12; transport uczuć

1K 153 128
                                    

Pierwszym co doszło do Shinsou po wyjściu z pokoju, był intensywny zapach czegoś przyjemnego, ale ciężkiego do zdefiniowania. Zamknął za sobą drzwi, przekręcając gałkę, i dopiero zauważył Neijre pochyloną nad dużą, plastikową torbą i żółtym logo Ikei, zapakowaną do połowy. Hado wydawała się w dobrych nastroju, tak przynajmniej wywnioskował po uniesionych do góry kącikach ust. Niebieskie włosy spięte miała w luźnego koka, poskręcane w loczki kosmyki, które spływały po jej skroniach, wyglądały bardziej uroczo niż niechlujnie. Hitoshi był przyzwyczajony, że rzeczy, za których innych by skrytykował, na dziewczynie wyglądały cudownie. Zresztą porównując do jego aktualnego stanu, chyba każdy prezentował się lepiej. Koronkowa koszula opiekunki połączona z kraciastą, beżową sukienką przed kolano i grubymi rajstopami wyglądała o niebo lepiej niż wiszący na studencie jak na wieszaku za duży T-Shirt we wściekłym żółtym kolorze, poplamiony wczorajszą kawą i sprane dresy.

— Co tak pachnie? — Pierwszy wyszedł z inicjacją rozmowy po zauważeniu, że nie zwróciła na niego zbyt dużej uwagi. Był zmęczony mimo dziewięciu godzin snu, do tego jakiś taki cholernie zmarnowany i otępiały.

— Churros. Koleżanka wysłała mi przepis. — Wyprostowała się i posłała mu tak szeroki uśmiech, że musiał zamrugać dwa razy, bo nie był w stanie uwierzyć, że naprawdę ktoś może mieć tak dobry humor rano.

— Ta z Hiszpanii?

— Tak, właśnie ta. Idź się ogarnij i zjedz coś, bo papa powiedział, że podwiezie cię do tego chłopaka od Cheddara, jak tylko się zbierzesz. — Wskazała wymownie głową na salon, z którego dochodził dźwięk włączonego telewizora, zapewne na wiadomościach ze świata. — A i sprawdź jeszcze, czy wszystko spakowałam i weź z szafy transporter dla kota.

— Hej, czy ktoś w tym domu pamięta, że potrafię prowadzić i mógłbym pożyczyć auto, bo nie mam piętnastu lat? — spytał na tyle głośno, żeby zagłuszyć odbiornik, jednak oprócz parsknięcia Neijre nie uzyskał żadnej odpowiedzi na ten temat.

— Hej, czy ktoś w tym domu pamięta, że pracuję tutaj teoretycznie tylko czterdzieści godzin tygodniowo? — Hado wybuchnęła śmiechem po rzuconym z dużego pokoju „czterdzieści trzy!". — Spadaj się przebierać, Hit. — Na odchodne klepnęła po w ramię.

Shinsou nie wiedział, jak powinien zareagować na słowa o pracy, bo sam czasami zapominał, że Neijre nie jest częścią ich rodziny i za czas z nimi ma wypłacaną pensję. Wydawało się to odrealnione, że spędzać z nimi czas powinna niecałe siedem godzin dziennie. Po wyjechaniu z domu nie odczuwał tego aż tak. Była jak jego starsza siostra, wiedziała o nim więcej niż przyjaciele. To ona pocieszała go po pierwszym zerwaniu, ona witała go z najszerszym uśmiechem, ona dawała mu złote rady co do wyboru szkoły i ona rozwiązywała z nim próbne egzaminy. On natomiast znał jej znajomych, był największym fanem jej wypieków i eksperymentów w kuchni, zanosił jej usprawiedliwienia nauczycielom. Nie potrafiłby wyobrazić sobie domu bez Hado. Hado była słodkim zapachem unoszącym się w powietrzu, trzaskającym kominkiem, gorącą czekoladą, filarem, bez którego runąłby już w połowie liceum, mimo że bywała naiwna, nazywała go „Hit" i nie akceptowała pesymistycznego postrzegania przeszłości, twierdząc, że każdy błąd niesie za sobą naukę.

Chwilę później, siedząc w łazience, próbował jakkolwiek ułożyć włosy, ale te plątały się, kołtuniły i ostatecznie wyglądał jeszcze gorzej, bo naelektryzowane szczotką kosmyki stały dęba i za nich nie chciały zostać zrównane ze swoimi towarzyszkami w niedoli. Ze szczoteczką w buzi spróbował je jeszcze przygładzić, jednak skończyło się to na przeciągłym westchnięciu i zmrużeniu oczy w chwilowym przypływie nienawiści do siebie. Nie, żeby chciał zaimponować jakiemuś chłopakowi, który będzie zajmował się jego kotem. Na pewno nie swoim wyglądem trupa, zniszczonymi farbowaniem włosami i worami pod oczami mimo wystarczającej ilości snu.

BITTERSWEET. shinkami ✔Where stories live. Discover now