Rozdział 15

11.2K 544 505
                                    


NICOLE

Zawsze uważałam, że prawda była najważniejsza. Nie ważne, jak bolesna i straszna była, to tylko ona mogła nas ocalić od samounicestwienia i całkowitego zniszczenia. Świat był coraz bardziej brutalny i zakłamany. Myślałam, że można by to zmienić, gdyby ludzie chcieli być szczerzy. Kiedy dowiedziałam się o sekretach moich rodziców, mój świat legł w gruzach. Usłyszałam przewinienia i grzechy ojca, a wtedy w mojej głowie rozbrzmiał donośny głos, jak na sali sądowej. Usłyszałam wyrok, który bez zwątpienia i współczucia ogłosił. On był winny, a ten wewnętrzny głos był moim sumieniem, bo uratowałam zwyrodnialca przed egzekucją.

Nie wiedziałam, czy dręczyło mnie poczucie winy, bo uratowałam potwora czy dlatego, że tego samego wieczoru uciekł i ślad po nim zaginął. Nie dościgła go kara i każda skrzywdzona przez niego osoba, będzie również moją ofiarą. Leżałam, tępo wpatrując się w biały sufit i oddychałam, choć powietrze, które wypełniało płuca, przypominało żar, trawiący mnie od środka.

Tamtego wieczoru przekroczyłam próg pokoju i zatraciłam się we własnych myślach i uczuciach, które powoli mnie przygniatały, jak ciemiężca. Nieustannie leżałam, nie potrafiąc wstać i ruszyć na przód, bo jak żyć dalej, gdy wszystko w co do tej pory wierzyłam i co znałam, było kłamstwem? Mój ojciec był gwałcicielem i mordercą, a ja żyłam z nim pod jednym dachem. Nie wiedziałam o cierpieniu swojej przyjaciółki, nie okazałam jej wsparcia gdy zaczęła mnie unikać, aż w końcu wyjechała.

Chciałam przeleżeć w swoim łóżku resztę życia, zatracając się w mroku i wyrzutach sumienia, które stopniowe mnie niszczyły. Niestety nie mogłam zrealizować swojego planu, bo niezawodny Chris Wilson wtargnął do pokoju i siłą wyciągnął mnie z łóżka. Miałam cichą nadzieję, że chłopak zrezygnuje i da mi spokój, zostawiając mnie samą. On niestety miał swój plan, który zamierzał zrealizować z moja pomocą lub bez niej i tylko dlatego pojechałam z nim do szkoły.

Stojąc przed lustrem w damskiej toalecie widziałam tą sama Nicole, co kilka dni wcześniej z tą różnicą, że wewnątrz mnie panowało kompletne pobojowisko.

— Nie chcę tu być — mruknęłam, gdy Lily pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła na szkolny korytarz.

— Nikt z nas nie chce tu być, więc nie marudź — ziewnął Wilson.

— Mogłeś zostać w domu — rzuciłam z przekąsem, bo doskonale wiedziałam, że gdyby nie musiał wyciągać mnie siłą z domu, to zapewne przewracałby się na drugi bok.

— Chciałbym, ale musiałem być twoim głosem rozsądku. Za chwile groziłaby ci nie klasyfikacja i żegnaj studenckie życie — odgryzł się, machając na koniec ręką, nawiązując tym do mojego pożegnania ze studiami.

Pozostawiłam to bez komentarza i niechętnie powłóczyłam nogami, zbliżając się do klasy, w której miałam mieć kolejne dłużące się lekcje. Przez cały dzień i tak nie potrafiłam się skupić na prowadzonych zajęciach i wiedzy, którą bezskutecznie nauczyciele próbowali nam wbić do głowy. Wszystkie moje myśli nieustannie krążyły wokół bruneta, mojego ojca, Amy i nowych informacji, które niespodziewanie wypłynęły na wierzch.

Nie spostrzegłam nawet, kiedy skończyła się ostatnia lekcja. Chciałam wrócić do domu i zasnąć, unikając swojej matki, która nieustannie próbowała ze mną porozmawiać. Niestety nie byłam gotowa na tą rozmowę, zwyczajnie bałam się tego, co mogłam od niej usłyszeć.

— Idziemy wieczorem na miasto? — zapytał Chris, trącając mnie w ramię, gdy przechodziliśmy wolnym krokiem przez parking.

— Muszę się spotkać z Jordanem, więc ja odpadam — odpowiedziała dziwnie spięta blondynka.

HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now