10.

172 19 36
                                    

— W takim razie odchodze.

— Jeśli odejdziesz, nie będziesz mógł wrócić. Zdajesz sobie z tego sprawę? — Castiel patrzył w oczy Deana i widział, że chłopak toczy wewnętrzną walkę. Co jak, co, ale to była dla Winchestera bardzo trudnia decyzja. Jeśli teraz by wyszedł, straciłby szansę na spełnienie marzeń. Jednak pewność, że jego brat jest bezpieczny była dla niego ważniejsza. Czuł, że powinien skontaktować się z Samem, dlatego odpowiedział.

— Wiem o tym. Dziękuję, że dałeś mi szansę, ale. — zawahał się i wziął wdech. — tego wieczoru muszę pożegnać się z programem. — uśmiechnął się, po czym jak najszybciej udał się do wyjścia.

Castiel przez kilka sekund stał jak słup. To, co powiedział Dean nie chciało do niego dotrzeć. Jasne, zdarzało się, że uczestnicy decydowali się opuścić program, ale nie w ten sposób. Kiedy się ocknął, praktycznie rzucił się biegiem za chłopakiem. — Dean, czekaj!

— Zadecydowałem. — dogonił chłopka, mimo to ten szedł nadal przed siebie. — I decyzji nie zmienię. Chyba, że pozwolisz mi zadzwonić do brata.

Castiel wyminął go i stanął mu na drodze, Dean załóż ręce na klacie. — Wyjaśnij co się dzieje? — powiedział brunet robiąc krok w bok, by znów zagrodzić mu przejście.

Winchester zacisnął dłonie w pięści, bał się. Nie mógł powiedzieć przecież swojemu idolowi, prawdy o ojcu. Wystarczy, że wszyscy w mieście wiedzieli jakim człowiekiem jest John Winchester i jak traktuje swoich synów. — Nie mogę. — wydukał, po czym niewiele myśląc, rzucił się biegiem w przeciwnym kierunku. Trochę zdążył poznać to miejsce, wiedział, że może mu się udać. Biegł ile sił w nogach, słyszał za sobą krzyki Castiela i kogoś jeszcze, ale teraz myślał tylko o tym, żeby zdobyć telefon. Zawsze myślał, że to oddawanie telefonów na początku programu to ściema.

Złapał za klamkę, a następnie pchnął drzwi, na szczęście było otwarte. Zbiegł po schodach i wybiegł bez oglądania się na ulicę. Ktoś na niego trąbnął, ale on to zignorował i biegł dalej. Aż wpadł na maskę jednego z samochodów, wściekły kierowca wyszedł z pojazdu i zaczął na niego krzyczeć. Winchester tylko się otrzepała i pobiegł dalej.

— Przepraszam. — krzyknął do jakiejś kobiety idącej spokojnie chodnikiem. Ta zatrzymała się i zmierzyła go zdenerwowanym wzrokiem. — Mógłbym, pożyczyć telefon. — wysapał.

Kobieta rozejrzała się dookoła, ale z powodu dość później godziny, nie było tu zbyt wielu ludzi. Jedynie samochody jeździły w tą i z powrotem. Wyciągnęła z torebki swojego smartfona i wręczyła go Deanowi. Winchester szybko wklikał numer brata i przyłożył urządzenie do ucha.

— Sammy, na dalej. Odbierz. Odbierz. — powtarzał. Połączenie zakończyło się. Spróbował jeszcze raz. Nadal nic. Jeszcze raz przeprosił kobietę za swoje zachowanie i wybrał numer do Ellen.

Nagle obok niego pojawił się Castiel z ochroniarzami. — Hallo? — usłyszał wypełniony zmęczeniem głos Ellen. 

— Ellen, to ja Dean.

Dean, och. Czyli ktoś poinformował cię o Samie.

— Co-o? —  Zapytał. — Ja nie wiem, miałem złe przeczucie. Co się stało?

Ellen po krótce opowiedziała mu o tym jak dzień wcześniej John przyszedł pod szkołę Sama. Zaczął na niego krzyczeć, oczywiście chłopak starał się ignorować ojca. Ale ten był nie ugięty, zaczął szarpać syna. Któryś z nauczycieli wychodzących ze szkoły to zauważyłem. Chciał pomóc, John pchnął Sama i ten uderzył głową w maskę Impali, którą przyjechał John. Dean słuchając słów Ellen, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, kiedy zaczął krzyczeć. — Nie! Proszę, powiedz, że nic mi nie jest. Ellen, miałem go chronić.

Castiel's Hell _Destiel Au_ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz