Nie mam pomysłu na tytuł, ale korona wirusy i inne bezeceństwa

628 85 20
                                    

Ożyłam w czasach, gdy każdy choć trochę umiera wewnętrznie, a sporo osób również zewnętrznie. Tak, tak, nie wypada śmieszkować, ale memy i żarty to ostatnia linia obrony naszego zdrowia psychicznego. W tym tekście nie chcę Wam mówić, jak się przed wirusami bronić, że trzeba siedzieć w domu, że to najlepszy czas na naukę szycia, języków, czytania książek, blabla, czy opowiadać, co ja pożytecznego robię. Raczej na odwrót. Znaczy na odwrót z wyjątkiem siedzenia w domu i ochrony swojego zdrowia, to róbcie.

Influencerzy i w ogóle wszyscy z popularnym Instagramem, dostali pierdolca, jakby ktoś ich nakarmił proteinowymi kulkami mocy. Robią listy, co można zrobić w domu przez ten miesiąc. Sprzątajcie szafę, gotujcie, oglądajcie Netflixa, piszczcie, rysujcie, róbcie na drutach. Ludzie zaczęli trenować jogę, czytać po dwie książki dziennie, wciągają seriale jeden po drugim. I jest w tym wszystkim mały, coraz szerszy w biodrach pingwin, który całymi dniami przegląda memy i je, a jak rano posprząta i zrobi obiad, to czuje się usprawiedliwiony, by resztę dnia przeleżeć. I ten pingwin czuje się w tej rutynie samotny, mimo że wie, iż większość ludzi zachowuje się podobnie. Przeszłam przez kilka dni randomowego popłakiwania, potem śmianie się z dosłownie każdego mema, kręcenia się w kółko, wchodzenie po schodach na ósme piętro, żeby tylko się poruszać, dyskotekę we własnym łóżku.

Mi się tak trafiło, że ten semestr wciąż siedzę w Czechach, a do tego wybrałam przedmioty, które ciężko realizować przez internet. Mimo to dostaję mnóstwo wysyłanych masowo e-maili od polskich psorów z zadaniami. I wiem, że one mnie nie dotyczą, a mimo to tak się nimi stresuję, że nie mogę spać. A nawet sobie nie wyobrażam, co czują moje ziomki, którzy nagle mają trzy razy więcej nauki, bo taki psor wyśle skany książki i macie, bawcie się, za tydzień Was z tego odpytam. 

Jeszcze niedawno czułam się paskudnie z tym, jak słaba jest moja psychika w tego typu momentach. Chociażbym nie wiem, jak się starała, nie umiem być produktywna, kiedy mam normalny kontakt tylko z moim chłopakiem. Brak spotkań z przyjaciółmi, wyjść do kawiarni czy pubu, spaceru po zatłoczonej galerii handlowej, niemożność podróżowania - to wszystko sprawia, że nie mam energii. Słońce, czekolada i Netflix pomagają na chwilę. Wciąż słyszę, co się dzieje w ojczyźnie i szczerze się martwię o rodzinę, w końcu na moim rodzimym Dolnym Śląsku zachorowań jest naprawdę sporo w skali kraju. W wakacje planowałam pójście do pracy w Czechach, teraz jestem prawie pewna, że jej nie dostanę, szczególnie, kiedy moją konkurencją będą tysiące rodzimych użytkowników czeskiego. Nie wiem, kiedy będzie okazja, by bezpiecznie odwiedzić ojczyznę i zobaczyć rodziców. Nie wiem czy w ogóle zobaczę jeszcze dziadków. I wiem, że Wy czujecie się podobnie.

Mimo wszystko zewsząd słychać - to nie wakacje, normalnie pracujemy i uczymy się. Nie marnujcie czasu, za kilka miesięcy trzeba będzie kontynuować poprzednie życie. A jednocześnie każdy mówi "jest źle, a będzie jeszcze gorzej". Świetnie. Ludzie umierają, pozostali dostają świra, patrząc non stop w tę samą ścianę, niedługo wiele osób czeka głód, brak pieniędzy na rachunki i perspektyw zawodowych, ale mimo to wykorzystajcie ten czas pożytecznie.

Wdech, wydech, już jestem spokojna. To, co chcę powiedzieć, to nie sianie paniki, jeśli nie odcięliście sobie dostępu do informacji, to i tak wiecie, co się dzieje. Nie mówię Wam też, że macie do jesieni siedzieć i nic nie robić, tylko się zamartwiać. Pamiętajcie po prostu, że jest czas kryzysu, a jako istoty niepozbawione emocji, mamy również prawo czuć się zmęczeni, osłabieni, smutni, źli. Mamy prawo nie umieć się skupić, chcieć uciec od obowiązków, przez chwilę przestać się martwić. Jeśli czujecie się źle, nie wstydźcie się tego, rozmawiajcie z rodziną i przyjaciółmi, oczywiście zachowując zasady bezpieczeństwa. Wypłaczcie się, wykrzyczcie w poduszkę. Nie umiecie być w takich warunkach produktywni tak, jak dawniej. Chyba że Wasz introwertyzm ma taką siłę, że siedzenie w domu wypełnia Was energią. 

Po prostu dajmy sobie troszkę na luz. Tak psychicznie. To prawda, że lekarze nie śpią, walcząc o życie pacjentów, pieniądze trzeba zarabiać, nawet na home office, a semestr się sam nie zaliczy. Ale że w większości nie jesteście włoskimi pielęgniarzami czy właśnie zwolnionymi pracownikami małego przedsiębiorstwa, ale uczniami i studentami, to powiem tak - jak nie zdacie matury/egzaminu ósmoklasisty/semestru na studiach, zrobicie to za rok. Zróbcie wszystko, co w Waszej mocy, aby życie w pandemii było podobne do tego normalnego, ale jeśli obwiniacie się za nieumiejętność nauki w tych warunkach, przestańcie. Tak, tak, Wasi pradziadkowie ryzykowali życiem, aby móc się edukować, przeżyli Sybir, komunę i w ogóle nasze pokolenie jest miękkie i do niczego się nie nadaje, blabla. Nie bądźcie dla siebie przesadnie pobłażliwi, ale też nie naciskajcie zbyt mocno. Znajdźcie złoty środek. Pamiętajcie, że pandemia to nie jest okazja do poświęcenia całej doby na naukę i pracę, to czas, w którym mamy dbać o swoje zdrowie i to jest teraz najważniejsze. Chciałabym apelować do nauczycieli, że ich podopieczni, o wciąż niedojrzałych, delikatnych umysłach, nie są w stanie robić w domu szkolnej normy, a co dopiero dawać z siebie 200%. Wiem jednak, że ten apel w żaden sposób nie dotrze. Tak samo do rodziców, którzy nie wiedzą, że zestresowany mózg nie przyswaja wiedzy normalnie. Dlatego mówię do uczniów - zachowajcie spokój i zaakceptujcie swoje uczucia. Nie używajcie stresu jako wymówki do zrobienia sobie wakacji, ale też nie odrzucajcie go. Macie prawo czuć się źle. Macie prawo nie być produktywni, kiedy czujecie się źle. Macie prawo mówić o tym głośno i szukać wsparcia.

Pingwinowe różnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz