7. Mgła

16 3 1
                                    

Zack stanął przed drzwiami by opanować oddech i wejść do komnaty Siri. Po chwili dogoniła go jego siostra - Scarlett i zdjęła z szyi lśniący lazurem amulet.
- Dzięki niemu będziesz niewidzialny i niewyczuwalny, a także nikt Cię nie usłyszy. Nie mów nikomu, że go posiadam. Porozmawiamy o tym później. A teraz idź wreszcie po ten dziennik! - wyszeptała blondynka i odeszła w stronę schodów.
Zack nałożył amulet, który rozbłysł na jego szyi niczym Słońce odbite w lustrze. To chyba znak że osłona działa - pomyślał i wszedł do pokoju. Siri spała głęboko. Dzięki amuletowi chłopak nie musiał się skradać i bez problemu wyciągnął dziennik spod poduszki śpiącej piękności. Popatrzył na nią chwilę i wyszedł z pokoju. Za drzwiami zdjął amulet i schował do kieszeni. Genialne urządzenie, skąd ona je ma... - pomyślał Zack i szybkim krokiem udał się do pokoju Adary.
- Co takiego strasznego kryje się w tym dzienniku, Adaro? - zapytał szarowłosy.
- Nie Twój interes. - chrząknął Josh u progu drzwi.
- Josh ma rację. Zack, na Ciebie już pora, zostaw nas samych. A zapomniałabym! Dostaniesz swoje wynagrodzenie za tę misję - rzekła Adara.
- Czy moim wynagrodzeniem może być wiedza? - zapytał, trochę zbyt arogancko, wychodząc.
Adara uśmiechnęła się tylko i drzwi zatrzasnęły się za nim. Zack postanowił, że nie da za wygraną i nałożył amulet ponownie.
- Adara, poczekaj. Coś mi tu nie gra, czuje że moja tętnica promieniowa pulsuje. Ktoś właśnie używa magii... - mruknął zirytowany Josh. Adara przewróciła oczyma, machnęła ręką z góry do dołu odsłaniając Zacka.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie używaj magii przeciwko mnie, dobrze Ci radzę. - mówiła, zdecydowanie zbyt spokojnie, Adara. - Oddaj amulet swojej siostrze i zastanów się nad swoimi czynami, błądzisz chłopcze i nawet nie wiesz jak bardzo.
- Przepraszam. A teraz już naprawdę sobie pójdę... - powiedział zmieszany Zack. Drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem. Adara patrzyła wymownie na Josha, który po chwili skupienia kiwnął jej twierdząco głową.
- Ufam Ci Joshu, najbardziej ze wszystkich tutaj domowników. Wiesz dlaczego? - zaczęła Adara.
- Wiem. - odpowiedział Josh, a jego oczy zaszły jakby mgłą.

☁️☁️☁️

Mały chłopiec, na oko miał 10 lat grał w piłkę nożną ze swoim ojcem. Wygłupiali się i krzyczeli na całe podwórze. Podeszła do nich kobieta, bardzo ładna. Kasztanowe włosy, wysoka, ale jej szare oczy błyszczały chłodem, sprawiały że było w niej coś nieprzyjemnego. Mężczyzna wraz z synem natychmiast się uciszyli. Chłopiec wziął piłkę pod pachę i we dwoje poszli w stronę kobiety. Cała trójka udała się do niewielkiego domu z cegieł, przytulnego. Zasiedli do kolacji.
- Fajnie się grało, co młody? Kiedyś będziesz mistrzem! - powiedział z uśmiechem mężczyzna o złotych włosach i czekoladowych oczach. Kobieta nawet się nie uśmiechnęła. Chłopiec przytaknął tylko i po chwili oznajmił, że jest zmęczony i idzie się położyć do snu. Oczywiście skłamał. Każdej nocy badał coś niesamowitego. Kiedy strzelał swoimi palcami leciały z nich iskry, maleńkie błyskawice. Pewnego razu zakradł się do biblioteki swojej matki i zainteresował go dziennik, który trzymała w gablotce i nie pozwalała dotykać. Rzucił okiem na niektóre strony i od razu je zapamiętał. Były to różnego rodzaju zaklęcia i umiejętności, które sobie szkolił właśnie nocą, gdy rodzice kłócili się I byli pewni, że ich czekoladowo-szarooki synek śpi. Po kilku miesiącach nocnych praktyk chłopiec potrafił w swoich dłoniach zmaterializować każdy żywioł, świetnie opanował manipulację i różnego rodzaju uroki co ułatwiało mu życie. Minęło 5 lat aż nauczył się wszystkiego z magicznych ksiąg z biblioteki matki. To było jedyne co miał od niej. Nixcalidi Brillante była wiecznie cicha, prawie nie rozmawiała z synem, zazwyczaj nie było jej w domu, nikt nie zdawał sobie sprawy dlaczego, była zimna, jakby pozbawiona emocji, miała określone jakieś cele, ale nikt nie wiedział jakie I nikomu nie było dane wiedzieć. Rodzina nie była dla niej, zdecydowanie. Ze swoim mężem, Jonathanem, wciąż się kłócili. Pewnego razu, kilka dni po 15 urodzinach syna, O których nawet nie wiedziała, odbyła się bardzo poważna kłótnia między tą dwójką.
- Nixie, proszę Cię opanuj się...
- Jak mam być spokojna kiedy wszystko wymyka się spod kontroli! On może odebrać mi władzę, widziałam co wyczynia i do czego jest zdolny!
- Po Tobie ma te zdolności i jest to wspaniałe, powinnaś go zawieźć do Shifaunmer, żeby odpowiednie osoby go wyszkoliły. To byłoby wspaniałe!
- Milcz Jonathanie! Moc nie jest nikomu potrzebna, zamierzam się jej wyrzec, gdy sięgnę szczytu. A jeśli na tym świecie ja nie będę miała mocy to nikt nie będzie miał!
- Dlaczego uważasz to za przekleństwo, kochałaś swoje życie, czemu chcesz wszystko zmienić? Nixie?
- Nie nazywaj mnie tak! Wszystko się zmieniło odkąd spłodziłeś mi żywe kłopoty! Od początku było widać czyja krew w nim płynie. Przeklęty!
- Bądź ciszej, bo usłyszy. Chociaż I tak pewnie go to nie zaboli. To silny chłopak. W dodatku mądry, wie że go nie kochasz, jesteś słabą aktorką.
- Tak? To dlaczego Ty masz nadzieję, że cokolwiek jesteś w stanie zmienić? Mam wielkie plany i Ty mi w nich nie przeszkodzisz. Żebyś nawet nie próbował muszę podjąć pewne kroki.
Wtedy chłopak wyszedł z ukrycia i stanął w progu drzwi. Nixcalidi nie zauważyła go, była zbyt zajęta tworzeniem przed sobą jakiejś kuli. Karmelowowłosy nie miał pojęcia co to za rodzaj magii, miał złe przeczucia.
- Nixie, będziesz tego żałowała.
- Przepraszam, ale nie mam wyjścia, każdy kto wejdzie mi w drogę tak skończy! - krzyknęła i zaczęła się unosić. Po chwili kula poleciała wprost na Jonathana Brillante, który widząc przez ostatnie sekundy swojego życia ukochanego syna zdołał tylko krzyknąć "Josh, nie jesteś sam" i jego ciało obróciło się w pył. Josha zamurowało, Nixcalidi otrzepała garnitur z popiołu, który po chwili zajął się ogniem i zniknął zupełnie. Odwróciła się i spojrzała lodowatym wzrokiem na syna. Josh wiedział co zaraz się wydarzy. Od razu niemalże rzucił zaklęcie klatki i osłony na matkę, na swoją osobę zastosował super szybkość. Pobiegł do gabinetu wpakował w plecak książki, które były mu potrzebne i po raz pierwszy w życiu teleportował się. W duchu modlił się, żeby wyrodna matka go nie doścignęła.
Nixcalidi dość szybko uwolniła się z pułapki i pofrunęła do gabinetu na zmaterializowanych skrzydłach. Gabinet był pusty, nie było ani Josha ani ksiąg.
- Teleportował się. - stwierdziła dysząc. - Ogólnie rzecz biorąc nie przeżyje tego, jest za młody i nie ma doświadczenia, nie ma szans żeby żył. - uspokoiła się i po raz pierwszy od kilku lat uśmiech zawitał na jej twarzy. Podeszła do ściany od strony okna i zaczęła wystukiwać rytm. Regał z książkami zmienił się nagle w drzwi. Z kieszeni wyjęła klucz i zniknęła za drzwiami. Po chwili dom eksplodował. Okoliczni ludzie wzięli to za wybuch gazu, stwierdzono zgon całej rodziny, sąsiedztwo pogrążyło się w żałobie. Nikt nigdy nie wpadłby na to co naprawdę wydarzyło się w domu rodziny Brillante.

☁️☁️☁️

Josh obudził się przy jakiejś łące, ale nie normalnej. Było wokół mnóstwo ludzi, dziko skakali i krzyczeli. Było bardzo głośno. Gdy się podniósł zauważył, że kilometr dalej stoi scena. Trafił na festiwal. Było ciepło, za ciepło. Dodatkowo obecność tylu ludzi powodowała mdłości przez panującą duchotę. Postanowił się rozejrzeć za jakimś jedzeniem, w kieszeni zawsze nosił portfel, więc nie musiał się martwić o to czy zdołał go zabrać uciekając od matki. Na myśl o wydarzeniach w domu przeszył go dreszcz. Musiał zacząć życie od nowa, a nawet nie wiedział gdzie jest I ile czasu zajęła mu teleportacja. Nikt nie mówił, że będzie łatwo - pomyślał. Chciał ruszyć dalej, ale usłyszał krzyk, strasznie piskliwy, wołający o pomoc. Postanowił ruszyć jego śladem. Okazało się, że w jacyś idioci chcieli zbić dziewczynkę, oj nieładnie, trzeba im pokazać prawdziwe umiejętności, stwierdził chłopak. Pomyślał, że musi wypróbować swoją formę, więc potraktował zbójów zaklęciami żywiołów oraz swoją specjalnością - elektrycznością i wyjawił dziewczę z opresji. Dziewczyna rzuciła się mu na szyję i pocałowała w policzek. Josh gwałtownie się odsunął i zobaczył, że wbrew pozorom to nie była mała dziewczynka, ale już prawie dorosła kobieta. Była bardzo drobna, miała duże niebieskie oczy i platynowe włosy sięgające do pasa z grzywką spiętą do tyłu w malutkiego koczka. Wydawała się sympatyczna.
- Dziękuję Ci za ratunek. Jestem Alyssa. - zarumieniła się urocza dziewczyna.
- Josh. - podał jej rękę - Słuchaj, podałabyś mi dzisiejszą datę?
- Mamy rok 3788, 30 czerwca. Zgubiłeś się? - zmartwiła się Alyssa
- Coś w tym rodzaju... Dzisiaj kończę 16 lat, no popatrz. - mruknął Josh.
- O no to wszystkiego co najlepsze! Ja skończę 16 w grudniu, team '72 - zaśmiała się i przytuliła nowego kolegę. Josh odsunął ją i uśmiechnął się po czym odszedł w swoją stronę, ale Alyssa zdążyła krzyknąć mu na pożegnanie, że jest mu dozgonnie wdzięczna. Josh odwrócił się I uśmiechnął do niej.

☁️☁️☁️

Wyruszył w podróż chcąc ułożyć swoje myśli. Początkowo nie mógł się pozbierać po wszystkich wydarzeniach. Pomimo, że był rok w portalu, pamiętał wszystko jakby wydarzyło się przed chwilą. Postanowił, że chce zrezygnować z magii, chce być normalnym człowiekiem. Jednak nie na długo postanowienie to utrzymał, ponieważ musiał jakoś przetrwać. I tak trwał samotnie podróżując aż pewnego dnia dotarł tam, gdzie powinien być zawsze. Serce doprowadziło go do grodu Shifaunmer, którego wrota były otoczone mgłą, zupełnie jak on, Josh Brillante zaślepiony mgłą wspomnień przeszłości. Żeby tam wejść musiał się jej pozbyć...

White Rose 🤍Where stories live. Discover now