35.

33 5 0
                                    

- Czemu nadal jesteś w Krainie Księżycowej? - Przede mną stał Maveth. Ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę. Wpatrywał się we mnie lodowatym wzrokiem. Wyglądał groźnie. Przez chwilę miałam nadzieję, że ucieszy się na mój widok.
Nadzieja matką głupich.
- Miało być za 2 godziny... - Zaczęłam ignorując jego pytanie.
- Powtórzę pytanie jeszcze raz. Czemu...
- Nie musisz. - Przerwałam mu, a on zamilkł.
- Więc?
- Mam inne plany. Poza tym rozmawiałam z Chrissy i wiem już wszystko. - Powiedziałam najspokojniej, jak tylko mogłam, jednak emocje ujawniały się mocno w moim głosie. - No prawie wszystko. - Dodałam.
- Chrissy nie żyje, niby jak mogłaś z nią rozmawiać?
- Przyszła do mnie we śnie. - Maveth pokręcił głową z niedowierzaniem.
- To był tylko sen.
- NIE! - Krzyknęłam. - Nie wracam do Silence Town. - Oznajmiłam już spokojniej.
- Ech. - Maveth westchnął zniecierpliwiony i ścisnął nasadę nosa, jakby próbował dzięki temu nie wybuchnąć.
- Czemu mi nie powiedziałeś o przepowiedni i moim przeznaczeniu?
- Jakiej...
- Nie udawaj. - Ucięłam. - Dobrze wiesz o czym mówię. Wychodzi na to, że tylko ja jestem w stanie zapanować nad chaosem, który rozpętała Nila, a ty, dobrze o tym wiedząc, odsyłasz mnie do domu. - Pokręciłam głową z rozczarowaniem. Byłam tak bardzo zła na niego, że przyćmiewało to wszystkie uczucia, jakimi go darzyłam.
- Sky, posłuchaj...
- Nie! To Ty posłuchaj. Nie wrócę do Silence Town. Nie ucieknę. Chcę walczyć z Nilą i ją pokonać. Takie jest moje przeznaczenie. - Przez twarz Mavetha przebiegła rezygnacja.
- Zginiesz. - Powiedział cicho.
- Jeśli to uwolni wszystkich od tyranii Nili to jestem gotowa się poświęcić. I tak nic mi nie zostało. - Wzruszyłam ramionami udając obojętność.
- Masz rodzinę, szkołę i przyjaciół. Jak możesz mówić, że nic ci nie zostało? - Maveth spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Mojej matki nigdy nie ma w domu, w szkole nie mam żadnych przyjaciół i też nie idzie mi w niej jakoś świetnie. Jedyną przyjaciółkę, którą miałam straciłam, Emma również nie żyje. - Odparłam. - Nawet ty mnie zostawiłeś. - Dodałam cicho i odwróciłam głowę, żeby nie dostrzegł smutku, jaki mnie przepełnił. - Nie mam już nic.
- Sky, to nie tak... - Zrobił krok w moją stronę, a ja odruchowo się cofnęłam. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Za bardzo bym potem za tym tęskniła.
- A jak? Zostawiłeś mnie. Wybrałeś Hekate, pomimo tego, co mi wyznałeś. - Głos mi drżał, tak jak całe ciało. Nie chciałam przy nim płakać.
- Zrobiłem to, żeby cię chronić! Myślisz, że dla mnie to jest łatwe?! - Podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliło ledwie kilka centymetrów, a ja tak bardzo chciałam go pocałować i wybaczyć mu wszystko, i o wszystkim zapomnieć, byle tylko z nim być.
- Muszę już iść. - Odsunęłam się od niego, widziałam w jego oczach ból, ale nie mogłam pozwolić sobie teraz na chwilę słabości.
- Sky... - Wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć.
- Ja wszystko rozumiem Maveth, ale to nie zmienia faktu, kogo wybrałeś. Zawsze jest jakieś inne wyjście. Ty wybrałeś najłatwiejsze. - Odparłam smutno i odwróciłam się do niego plecami.
Byłam pewna, że do mnie podejdzie, przytuli mnie i powie, że mnie kocha i, że wszystko się ułoży, ale jego już nie było. Zniknął.
Zostałam sama, czekając aż David sprowadzi mnie z powrotem do zamku.

***

Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Davida. Przyglądał mi się, marszcząc przy tym brwi. Wyglądał, jakby się o mnie martwił? Nie. To niemożliwe.
- Wszystko ok? - Zapytał i wyciągnął dłoń, aby dotknąć mojego policzka, jednak po chwili ją cofnął i przeczesał włosy.
- Ta. Te spotkanie to był błąd. Nie wiem co sobie myślałam. - Wyszeptałam zażenowana i rozczarowana wychodząc z kręgu.
- Czyli nie wyszło?
- A jak myślisz? - Skrzyżowałam ręce.
- Wnioskując po twojej minie, to chyba nie. - Odpowiedział, a ja tylko przytaknęłam.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. David miał minę, jakby chciał się o coś jeszcze zapytać, ale nie wiedział, czy to odpowiednia chwila. Irytował mnie tym. Czemu wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem? Jeszcze niedawno nie zważał na takt i gadał, co mu ślina na język przyniosła.
- No wyduś to z siebie. - Powiedziałam w końcu, przerywając ciszę, na co on obdarzył mnie pytającym wzrokiem. - Przecież widzę, że coś ci się ciśnie na usta.
- Po prostu chciałem się wszystkiego dowiedzieć i móc ci jakoś pomóc.
- Będę walczyć z Nilą. - Powiedziałam spokojnym tonem.
- Co? Myślałem, że wracasz do siebie i...
- Nie. Nigdzie nie wracam. Mówiłam ci zresztą. - Rzuciłam mu krótkie spojrzenie. - Znam już całą prawdę o sobie i o moim przeznaczeniu. To ja mam pokonać Nilę i tak też zrobię. Nie będę uciekać, jak jakiś tchórz.
- Wiesz chociaż jak ją pokonasz? - David spojrzał na mnie.
- Jeszcze nie. Liczyłam, że ty mi pomożesz. W końcu pokonałeś samego Goliata. - Spojrzałam na chłopaka, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.
- Tak naprawdę to nikogo nie pokonałem. Właściwie to nie mam nic wspólnego z tą całą historią. - Przeczesał palcami swoje włosy.
- Jak to? - Czułam się co najmniej zdezorientowana.
- Ech, po prostu muszę tak mówić, żeby inne, magiczne istoty nie próbowały mnie zabić. To pomysł Luny.
- Ale dlaczego?
- Bo jestem zwykłym śmiertelnikiem, jasne?! - David wyglądał na mocno zdenerwowanego i spiętego. - Luna została wybrana, nasi rodzice zginęli, ona nie chciała mnie zostawiać samego w świecie ludzi, więc zabrała mnie tutaj...
- Czekaj, możesz wolniej...i trochę jaśniej?
- Dobrze. - Wziął głęboki wdech. - Gdy Luna skończyła 17 lat, przybyła do naszego domu królowa księżycowej krainy. Powiedziała, że raz na 1000 lat rodzi się następczyni tronu i tym razem padło na Lunę. Moja siostra nie mogła odmówić, bo inaczej by zginęła, za dużo wiedziała. Ja również bym zginął. Gdy Luna się zgodziła tamta królowa zabrała ją na szkolenie i przygotowała ją do bycia jej następczynią. Krótko po tym zdarzeniu nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Luna się przestraszyła, bo nie wiedziała co ze mną zrobić, miałem ledwie 14 lat. Nie mogła mnie zabrać do siebie, bo nie jestem...magiczny, jednak wymyśliła sposób, jak ominąć ten zakaz dla śmiertelników. Wpadła na pomysł, abym podszywał się pod legendarnego Davida, pogromcę Goliata. Imię się zgadzało, więc kłamstwo, aby przeżyć przychodziło łatwo. - Wzruszył ramionami. - A z racji, że taki pogromca nigdy nie istniał, bo to jedynie bajka dla dzieci, to jakoś nikt tego nie sprawdzał. Dopóki tajemnica jest utrzymywana jestem bezpieczny. - Spojrzał na mnie. - Przykro mi, ale nie wiem, jak ci pomóc w pokonaniu Nili. Możesz zapytać Lunę, ona się lepiej zna na tym wszystkim.
- O kurde... - Patrzyłam na Davida z rozdziawioną buzią i tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Co tu się...to ja nie wiem.
- Tylko tyle? - Uniósł brwi.
- Luna to twoja siostra? - Zapytałam, bo chyba w tym wszystkim to mnie najbardziej zdziwiło.
- Tak, a myślałaś, że kto?
- No nie wiem, dziewczyna? - Widziałam, jak David próbuje powstrzymać śmiech. W sumie, jak tak teraz o tym myślę, to nie miałam żadnych podstaw, żeby myśleć o tej dwójce w ten sposób.
- Nie mam dziewczyny. - Wzruszył ramionami. - Jeśli cię to interesuje...
- Nie. - Przerwałam mu. - Mam ważniejsze rzeczy na głowie.
- Oczywiście. - Przyglądał mi się uważnie, a ja zaczęłam się czuć bardzo niezręcznie. W jego spojrzeniu było coś...coś takiego, że miałam ochotę uciec ze wstydu.
- Pójdę poszukać Luny. - Powiedziałam cicho i zostawiłam Davida samego.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz