24.

51 11 0
                                    

Odrabiałam właśnie pracę domową, gdy do mojego pokoju wszedł Maveth.
- Co robisz? - Zapytał i zajrzał mi przez ramię.
- Uczę się.
- Kiedy skończysz?
- A co? - Spojrzałam na niego.
- Tak pytam. - Wzruszył ramionami i położył się na łóżku.
Czułam na sobie jego wzrok.
- Gdzie Em? - Zapytałam przepisując kolejną regułkę do zeszytu.
- Wróciła do domu, mówiła że potrzebuje jakichś książek czy coś.
- I pozwoliłeś jej samej się tam wybrać? - Odwróciłam się i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Wyluzuj. Nic jej nie będzie. Nie atakuje się dwa razy tego samego miejsca.
- Ale można zostawić pułapki.
- Racja, ale Emma nie jest głupia. Poradzi sobie.
- Skoro tak uważasz. Jednak, jeśli coś jej się stanie to będzie wyłącznie twoja wina.
- Jakoś to przeżyję. - Powiedział żartobliwie.
- Zobaczymy. - Uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
- To groźba?
- Chciałeś coś czy przyszedłeś tak mnie po wkurzać?
- Przyszedłem spędzić z tobą miło czas. W końcu jesteśmy sami. - Spojrzał na mnie z pożądaniem.
- Czyli teraz nie jestem już tylko uczennicą?
- Ech... - Westchnął ciężko. - Przecież wtedy nie mówiłem prawdy.
- Oczywiście. - Prychnęłam z irytacją.
- Sky... - Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
Zapach jego ciała uderzył mnie w nozdrza. Złożył na moim karku lekki pocałunek. I kolejny, i kolejny.
- Maveth, przestań... - Wyszeptałam, chociaż nie miałam ochoty, żeby przestawał.
- Przepraszam... - Powiedział cicho pomiędzy pocałunkami.
Nasze oddechy robiły się coraz bardziej przyspieszone. Po moim ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś. Wiedziałam, że pragnie mnie tak samo mocno, jak ja jego.
Nasze usta złączyły się w nieco niepewnym pocałunku. Jednak po chwili niepewność zniknęła, a pojawiło się tylko pożądanie.
Maveth popchnął mnie lekko na łóżko i znowu zaczął całować. Najpierw w usta, potem po szyi...
- Pragnę cię Sky... - Wyszeptał mi do ucha i zdjął ze mnie koszulkę i spodnie.
Nie pozostałam mu dłużna.
- Wiem... czuję. - Uśmiechnęłam się i przygryzłam dolną wargę spuszczając wzrok na wypukłość w jego spodniach.
Posłał mi krótkie spojrzenie i znowu zaczął całować.
Nasze oddechy były szybkie od nadmiaru emocji.
Pierwszy raz w życiu byłam pewna czego chcę i właśnie miało do tego dojść.
Byłam szczęśliwa, podniecona, a zmartwienia odeszły na drugi plan.
Dłonie Mavetha wędrowały po całym moim ciele tak jak jego usta.
- Ekhem...
Usłyszałam chrząknięcie. Od razu się spięłam i zwróciłam swój wzrok w tamtą stronę. W drzwiach stał Jason. Uśmiechał się kpiąco.
Przykryłam się dokładnie kocem, żeby nie mógł zobaczyć nawet najmniejszego kawałka mojego ciała. Maveth wstał i ubrał się szybko.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - Jason spojrzał na mnie, a potem na rozczochranego Mavetha.
- Czego chcesz? - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Miałam ochotę go zamordować.
- Jesteście wzywani przez Dalię i Evę na ważne spotkanie. - Rzucił od niechcenia. - Ogarnijcie się i ruszamy w drogę. - Po czym wyszedł z pokoju zostawiając nas samych.
Czułam, jak cała płonę i nie z podniecenia, tylko ze wstydu i złości.
Maveth nawet na mnie nie spojrzał tylko wyszedł z pokoju za Jasonem.
Ubrałam się szybko, wzięłam plecak „na ciężkie chwile", w którym były spakowane wszystkie potrzebne mi rzeczy do przetrwania w trudnych warunkach, i zeszłam na dół.
Chłopcy stali w korytarzu i czekali na mnie.
- Idziemy. - Jason rzucił krótko.
- A Emma? Jeszcze nie wróciła. Musimy na nią poczekać... - Zaczęłam, ale Maveth mi przerwał.
- Emma już jest na miejscu. Jason mówił, że Dalia zgarnęła ją, gdy była w bibliotece.
- Ok. W takim razie chodźmy.
- Wzięłaś wszystko? - Czarnowłosy zapytał z troską w głosie, a mi zrobiło się od razu cieplej na serduszku. Pierwszy raz okazał, że mu zależy... pierwszy raz przy KIMŚ.
- Tak. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Świetnie. - Jason wyszedł z domu, a my ruszyliśmy za nim.

*

Szliśmy w milczeniu przez las. Byłam pewna, że idziemy do tego dziwnego hybrydowego drzewa, żeby się przenieść do tajnej siedziby Bogiń, ale jak się okazało, było inaczej.
- Dokąd idziemy? - Spytałam naszego „cudownego" przewodnika.
- Zobaczysz. - Odrzekł krótko.
- A nie możesz mi powiedzieć?
- A czy to jakaś różnica? - Pokręcił głową zirytowany.
- Wolałabym wiedzieć dokąd idę.
- Wolałbym, żebyś się zamknęła.
- Jesteś wredny. - Powiedziałam sucho.
- A ty upierdliwa.
Zamilkłam, bo wiedziałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Pogrążyłam się w swoich myślach.

Szliśmy tak jeszcze kilka godzin, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy jasnej, błyszczącej kuli światła.
- Co to jest? - Spojrzałam na mieniącą się kulę. Była piękna.
- Jedyny bezpieczny środek przetransportowania się do innego świata. - Jason odpowiedział i spojrzał na Mavetha, który chciał coś powiedzieć.
- Świetnie, a na ile jest to bezpieczne? - Zapytał.
- Na tyle, żebyśmy dotarli do miejsca docelowego żywi.
- Ja i Sky możemy się przeteleportować na własną rękę. - Czarnowłosy spojrzał sceptycznie na światło.
- Wszystkie kanały teleportacyjne są zablokowane albo strzeżone przez naszego wroga. Przy pierwszej lepszej okazji wpadlibyście w jego łapska.
- Więc wiadomo już kto to?
- Nie tutaj i nie teraz. - Jason przerwał rozmowę i rozejrzał się po lesie.
- Rozumiem. - Maveth kiwnął głową na znak, że wie o co chodzi.
Przynajmniej oni rozumieją się praktycznie bez słów.
- Jedyne co musicie zrobić to wejść w światło, a ono odwali resztę roboty. Nic trudnego. - Wzruszył ramionami. - Po prostu róbcie to co ja. - Spojrzał na nas z wyższością, po czym wszedł w kulę światła i zniknął.
- Ok, oficjalnie stwierdzam, że jest o wiele gorszy niż ty na początku. - Powiedziałam do Mavetha i zaśmiałam się cicho.
- Wiem... - Chłopak westchnął i złapał moją dłoń. - Chodźmy, nie ma na co czekać.
Oboje weszliśmy w światło.
Pierwsze co poczułam, to przyjemne ciepło i spokój. Wszystko było jasne i wydawało się takie dobre.
Moje serce przepełniło się zachwytem i spokojem. Zaczęliśmy lekko kręcić się w kółko, jak na karuzeli. Trzymałam mocno dłoń Mavetha. Czułam się o wiele lepiej wiedząc, że jest przy mnie.
Nagle poczułam, jakby jakieś ręce odciągały mnie od chłopaka. Czułam ucisk w klatce piersiowej. Rozejrzałam się spanikowana wokół siebie. Ta jasna i cudowna poświata zniknęła, a zastapił ją szaro-czarny dym.
Spojrzałam przerażona na Mavetha. Wydawał się być tym wszystkim zaskoczony i przerażony tak samo, jak ja.
Znaleźliśmy się w pułapce.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz