam się z nim użerać? Super, o tym marzyłam... Chcę po prostu by mój plan z obozem wypalił, więc chyba na wszystko się zgodzę.

Szliśmy prostą drogą przed siebie, by dostać się do szkoły. Kei ma oczywiście mundurek Karasuno, bo po co mu ten z Nekomy, skoro jest tylko na kilka dni?

Byliśmy już prawie na miejscu, widząc bramę, prowadząca do tej budowli.

— KAN-CHAN!!! — usłyszałam ten głos, a raczej krzyk za sobą.

Czyli jest przede mną i na dodatek znowu się mnie uczepił. To już chyba dwa tygodnie, od kiedy czeka na mnie lub dołącza się do mnie. On chyba na prawdę ma coś z głową, i to poważnego. Nawet jeśli jest to dość miłe... cholera! O czym ja myślę?! Chyba tosty mi dzisiaj zaszkodziły.

— Kolejny? — zapytał zmęczony życiem Kei-chan, wzdychając ciężko. Zna mnie na wylot. Nigdy nie miałam przed nim tajemnic, co często wykorzystuje. Skinęłam głową i powoli zaczęłam się odwracać w stronę Koguta.

— Dzień dobry, Kan-chan! Mam nadzieje, że miło ci się spało! — ten jego nad wyraz szczęśliwy głos i szeroki ciepły uśmiech. Aż sama mam ochotę się uśmiechnąć. Chyba niedługo przez niego zachoruję.

— Witaj, Kuroo-senpai. Wybacz, ale się spieszymy. — mruknęłam i chwyciłam blondyna za ramię, by jak najszybciej uciec od tego zboczeńca.

— Kim jest twój towarzysz? Masz chłopaka? — usłyszałam dokładnie w jego głosie zazdrość i zawód, ale mało się tym przejem, bo jego słowa mnie bardziej zainteresowały.

Spojrzałam w jego oczy zdziwiona i zmieszana. Przecież doskonale wie, że mam brata i to bliźniaka, a podobieństwo miedzy nami jest uderzające! W wyglądzie i w charakterze!

— To ja się najlepiej przedstawię, bo siostra się zawiesiła. — usłyszałam Kei'a, na co trochę się uspokoiłam. — Tsukishima Kei, straszy brat tej Żelaznej Dziewicy. — uśmiechnął się podle.

Na przezwisko jaki mi nadał, obudziłam się z mojego dziwnego transu i biodrem go stuknęłam, by się zamknął.

— Nie nazywaj mnie tak, Kei-chan! — odburknęłam zdenerwowana. Nie pozwolę by tak mnie nazywał przy innych.

— Zobaczymy. — parsknął śmiechem z powrotem patrząc na Koguta. — A ty, Kogucie, kim jesteś? — nawet tak samo go nazywa jak ja. To jednak mój brat.

— A... no tak... — przełknął ślinę, by zaraz odchrząknąć i dumnie się uśmiechnąć.— Jestem Kuroo Tetsurou, ale możesz nazywać mnie Kuroo-senpai. Do tego jestem przyjacielem twojej uroczej siostrzyczki! — po tych słowach jak gdyby nigdy nic, objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie.

Nie wiem czemu, ale poliki mnie tak leciutko zapiekły, kiedy nazwał mnie uroczą. Może znowu mam gorączkę? Pewnie tak. Kei za to spiorunował go wzrokiem, mówiącym więcej niż sama śmierć.

— Lepiej jej nie dotykaj, puki życie ci miłe. — warknął wściekle, wyrywając mnie z jego objęcia i ciągnąć do wejścia szkoły.

Czyli braciszek mnie chroni, tak? Chyba będę musiała to wykorzystać...

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Where stories live. Discover now