Jesteśmy spoko

675 125 34
                                    

Tak, tak, zainspirowałam się filmem z kanału "A więc". 

Zapewne każdy członek naszego "zdegenerowanego" pokolenia choć raz w życiu usłyszał, że jest słaby, umie tylko klikać w telefon, nie przeżyłby w dziczy dwóch dni i w ogóle to doprowadzimy świat do ruiny. Świat w ruinie i tak będzie do 2050 roku i to akurat niekoniecznie przez nasze pokolenie, więc tę kwestię zostawmy, a skupmy się na nas jako osobach.

Bo ja myślę, że jesteśmy fajnym pokoleniem. Oczywiście trafiają się człeki z różnymi poglądami, różnym podejściem do życia, toteż nie uogólniam całego zbioru kilkunastu roczników do jednej grupy. Ale tak patrząc na sporą część moich rówieśników, to czasami serduszko mi rośnie. A potem wchodzę na jebzdzidy (nie wiem, po kiego grzyba) i entuzjazm opada, ale w ogólnym rozrachunku, chyba jest ok.

Co prawda nie jesteśmy już jak nasi rodzice i nie siedzimy od ósmej do dwudziestej pierwszej w sadzie sąsiada i nie wyżeramy mu wiśni wraz z robakami, ale my już nie żyjemy w świecie, w którym nie ma nic do roboty dla dzieciaka, więc musi się zająć sobą i piątką rodzeństwa. Nie lubię, kiedy starsze pokolenie wypomina nam "kurła, kiedyś to było, graliśmy w piłkę cały dzień, bawiliśmy się wszystkim, co znaleźliśmy, jedliśmy chleb z cukrem, a jak chcieliśmy obejrzeć film, to chodziliśmy do sąsiada, który jedyny na osiedlu miał sprzęt". Czy to naprawdę jakiś powód do dumy? Totalnie wyobrażam sobie, że wtedy starsi patrzyli na młodzież i mówili "kurła, kiedyś to było, przemycało się upolowane gołębie do getta, gotowało zupę z szyszek czy spierniczało przed łapanką, a nie zajmowało pierdołami". Moi rodzice też nierzadko wspominają swoje dzieciństwo i nastolęctwo, a przy tym raczą mnie różnymi dzikimi opowieściami, ale zawsze na koniec stwierdzają, że tamte czasy były do dupy i gdyby urodzili się teraz, mieliby po tysiąckroć więcej możliwości.

A jednak sporo osób wciąż nie rozumie, że siedzenie z telefonem w dłoni nie jest niczym złym. Chyba że mówimy o uzależnieniu, wtedy jest. Pamiętam jak w ostatnie święta zimowe leżałam sobie na kanapie w salonie i uczyłam się niemieckiego, pisząc z Niemcami na czacie. W telewizji leciało jakieś barachło, które widziałam co najmniej dziesięć razy i w które wgapiała się reszta rodziny, a wujek mnie opierniczył, że tylko gapię się w telefon. Dwudziestoletnią babę, która umie sama sobie zorganizować czas i zdecydować o sobie. Odpowiedziałam, że oni tylko ciągle gapią się w wielkie pudło z ekranem i miałam spokój do końca wizyty u rodziny, już nikt mi nie zwrócił uwagi, że trzecią godzinę spędzam sam na sam ze smartfonem.

Przecież ten złowieszczy telefon czy komputer to tylko narzędzie, które daje nam dostęp do całej wiedzy zebranej przez ludzkość i pozwalające nam rozwinąć dowolną umiejętność. Mam wrażenie, że starsze pokolenie tego nie rozumie, bo zwyczajnie nie umie odpowiednio korzystać ze sprzętu, więc ogranicza się do oglądania zdjęć "bombelków" na FB albo grania w jakieś układanie kryształków. Znów podam przykład, dość pozytywny, z własnego domu, bo moja mama, która bardzo lubi obcować z kulturą, korzysta z Netflixa i HBO, czasami ogląda operę czy balet na YT oraz czyta swoje ulubione książki w postaci e-booków na tablecie; zaś mój tato po latach wrócił do rysowania, naoglądał się poradników, założył Instagrama i teraz publikuje prace ołówkowe, ale też pierwsze tatuaże, bo na to też złapał bakcyla (wbijajcie na konto jadamoo2018, nawet nie wiecie, jak się cieszy z kolejnych obserwujących, czasami nawet dzwoni specjalnie, żeby się pochwalić).

A tak poza tym, to myślę, że jesteśmy pokoleniem bardzo otwartym na zmiany. My nie dorastaliśmy/dorastamy z myślą, iż musimy złapać dobrą pracę fizyczną i pracować w jednym zakładzie 40 lat. Wręcz przeciwnie, wiemy, że trza być nie tylko twardym, ale też sprytnym i kreatywnym, do tego nie dać się szefowi, unikać januszexów i korporacji, pracę zmieniać średnio co kilka lat, jeździć na kursy, uczyć się języków itd. itp. Jesteśmy też bardziej otwarci na innych ludzi oraz problemy naszej cywilizacji i nawet siedzenie samotnie w piwnicy niekoniecznie to wyklucza, bo teraz mówię o naszych poglądach. Nie boimy się inności w takim stopniu, jak nasi starsi, nie myślimy, że jakiekolwiek zmiany doprowadzą do zagłady. No przynajmniej taką mam nadzieję. Byłam ostatnio na marszu równości i oczywiście w znacznej większości szli tam młodzi ludzie (tym bardziej szanuję starsze pokolenia z tablicami pokroju "mąż mojego syna to moja rodzina"). My też bardziej myślimy o naszej planecie, rozwijamy swoją inteligencję intrapersonalną, czyli uczymy się rozumieć samych siebie, mamy dużo zainteresowań, poznajemy ludzi z całego świata, nie wychodząc z domu. 

Złote rady, które dają nam rodzice i dziadkowie w dobrej wierze, już niekoniecznie są aktualne. Mnie zmuszano do zrobienia prawa jazdy, bo bez tego nie znajdę pracy. Na nic zdały się argumenty, że nie czuję się gotowa, najpewniej będę pracować przy kompie, a nie w fabryce na przedmieściach, a do tego chcę mieszkać w dużym mieście, zapewne poza Polską, gdzie co 5 minut jedzie autobus/tramwaj/metro. Na szczęście się nie dałam i nie poszłam na kurs, a rodzice z czasem zrozumieli, że to nie ja idę do pracy gdzieś na zadupiu, tylko praca przychodzi do mnie przez internet, czasami nawet zza granicy. 

Jeśli nie umiemy czegoś, co umie poprzednie pokolenie, to zapewne tego nie potrzebujemy. Nie remontujemy sobie sami łazienki, tylko płacimy panu Heniowi (który stereotypowo jest przedstawicielem tego poprzedniego pokolenia), a zarabiamy na usługę, klikając na klawiaturze. Nie spędzamy tygodni w kuchni z książką kucharską, nim nauczymy się przyrządzać jakieś sensowne dania, tylko włączamy pięciominutowy film, dzięki któremu zapewne już za pierwszym podejściem upichcimy coś jadalnego. Sporo z nas nie ma rąk przyzwyczajonych do ciężkiej pracy fizycznej, ale za to mamy mózgi przystosowane do odbierania ogromnej ilości informacji. 

Ja tam wierzę, że jak będziemy czegoś potrzebować, to się tego nauczymy, a jak nie umiemy sami sobie skonstruować łuku i upolować jelenia, to zapewne po prostu ta umiejętność jest bezsensowna. Gadanie, że dzisiejszy świat jest taki okropny strasznie mnie wkurza. Co prawda jest okropny, ale nie dlatego, że młodzież gra w gry czy ogląda YT, a przez to, jak krzywdzimy naszą planetę, inne gatunki oraz siebie nawzajem. Na koniec dodam tylko, że polecam poczytać i przemyśleć "oświecone" treści, jakimi raczą nas nasi politycy, jak np. pomysł ministra rolnictwa, aby bobry i żubry uznać za gatunki jadalne, a ponadto zapytajcie wujka Google'a o rok 2050, globalne ocieplenie, problemy z jakimi zmagają się przedstawiciele mniejszości, koale, które są już gatunkiem zagrożonym, masowe wymieranie pszczół i wszelkie inne tematy, które powinny nas martwić bardziej niż nastolatki preferujące technologię od wykradania owoców z sadu sąsiada.

Pingwinowe różnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz