"Miał Rację"

2K 147 35
                                    

— Co ten Kogut sobie wyobraża! — warknęła wściekła, prawie uderzając Kei-chan'a, wymachując rękoma na wszystkie strony świata. Mam zamiar skończyć gadać jeszcze na tej przerwie, więc niech wyposaży się w większą cierpliwość i da mi skończyć, gad jeden. — Czy on może dać mi w końcu święty spokój! Co ja mu zrobiłam?!

— Uspokój się kobieto!

— Zamknij się gadzie jeden! Ja tu przeżywam kryzys! Nie widzisz tego?! — założyłam dłonie na biodra, patrząc wyzywająco w oczy brata. Nie będzie mi jaszczur mówił, kiedy mam się uspokoić! Niech się w końcu zachowa jak na starszego brata przystało i pomoże swojej siostrzyczce... Nawet w mojej głowie brzmi to niedorzecznie.

— Zamknij się wreszcie, albo ci pomogę. — jego oczy strzelały we mnie piorunami i zagryzł jeszcze mocniej zęby. — Nikogo nie interesują twoje problemy sercowe, zrozum to wreszcie!

Uśmiechnęłam się diabelnie, przypominając sobie bardzo ciekawy incydent. Odeszłam o krok od niego, prostując się, patrząc prawie że z góry na niego. Chwilę później Kei się uspokoił i czekał już tylko na to co się stanie. Teraz uśmiechnęłam się słodziutko, splatając dłonie za plecami. Oj, braciszku, trzeba było się nie odzywać. Teraz cierp.

Tetsurou Kuroo

Ziewnąłem znudzony ostatnią lekcją, idąc dalej do sali gimnastycznej. Jak ja kocham gdy nauczyciele są chorzy i nie ma wtedy z nimi lekcji, no po prostu marzenie. Podrapałem się po moich cudnych włosach, przypominając sobie po raz kolejny sytuację z rana. Uśmiechnąłem się rozmarzony, odtwarzając ponownie w głowie to zdarzenie. Jak ona słodko i niewinnie wyglądała... Mogła by wtedy zmiękczyć serce każdego, choć moje już dawno podbiła. Do tego ten rumieniec... Nie wiedziałem, że jest do czegoś takiego zdolna. Tylko czemu byłem na tylko głupi, by wypalić z tą gorączką?! Mogłem zrobić tyle rzeczy... To zabrzmi źle... Ale i tak mogłem zrobić tyle rzeczy! Mogłem ją w końcu pocałować, ale nie! Moja niesamowita osoba postanowiła sama z siebie tylko dotknąć się czołami, choć wolałbym ustami. Tak... Te jej soczyście wyglądające usta w kolorze brzoskwini... Ciekawe czy też tak smakują? Chyba pora się w końcu dowiedzieć.

— Nikogo nie interesują twoje problemy sercowe, zrozum to wreszcie! — ten głos, a raczej krzyk, to przecież Kei. Jeśli Kei tam jest, to pewnie i Kan-chan! Już lecę do ciebie moja brzoskwinko!

— Jesteś pewien? — to nie brzmi jak moja Kan-chan, ten głos jest zbyt przesłodzony i zbyt miły.

Ciarki aż mnie przeszły na myśl, że to nadal ona. Delikatnie wychyliłem się zza ściany, patrząc na dwójkę stojącego rodzeństwa. To jednak ona. Jak ona stoi... Tak nie w jej stylu. Wygląda jak jakaś głupiutka nastolatka z jakiegoś romansidła. Boże, ona się jeszcze wypina! A, nie, ona się tylko pochyla... Mózgu, nie podsuwaj mi tak podniecających scen w szkole!

— Ciekawe czy Asahi-senpai jest wolny? — kto to, kurwa, jest Asahi?! Czyżby jakiś przystojniak z poprzedniej szkoły? Pewnie mi nie dorasta do pięt, ale lepiej jest być pewnym. — Był w końcu dla mnie taki miły, uprzejmy i dbał o mnie, prawdziwy dżentelmen. — zachichotała, a mnie coś ukuło w serce. Czy to zawał? Jestem jeszcze za młody na zawał! Ale chwila moment. Kan-chan lubi dżentelmenów, mhm... Bardzo ciekawe. — Do tego te jego miękkie, ciemne, długie włosy o które tak dbał. — też mam ciemne, miękkie włosy o które dbam! Moje są o wiele lepsze niż tego Asashit'a, czy jak mu tam było. — Do tego był taki wysoki. Jak mnie całował to...

— Co robił?! — wyjąłeś mi to z ust, przyszły szwagrze, tylko moja wersja powinna zostać ocenzurowana. — Jak go spotkam to wyrwę mu wszystkie kłaki. — mruczał tak groźnie, że aż mnie przeszły ciarki. Jednak są rodzeństwem, nie ma opcji o pomyłkę. Oboje to sadyści, okrutni do tego.

— W czoło, gadzie! — zaśmiała się już w swój normalny sposób, krzyżując ramiona na piersi. Tak, to jest moja Kan-chan, okrutna sadystka z mordem w oczach! — Teraz to się jednak interesujesz moim życiem. Dokończymy w domu, żabciu. — chwyciła się jego ramienia i zaczęła ciągnąć przed siebie. Czemu mnie tak nigdy nie złapie? Lub chociaż dobrowolnie dotknie? Czemu tak mnie krzywdzisz, brzoskwinko?!

Zachowując zimną krew jak na prawdziwego mężczyznę przystało, zacząłem iść dalej do swojego celu. Warto było posłuchać, teraz wiem co lubi Kan-chan w chłopakach! Nawet spełniam wszystkie kryteria! Zobaczysz brzoskwinko, będziesz moja!

— Kuroo-san, strasznie wygląda z tym uśmiechem. — usłyszałem głos jakiejś dziewczyny. Chyba powinienem trochę wyluzować. Raczej tak.

________________________________

Że mi się chciało cokolwiek napisać...

Moje lenistwo zaczyna mnie opuszczać.

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Where stories live. Discover now