14; rewolucja

1K 147 72
                                    

Denki sam nie wiedział, jak to się stało, że zaprzyjaźnił się ze swoją aktualną grupą znajomych. To znaczy, tak wiedział, że poznali się wszyscy w liceum. Sero znał od pieluch, Bakugou zaczepił go na korytarzu, wpychając mu w rękę brelok z napisem „Głosuj na Króla Morderczej Eksplozji! Wysadzę budę nowymi pomysłami!" (wygrał wtedy te wybory do samorządu), Mina w pierwszej klasie zeszła się z Hantą, więc z automatu zaczął się z nią przyjaźnić, a Kirishima znał się z Ashido, więc... Właściwie to wszystko było wtedy pokręcone, a mieli jedynie po niecałe piętnaście lat i strasznie żenujące pomysły na wykorzystanie nadmiaru wolnego czasu.

Może nie miał zaznaczonej daty, kiedy zaczęła się tak właściwie ich przyjaźń, bo nigdy nie starał się nawet definiować. Po prostu na początku do ich stolika dosiadła się Mina — niska dziewczyna, z ciemnymi lokami upiętymi za pomocą mnóstwa kolorowych spinek, bujającymi się na boki kolczykami oraz budową ciała klepsydry, ładnie wyeksponowaną mom jeansami i obcisłym topem w poziome pasy. Spytała, czy nie chcieliby pomóc jej w projekcie na socjologię, bo wyglądają na równych typów. Kolejnego dnia miejsce obok niej zajął Kirishima z fatalnie pofarbowanymi włosami, bandaną na nadgarstku, z rękawicami bokserskimi przewieszonymi przez ramię i uśmiechem tak dużym, że Denki bał się, że popękają mu naczynka na twarzy. Ale przyniósł każdemu burgera, więc go nie wywalili. Trzymali się taką kupą kilka miesięcy. W lutym Ashido siedziała już na kolanach Sero, a Eijiro pod koniec marca przyprowadził Katsukiego, który wyglądał, jakby miał zaraz wywrócić ich tace do góry nogami, a potem na nich nawrzeszczeć, że należą do totalnego niżu społecznego (swoją drogą, zrobił do na początku drugiej klasy). Okazał się nawet równym gościem, cholernie mądrym, trochę narwanym, ale równie chętnym do działania, co do przeorania czyjegoś trawnika autem za gnębienie młodszym. Chyba tylko dzięki niemu Kaminari zdał hiszpański, a w sumie to dzięki jego niekonwencjonalnej nauce. Dosłownie dzwonił do niego o trzeciej i zadawał najdurniejsze pytania, jakie potrafił wymyślić. Coś w stylu: ,,¿Cual es tu signo de zodiaco?"*, „Koleś, jest druga piętnaście".

Największy kryzys przeżyli, kiedy Sero i Mina zerwali w wakacje. Ashido otrząsnęła się szybko, ale ze względu na swój honor zablokowała i Kaminariego, i swojego byłego na cały sierpień. Na wszystkich komunikatorach. Potem Hanta sypnął coś głupiego i całą szkołę obeszła plotka, że eks kapitana drużyny tenisa kradnie. Czy powiedział wtedy, że kradnie? Tak, serca. Ale głąby z jego składu nie umieli zrozumieć nawet najprostszej metafory. Mina serio nie potrafiła sobie wtedy radzić z takimi rzeczami. A Katsuki z emocjami. Przyjechał do domu Sero i pobił go w jego ogródku, a potem przeżyli chyba najszczerszą rozmowę, jadąc do szpitala, słuchając jazzu z pierwszej lepszej kasety znalezionej w schowku. Oby dwoje byli w trawie, a koszulka bruneta w palmy była uplamiona sosem tysiąca wysp, który wypłynął na nią podczas jedzenia hot dogów. Usiedli w poczekalni na niewygodnych plastikowych krzesełkach i w milczeniu wpatrywali się w Fox News wyświetlane na dużym telewizorze w rogu pomieszczenia.

— Nie jesteś jednak takim skurwysynem, Hanta — powiedział wtedy Katsuki. Chwilę potem wydarła się na niego przez telefon mama, pytając, gdzie są jej kluczyki do auta. Dopiero po rozłączeniu się zorientowała się, że nie brakuje tylko ich, bo garaż też był pusty.

Od Ashido też wtedy oberwał. Piekł go nie tylko policzek, ale i sumienie, choć to naprawdę nie była jego wina. Pielęgniarka nawet go nie pytała. Opatrzyła go, bo przy wymierzonym ciosie Mina całkiem przypadkiem zapomniała, że ma pierścionek z wystającym kamieniem szlachetnym i tak pozostawiła po tej pierwszej miłości trwały ślad w postaci blizny. Jedynym w to wszystko niezamieszanym pozostał wtedy Denki, który zaprowadził go, co prawda, do higienistki, ale zniknął zaraz po tym, żeby dorwać popcorn w automacie obok sali sportowej, bo miał cichą nadzieję na ciekawsze przedstawienie na przerwie na lunch. Nie doczekał się. Zjedli zamiast tego razem tę prażoną kukurydzę i to było tysiąc razy lepsze.

W trzeciej klasie w życiu Denkiego Kaminariego nastąpił całkowity przełom w jego sferze uczuciowej. Rewolucją nazywał Shouto. Wystrzelił do niego. Pocisk z szybszego bicia serca, spoconych dłoni i motyli w brzuchu, trafił centralnie w jego klatkę piersiową. Pierwszy raz, kiedy dosiadł się o niego na historii USA, nie wydawał się na kogoś z pozwoleniem na broń, w dodatku tak niebezpieczną jak zauroczenie. Krótko po tym zaczął zauważać wszystko to, co wskazywało na to, że faktycznie mógł do niego celować spluwą - miękkie rysy, jasne kosmyki opadające na czoło, jakby dopiero co zdjął czapkę, prosty nos, półpełne usta i podbródek oparty o kościstą dłoń zwieńczoną długimi, pajęczymi palcami. Na koniec pierwszego półrocza miał ledwo co D z tego przedmiotu, bo zamiast słuchać nauczyciela, wolał wgapiać się bezczelnie w marmurowe oblicze kolegi z ławki. Pierwszy raz, kiedy zawiązali rozmowę, nastąpił, kiedy Todoroki zadowolony z siebie wmaszerował do klasy z pofarbowaną połową włosów.

— Fuyumi ćwiczyła na mnie farbowanie — odpowiedział mu wtedy na nieme pytanie. Denki znał jego siostrę. Przed skończeniem szkoły przewodniczyła kółkiem botanicznym, dopóki jej miejsca nie zajęła uczennica z wymiany, Ibuki (w której krótki czas był zakochany; nigdy nie dostał tak boleśnie do zrozumienia, że nie podoba się komukolwiek).

Od tamtego momentu rozmawiali już co lekcje. Później zaczęli też po nich.

Denki czuł się przy Shouto mocno przeciętną czwórką przy dziesiątce. Zwłaszcza gdy szli obok siebie szkolnym korytarzem. Czuł, że był od niego znacznie lepszy, nie tylko pod względem urody. Bo więcej miał od niego też manier, wyczucia i inteligencji. Do tego pokłady spokoju tak wielkie, że mogłby wyrównać największą depresję w Stanach z ziemią. Todoroki był z całkiem innego świata. Różnice między nimi były może nie kolosalne, ale na pewno widoczne — chociażby wystarczyło spojrzeć na kwestię towarzyską. Denki był cholernie elastyczny, potrafił dopasować się wszędzie, zabawić prawie każde towarzystwo, opowiadać śmieszne żart i przesuwać swoje morale. Shouto trzymał się swoich zasad prawie zawsze i stronił raczej od poznawanie dużej grupy ludzi. Wolał wybierać sam osoby do rozmowy. Społeczność szkolna też lubiła ich z różnych powodów, więc zetknięcie się definicji czystej frawoli oraz rzetelności było całkiem nieoczekiwane. Każdy od pierwszego tygodnia czekał na oficjalne potwierdzenie związku Yaoyorozu i Todorokiego... A tutaj takie rozczarowanie. Bo właśnie tym stał się wtedy Kaminari. Rozczarowaniem. Czym innym mógł być w porównaniu do Momo? Wicekapitanki cheerleaderek, miłej dla każdego, pomocnej w każdej dziedzinie, zawsze w nienagannym stroju, potrafiącą przeprowadzić rozmowę na poziomie,

Ostatecznie dobił do końca junior year i miał spędzić najlepsze wakacje swojego życia z przyjaciółmi i chłopakiem. Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. W przypadku Kaminariego był to naprawdę moment. Kilka sekund, aby zrujnować wszystko, co miał.

Piorunu uderzającego w dom nie da się przecież spowolnić, aby nastolatek miał chwilę na ustawienie wszystkiego na swoje miejsce, złożenie klocków swojego życia. 

---

nigdy nie byłam chyba tak niepewna jakości tekstu, a jednocześnie tak sfrustrowana pisaniem prostych zdań. swoją drogą, miłego tygodnia !

BITTERSWEET. shinkami ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz