Nasze półki

382 50 18
                                    

Ostatnio dużo rozmawiamy z partnerem o rzeczach. On pracuje w sklepie z grami i wszelakimi gadżetami popkulturowyni, praktycznie cokolwiek możecie sobie wyobrazić - kapcie z Baby Yodą, pluszak Naruto, szlafrok Friends, Batman, który potrzyma Wam telefon czy kontroler do konsoli. I tona figurek, małych, słodkich popek, większych Mario czy Spidermanów oraz takich ultra drogich za tysiąc zeta. Znamy kilku stałych klientów, którzy kupują wszystkie figurki, dosłownie wszystkie, które wyjdą. Albo pięć device holderów, bo przecież żaden pad nie może po prostu leżeć w szafce. I kurde, ja tego tak bardzo nie rozumiem.

Nie chcę nikogo oceniać, bo wiem, że niektórzy mają potrzebę posiadania rzeczy. Ja akurat jestem minimalistką w ogóle nie przywiązaną do przedmiotów, ale czaję, že ktoś lubi mieć dużo dekoracji w domu. Tylko czemu akurat te cholerne figurki, które:
A) ma pierdylion innych ludzi, nie sprzedadzą się w przyszłości za dziesięciokrotność ceny
B) nie robią nic poza staniem, tylko kurz zbierają
C) nie są drogie, nie pokazują prestiżu
D) często są wykonane z materiału, który nie jest przyjazny naszej planecie
E) nie mają wartości sentymentalnej ani historycznej, zrobili je Chińczycy rok temu w fabryce
F) kolejne pokolenia nie będą miały z nich radochy, oni będą się bawić hologramami, c'mon.

Jasne, kiedyś też lubiłam mieć rzeczy ze swoich ulubionych serii, kupiłam jakieś pierdoły pokroju breloczka z Fairy Tail czy plakatu z jakimś celebrytą. I gdybym wtedy, w wieku 13-16 lat miała pieniądze, pewnie wydałabym je na figurki z Wiedźminem, poduszkę z Sebastianem z Kuroshitsuji czy zegarek Eda z FMA. Ale na szczęście, jak już mnie na to stać, to mi przeszło i obecnie, nie licząc gratisów i prezentów, mam tylko dwie, popkulturowe rzeczy - kubek i t-shirt z Nier: Automata.

I jak mówię, nikogo nie krytykuję za samą chęć posiadania czy dekorowania domu. Krytykuję naszą kulturę i kapitalizm. Nigdy nie zrozumiem stawiania na półkach tego cholernego plastiku, który nie ma żadnego zastosowania oprócz wątpliwej jakości dekoracji. Dwie, trzy figurki w pełni rozumiem. Ale kurde, cały regał? Na co to komu? Zawsze można koszulkę/kubek/zegar/kapcie/skarpety z ulubionej serii i nie będzie to aż takie marnotrawstwo pieniędzy oraz zasobów naszej planety, bo tego przynajmniej użyjecie. A na półkach nie lepiej postawić coś o jakiejś wartości? Może to być wartość użytkowa, np świeczka, kadzidło, naczynie, wazon. Coś sentymentalnego - zdjęcie w ramce, prezent, kartka urodzinowa, pamiątka z wycieczki. Nawet ta nieszczęsna figurka może być spoko, jeśli ktoś zrobił ją ręcznie albo jest lokalnym produktem, który przywieźliście z Zanzibaru.

Ja tylko proszę, żebyście nie kupowali ton plastiku na Aliexpress tylko dlatego, że jest to ładne. Nie napędzajmy tej szalonej machiny. Zanim coś kupicie, pomyślcie czy tego potrzebujecie, a za zaoszczędzone pieniądze idźcie na lody albo pojedźcie gdzieś na weekend.

Pingwinowe różnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz