8.

65 12 1
                                    

Wracałyśmy do domu w milczeniu. Chrissy nie miała ochoty ze mną rozmawiać, a ja nie wiedziałam co mam mówić. Oczywiście miałam pytania, właściwie to było ich naprawdę sporo, ale skoro jutro miała mi wszystko wyjaśnić, to wolałam już nie naciskać.
Co do mojego dziadka i pani Daisy... nie pozagryzali się. W sumie to nawet byli dla siebie mili i, chyba to było najdziwniejsze, cały czas się z czegoś śmiali.
Tak.
Mój dziadek. Osoba, która nie lubi ludzi. Osoba, która jest najszczęśliwsza jedynie w swoim towarzystwie i czasami w moim. Kto by pomyślał?

- Do zobaczenia jutro Chrissy. – Wyszeptałam i wysiadłam z samochodu, udając się do swojego domu.
Na podwórku było pełno kałuż, nasze rowery dalej leżały rzucone pod płotem, a w moim domu nadal nie było nikogo. Moja mama pewnie znowu musiała zostać dłużej w pracy. Nie za specjalnie mnie to cieszyło. Czułabym się bezpieczniej, gdyby była w pobliżu, zwłaszcza po tym co dzisiaj stało się we wnętrzu starego dębu.
Weszłam po cichu do środka i skierowałam się do łazienki. Byłam przemoczona, zmarznięta i spięta. Jedyne o czym tak naprawdę marzyłam w tej chwili to gorąca kąpiel i moje ciepłe łóżko.

Napuściłam do wanny ciepłej wody i wlałam trochę olejku lawendowego. Rozebrałam się i z wielką przyjemnością przełączyłam się w tryb relaksu. Niestety nie mogłam zbyt długo się tym rozkoszować.
- Witaj Skyler. – Usłyszałam ten już dobrze mi znany głos i otworzyłam szybko oczy.
Na pralce siedział Maveth. Znowu był ubrany na czarno i był boso, do tego uważnie mi się przyglądał. Szybko zebrałam pianę z wody tak, żeby mnie zakrywała.
- Co ty tutaj robisz?! – Posłałam mu pełne oburzenia spojrzenie. Poczułam jak do twarzy napływa mi krew. Poziom nienawiści do tego człowieka wzrastał we mnie z każdą sekundą.
- Aktualnie siedzę na pralce. – Jego usta znowu ułożyły się w ten drwiący półuśmieszek.
- Dobrze wiesz, że nie o to pytam.
- Widzę, że twoja przyjaciółka nadal ci niczego nie wyjaśniła. – Zeskoczył z pralki i zaczął krążyć po łazience. – Chyba kara była zbyt słaba.
- Jutro ma mi wszystko wyjaśnić. – Wysyczałam.

Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam go wtedy walnąć. Niestety byłam uwięziona w wannie i albo bym z niej wyskoczyła i się przed nim obnażyła albo musiałam cierpliwie czekać na lepszą okazję. Wybrałam opcję nr 2. Cierpliwość czasami się opłaca.

- Tak myślisz? – Spojrzał na mnie uważnie. – Jesteś dla mnie bardzo niemiła. – Dodał opierając się o krawędź wanny.
- Mam swoje powody.
- Niestety nie mogę cię ukarać, bo nie jesteś wszystkiego świadoma i nie znasz zasad, ale już niedługo. – Uśmiechnął się złośliwie.
- Pff...
- Jesteś ciekawsza od Christiny. – Dodał z powagą.– Ona aż się paliła do zostania uczennicą mojej matki, a ty... twoje serce jest przepełnione różnymi emocjami, powiedziałbym sprzecznymi ze sobą nawzajem. – Spojrzał na miejsce mojego serca, które było przykryte pianą. – To jest bardzo... interesujące.
- Maveth... – Zaczęłam łagodnym tonem, a on spojrzał mi prosto w oczy.
- Tak?
- Wal się. – Dokończyłam z uśmiechem na twarzy.– I wynoś się z mojej łazienki.
- Oczywiście. – Wyprostował się i wyszedł z łazienki, trzaskając drzwiami.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz