Rozdział I

583 31 0
                                    

Rok później

Moje życie nie miało już sensu. Dziewczyna na której mi zależało dałam mi kosza. Wyrzucili mnie z pracy, chcą mnie wywalić z mieszkania i jeszcze nadmiar złego nasza kapela nie miała nadal nowej piosenki. Szedłem jakąś małą uliczką Central Parku. Dlaczego się tu znalazłem? Nie wiem. Nagle usłyszałem cichy dźwięki gitary i piękny kobiecy głos, który śpiewał do piosenki Nirvany My girl. Podszedłem bliżej dziewczyny, wyglądała znajomo. Była ubrana w starą koszulkę, która dziwnie wydawała się tą która jakimś cudem zginęła z mojego mieszkania. Dziewczyna miła także na sobie, czarne rurki z dziurami na kolanach, stare znoszone vansy. Miała dżinsową koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. W dolnej wardze miała kolczyk, dokładnie taki jak ja miałem. Jej blond włosy z delikatnym ombre były związane w koka i przepasane opaską z bandamki. Na jej powiekach były czarne grube kreski, a usta były krwistoczerwone. Usiadłem koło niej.

- Fajna gitara…- powiedziałem i spojrzałem na czarną, matową gitarę z białą ornamentacją. Jej złote oczy zalśniły w blasku lampy ulicznej i spoglądały na mnie z ciekawością.

-Luke ?- zapytała cicho i położyła gitarę w futerał. Przez kolejne sekundy nie rozpoznawałem jej, ale kiedy uśmiechnęła się do mnie ukazując aparat na zębach rozpoznałem w niej Alex.

- Alex!- krzyknąłem a dziewczyna wtuliła się we mnie.- Nie rozpoznałem cię… Zmieniłaś się, bardzo.- dodałem po chwili.

- Ty też…- odpowiedziała i spuściła głowę uśmiechając się lekko.- Co u ciebie?- rzuciła.

- Może być…- powiedziałem zmieszany. – Skąd pomysł by grać w Central Parku i to w tej części? Od Time Square jednak jest kawałek drogi.- dodałem po chwili.

-A no… Chodź, szybko…- rzuciła i wstała zakładając futerał z gitarą na plecy. Kiedy wyszliśmy z parku, Alex zaciągnęła mnie do klimatycznej kawiarni. – I co o tym sądzisz?- zapytała zwracając swoje błyszczące tęczówki ku mnie.

-Świetne miejsce…- odpowiedziałem i weszliśmy do środka. Przy stolikach siedziało mnóstwo nastolatków. Wyglądali na szczęśliwych. Najwidoczniej tylko ja i Alex przyszliśmy tu jako starzy znajomi.

-Co chcesz?- zapytała i usiadła na fotelu.

-Może kawę…- odpowiedziałem siadając naprzeciwko niej. Alex zamówiła napoje i wyciągnęła papierosa.

- Nadal te same…- zaśmiałem się.

- Nie, tym razem to jagodowe.- parsknęła. Spojrzałem na napisy nad drzwiami, ale nie było wspomniane nic o paleniu. – No więc, opowiadaj, co u ciebie…- powiedziała i zaciągnęła się dymem. 

- Nie, za fajnie… Zerwałem z dziewczyną, straciłem pracę, chcą mnie wyrzucić z mieszkania i jeszcze nie mam nadal nowej piosenki z zespołem…- mruknąłem i napiłem się kawy. Alex zaciągała się dymem i piła wodę naprzemiennie.

- Porażka życiowa… No ale co ja ci poradzę…- rzuciła.

- To teraz ty opowiadaj, co u ciebie…- powiedziałem.

-Średnio. Przeprowadziła się, uff nie wytrzymywałam już tam z tymi snobami, nadal studiuje, mam fajnego sąsiada, ale możemy podać sobie rękę, bo chłopak mnie też rzucił.- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, mi było ciężko mówić o rozstaniu, ale jej to nie sprawiało żadnej trudności.- Przyzwyczaiłam się, że ludzie na których zależy mi najbardziej, zwyczajnie odchodzą. Zostawiają mnie dla własnego szczęścia. Maja gdzieś moje życie i moje problemy. Nie obchodzi ich to, że dla nich byłam gotowa skoczyć w ogień, poświęcić wszystko co mam. Jest to trochę przykre, trochę bardzo.- powiedziała, lecz teraz na jej twarzy był tylko smutek i rozpacz.

- Alex, nie przejmuj się tym gościem, zrobił błąd że ci zostawił.- powiedziałem i złapałem Alex za dłoń. Dziewczyna wysunęła dłoń spod mojej kładąc ją na swoich kolanach i spojrzała na mnie. W jej oczach były łzy ale na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.

- Wiem, już o tym. Jakoś nie przejmuje mnie już dalszy los tego palanta. Skończyłam z nim, raz na zawsze. – mruknęła. Nagle dostała sms- „Gdzie ty cholera jesteś”. Spojrzała na mnie przepraszająco i odpisała. Nie minęło dziesięć minut kiedy koło naszego stolika pojawił się Calum Hood.

-Hood co ty tu robisz ?- zapytałem wstając.

-Ja co tu robie? Przyszedłem do Alex… A ty ?- odpowiedział zdziwiony tak samo jak ja.

- Wy się znacie?- rzuciła Alex.

-No tak, jesteśmy razem w kapeli.- odpowiedzieliśmy chórem.

- No, nieźle. Calum to mój sąsiad. Mieszak koło niego.- odpowiedział.

- Zresztą, nie przyszedłem na pogaduszki, potrzebuje cukru.- palną Hood, widziałem że Alex patrzała na Calum’ a z politowaniem.

-Calum, dziecko, wiesz że na parterze jest sklep…- powiedziała i z bezsilnością usiadła na fotelu.

-Wiem, ale twój cukier jest lepszy.- mruknął i usiadł koło nas. Patrzyłem na nich jak na dziwaków, ale z pewność sam bym tak zrobił gdybym miał taką sąsiadkę.

-No, niestety Luke musimy zakończyć nasze spotkanie, ponieważ mój drogi sąsiad chce cukier.- powiedziała ironicznie. Poszła zapłacić rachunek, a kiedy przyszła wzięła futerał z gitarą i pożegnała się ze mną. – Masz to mój numer.- i podała mi mała karteczkę.

- Zadzwonię…- powiedziałem i pożegnałem się z przyjaciółmi. Kiedy czekałam na taksówkę, przyszła mi pewna myśl. Zaproszę Alex na naszą próbę, chłopacy dowiedzą się wtedy, jak uzdolniona jest ta dziewczyna. 

DANGER! Zone of love! l.hWhere stories live. Discover now