Oczywiście wyszło na moje. Zatrzymała nas policja.
- No to ładnie, proszę pana. Ograniczenie jest do 50, pan jechał 110.
- Moja narzeczona rodzi!
- Wie pan, ile razy to słyszałem? - Zaśmiał się policjant pod nosem.
- Ale ja naprawdę rodzę! Kurwa, zabierzcie mnie do szpitala! - Warknęłam.
- Niech pan jedzie za nami, szybciej będziemy w szpitalu. - Powiedział policjant i szybko pobiegł do radiowozu.
Tak więc jechaliśmy na porodówkę z policyjną eskortą.
Zanim wjechałam na salę, powiedziałam chłopakowi, żeby poinformował moich rodziców, swoich rodziców, dziewczyny i chłopaków. Kilka minut później siedział obok mojego łóżka.
-Bardzo boli?
- Jeszcze się kurwa pytasz?! - Warknęłam.
- Daj rękę. - Wyciągnął dłoń.
- Spierdalaj. - Odwróciłam głowę w stronę okna.
- Daj, nie wygłupiaj się.
Westchnęłam głośno i podałam mu rękę, a po chwili prawie zmiażdżyłam jego dłoń, gdy dostałam silnego skurczu. Krzyknęłam z bólu.
- Kurwa, gdybym wiedziała, że to będzie tak bolało, to kazałabym zrobić sobie cesarkę!
- Perrie, przepraszam za to, co się stało. Wybacz mi. No błagam.
- Erick, teraz? Serio?
- A kiedy? Za chwilę będą tu nasze córeczki, a my ani nie jesteśmy pogodzeni, ani nawet nie wybraliśmy imion.
- Kurwa! Przestań!
Chłopak bez mojej zgodny pochylił się i mnie pocałował. Początkowo chciałam go odepchnąć, ale kurwa, on tak dobrze całuje. Po chwili znów krzyknęłam z bólu, a on odsunął się ode mnie.
- Wybaczysz mi?
- Wybaczę, wybaczę... ale jak jeszcze raz...
- Nie będzie następnego razu! - Odparł szybko. Zaśmiałam się, a po chwili znów zacisnęłam palce na jego dłoni.
Po kilkunastu minutach do sali wparowała nasza ekipa. Tłoczno się zrobiło, ale tylko troszkę, mieszkam z nimi, przyzwyczaiłam się.
- To jak z imionami? - Spytała Leigh-Anne.
Spojrzeliśmy na siebie z Erickiem.
- Blanca.
- Mia.
Powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Blanca. - Powtórzyłam.
- I Mia.
W pewnym momencie chłopcy zaczęli debatować nad wyglądem naszych dzieci.
- Będą miały oczy Pezz. - Orzekł Richard.
- To na pewno. Ale włosy Ericka. - Powiedział Chris.
- Nie no, gdzie, na pewno będą blondynkami! - Zaprzeczył Joel.
- Właśnie, że nie.
- Właśnie, że tak.
- A bo nie!
- A bo tak!
- A bo nie!
- Chłopaki do kurwy nędzy wynoście się stąd!Wszyscy się wynoście! - Nakrzyczałam na nich w końcu. Nie potrzebowałam w tym momencie wysłuchiwać ich krzyków.
- Dobra, już będziemy cicho. - Mruknął Chris.
- Nie, wynocha! Już!
Po dziesięciu długich, wyczerpujących godzinach na świat przyszła Blanca, a jedenaście minut później Mia.
- Moja dzielna dziewczynka. - Pocałował mnie Erick.
Po kilkudziesięciu minutach pielęgniarka przyniosła do nas dziewczynki.
- Proszę bardzo, to Mia... - Podała mi córeczkę. - i Blanca. - Podała ją Erickowi.
- No i Chris miał rację. - Szepnęłam.
- Ale oczy mają twoje.
- Są śliczne. - Powiedziałam ze łzami w oczach.
- I nasze.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Po chwili w środku pojawili się rodzice Ericka oraz dziewczyny z chłopakami.
- Piękności moje. - Szepnęła mama chłopaka.
Już dwa dni później mogłyśmy wrócić do domu.
- Ej, słuchajcie. - Zaczęła Leigh-Anne, gdy siedzieliśmy w salonie. - Z Richardem będziemy chcieli zacząć urządzać pokój dla Ali, bo jest już za duża, żeby spać z nami, więc mówię, bo wasze dzieciaki lada chwila też będą duże i za jednym bałaganem i wy moglibyście ogarnąć te pokoje. Wiecie, tylko mówię, ale chodzi o to, żeby pierdyliard razy się z tym nie pieprzyć.
Razem stwierdziliśmy, że Leigh ma rację. Ale potem... potem to dopiero było.
Informacja dnia: stalkerzy jednak są przydatni.
Dostałam SMS ze zdjęciem naszych chłopców.
Z klubu ze striptizem.
Leigh-Anne
Na zdjęcia każda zareagowała na swój sposób. Perrie i Becky zaczęły się drzeć, Jesy usiłowała zachować spokój, ale widziałam, że aż się w niej gotowało. Jade natomiast zatkało, w końcu Chrade to idealna para jakich mało. A ja? Nie wiem, stałam tam i nie bardzo wiedziałam, jak się zachować. W klubie raz Richard mnie zdradził, potem się upił i chciał uderzyć, a teraz? Czy ja mu w czymś nie wystarczam do cholery?!
- Jesteś pieprzonym idiotą! - Krzyczała Becks.
- Czy tobie czegoś brakuje? - Spytała gorzko Jade.
Dziewczyny się przekrzykiwały, a ja skupiałam się na tym, żeby się nie rozpłakać.
Uratowała mnie Aaliyah. Podbiegła do mnie (bo od pewnego czasu już chodzi) i wyciągnęła rączki. Wzięłam ją na ręce.
- Mama. - Powiedziała.
Pierwsze słowo. Mama. Skierowane do mnie.
Wszyscy ucichli i na nas spojrzeli.
- Tak, mama. - Powiedziałam wzruszona i ją przytuliłam. - Chodź, zrobimy obiadek, a oni niech się tu dalej kłócą, hm?
***
Drama timeeee...
#teamDziewczyny czy #teamChłopaki?
CZYTASZ
Barcelona IV: We are friends for life
FanfictionMinione miesiące obróciły życie dziesiątki przyjaciół do góry nogami. Wobec faktu, że Jade i Parrie zaszły w ciążę, dziewczyny musiały przełożyć trasę koncertową. Dla każdej z par oznacza to pół roku skradzione tylko dla siebie... i pół roku więcej...
2. "Tak więc jechaliśmy na porodówkę z policyjną eskortą."
Zacznij od początku