Rozdział 13

266 18 0
                                    

CZYTASZ=GWIAZDKUJESZ

Jak co każdy czwartek siedziałam w mieszkaniu i zajadałam się piankami oglądając dr House’ a. Przez te trzy miesiące nie zmieniło się za wiele. No może brzuch mi urósł, ale to tylko to. Jakoś sobie jeszcze radzę. Na razie opiekuję się dzieci sąsiadki i udzielam korepetycji z chemii i biologii. Szczerze powiedziawszy to umieram tu z nudów. Dostaję codziennie tysiące wiadomości od Luke’ a i reszty ferajny, ale nie odpisuję. Czytam je, i czytam dopóki nie nauczę się ich na pamięć. Dziwne to trochę, prawda? Niby to ja zostawiłam, ale czuję się tak samo, gdyby zostawiono mnie. Z dnia, na dzień jest coraz ciężej, ale trzeba być dobrej myśli. Kupiłam już parę potrzebnych rzeczy, np. łóżeczko, którego i tak nie złożę bo nie umiem; jakąś małą szafeczkę i róże takie pierdoły. Mój instynkt macierzyński, jakoś się jeszcze nie obudził, bo jedyne co jem to jedzenie typu Fast Food. Coś czuję, że będę miała co zrzucać za kilka miesięcy. Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z niechęcią z kanapy i doczłapałam do korytarza, trzymając się za plecy. Tak, bolą mnie niemiłosiernie od jakiegoś miesiąca. Otworzyłam drzwi, nie sprawdzając nawet kto przyszedł. Kiedy zobaczyłam bladą twarz i podkrążone oczy Hemmings’ a, myślałam że zemdleję. Dlaczego tu przyszedł? Jak on mnie znalazł?- te pytanie krążyły mi po głowie. Podszedł bliżej, ale ja zrobiłam krok do tyłu. Jego oczy były pełne bólu i rozczarowania. Bolało mnie to.

- M-mogę wejść…- powiedział cicho i spuścił głowę. Przytaknęłam tylko i wpuściłam chłopaka do środka. Nie odzywaliśmy się do siebie. Dobrze, że miałam na sobie jego za dużą na mnie koszulkę, bo inaczej zauważył by od razu mój brzuch. Nalałam wody do szklanek i usiadłam koło Luke’ a. – Dlaczego to zrobiłaś.- wydusił z siebie. Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jednak nic nie dodał.

-L-luke ja… Ja nie mogłam.- burknęłam i zacisnęłam dłonie na szklance.

-Dlaczego?! Powiedz! Co ja zrobiłem?! Robiłem coś nie tak? Nie poświęcałem ci wystarczająco czasu? Może ci się już znudziłem?!- wysyczał. Był zły i to bardzo.

-Nie! Co ci przyszło do głowy?! Oszalałeś?!- wykrzyczałam i odstawiłam szklankę na stolik do kawy. Ujęłam jego twarz w moje blade dłonie i spojrzałam mu prosto w oczy. Ten błękit… Nie widziałam go od trzech miesięcy. Zapomniałam już, jak to jest, zatracić się w oczach ukochanej osoby. –Luke…- wyszeptałam. Teraz moja prawa dłoń powędrowała na jego nadgarstek. Uniosłam go lekko do góry i z wahaniem przyłożyłam jego dużą dłoń do mojego brzucha. Obserwowałam bacznie jego zachowanie. Miotały nim tysiące emocji. Tych dobrych i złych. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado.

-Alex, nie zostawiłbym cię… Wiesz o tym. Kocham cię i nasze maleństwo i musisz to przyjąć to do wiadomości, że ja was nigdy nie opuszczę.- powiedział troskliwie i przytulił mnie.

- Ja wiem… Nie zostawiłbyś nas, ale nie chciałam psuć ci życia. Masz dwadzieścia lat i już będziesz tatą. To nie jest wymarzone życie dla gwiazdy rock’ a.

-Co ty pleciesz? Może nie każdemu się śniło takie życie, ale ja chcę takie. Chcę mieć kochającą rodzinę. Taką jak z filmów…- zaśmiał się, na co ja zachichotałam cicho. On jest taki uroczy kiedy się uśmiecha. Ma takie słodkie dołeczki w policzkach. –To co z…- zaczął i umilkł. Wskazał tylko ma mój brzuch.

-Synkiem…- wyszeptałam. W jego oczach zabłysły iskierki. Zaczął skakać w miejscu, jak rozwydrzona nastolatka.

-Jakie będzie miał imię?- zapytała podekscytowany.

-Nie wiem, nie myślałam nad tym…- sapnęłam i napiłam się wody.

-Jaaack…- przeciągnął, na co zachichotałam. To imię jest wspaniałe. Rzuciłam się mu na szyję, a on przyciągnął mnie bliżej swojego ciała. Znowu czułam się bezpieczna i kochana. Miałam pewność, że Luke jest tym jedynym…

***

Miesiąc później

Luke

- Kochasz ją, nie?- mruknął Ash.

-I to cholernie…- powiedziałam radośnie i opadłem na kanapę.

-To powiedz jej to.

-Ale jak, Ash, jak?- sapnąłem i założyłem ręce za głowę.

-Nie wiem, wymyśl coś. Ty jako jedyny, będziesz miał dziecko, więc zastanów się.- odpowiedział.

-Łatwo ci powiedzieć…

-Czy ty naprawdę tak ciężko łapiesz niektóre rzeczy? Wyznaj jej miłość, ośle…- żachnął się i poruszał znacząco brwiami. Chyba wiem o co mu chodzi.

***

-Hej skarbie…- wszedłem do pokoju i spojrzałem na Alex która wylegiwała się na łóżku, czytając książkę.

-Cześć…- mruknęła za stronnic swojej lektury. Podszedłem szybko do niej i wyrwałem jej książkę.- Hej oddawaj…

-Potem. Teraz chodź…- powiedziałem tajemniczo. Pomogłem jej wstać. Wyszliśmy z domu i zaczęliśmy iść w stronę plaży, która znajdowała się nieopodal naszego lokum.

-Lukey, co ty kombinujesz?- uniosła pytająco brwi. Odpowiedziałem jej tylko przelotnym pocałunkiem w policzek. Zachichotała. Ona jest taka urocza, kiedy się tak śmieje i mówi do mnie ‘Lukey’. Dotarliśmy na plażę. Przed nami rozciągał się zachód słońca i morze. Zaczęliśmy przechadzać się wzdłuż brzegu. Złapałem dłoń Alex i splątałem nasze palce. –Kocham cię, wiesz?- powiedziała cicho.

-Wiem…- szepnąłem i złożyłem pocałunek na jej ustach. Stanąłem przed nią i spojrzałem w jej złote oczy. Tak cudownie mieniły się w blasku zachodzącego słońca. Bałem się dokonać kolejnego ruchu. Bałem się, że mnie odrzuci i znowu ucieknie, ale ja ją kocham i ona mnie też, więc może…- Alex ja… J-ja, chciałem ci powiedzieć, że ty jesteś jedyną osobą którą pokochałem tak mocno. Jesteś wyjątkowa, unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. Kocham cię za to… Myślę, że skoro będziemy mieli dziecko to… Może…- urwałem, nie miałem odwagi. Spojrzałem na twarz dziewczyny. Spoglądała na mnie z nadzieją i troską. Zachęcała mnie do dokończenia. Uklęknąłem przed nią i wziąłem jej delikatną dłoń w moją. Zaraz potem wyciągnąłem srebrny, skromny pierścionek.- Skarbie, wyjdziesz za mnie…- wydukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Poczułem ciepłe wargi mojej dziewczyny na moich ustach. Pragnąłem jej dotyku, smaku, zapachu. Odsunęła się ode mnie i nałożyła pierścionek na swój smukły palec serdeczny. Zgodziła się…

______________

No siemka!

I oto strasznie beznadzejny rozdział. Co o nim sądzicie? Taaa, brak weny.  A tak wg to piszcie jak chcecie jutro epilog, może coś wysmaruje... Tak to jest już koniec, nie ma już nic, itd... Naprawdę dziękuję wam, za to czytanie, i gwazdkowanie, i komentowanie. To mega zachęca do pisania. Mogę się pochwalić, że ostatnio spałam po 5 godz. tylko dlatego, że miałam wanę, która i tak się szybko upłynniła. No ale tak to jest jak masz wenę dopiero o 2 w nocy :P

Do następngo ?? :*  

DANGER! Zone of love! l.hWhere stories live. Discover now