Rozdział 4

14.4K 623 1.1K
                                    


NATHANIEL

Wypaliłem kolejnego papierosa, obserwując w milczeniu Harrison, która flirtowała od jakiś dziesięciu minut z barmanem. Odchyliłem głowę i przymknąłem powieki, wsłuchując się w brzmienie starej rockowej piosenki. Zabębniłem palcami w drewniany blat stolika do rytmu perkusji, którą wychwyciłem w utworze. Próbowałem zebrać myśli po rozmowie z Costello i zaplanować swój następny krok. Ostatni tydzień wystarczająco się skomplikował przez niespodziewane spotkania z Nicole, które pociągnęły za sobą pewne konsekwencje. Oczywiście, mogłem zignorować jej obecność w porcie, czy wybryk brunetki na imprezie u Evansa. Łatwiej byłoby udawać, że jej nie widziałem niż użerać się z pijaną i upartą dziewczyną.

— Stary, co z tobą?

Otworzyłem niechętnie powieki i spojrzałem na Willa, który postawił pośrodku stołu tacę z piwami. Ciężko westchnąłem i zacisnąłem dłoń na jednej z otwartych butelek, po czym przysunąłem gwint do ust. Upiłem kilka łyków i zerknąłem na Jonesa, który nadal oczekiwał odpowiedzi.

— Dziwne pytanie — mruknąłem, poruszając na boki zesztywniałym karkiem.

— Issac przywiezie tego gościa od Costello — oznajmił, szurając krzesłem po drewnianej podłodze.

— To dobrze.

Will przyglądał mi się chwilę, popijając swoje piwo i czekałem na kolejne pytanie. Znaliśmy się już kilka lat i wiedziałem, że wcześniej czy później będzie próbować coś ze mnie wyciągnąć. Ostatnimi czasy stałem się bardziej milczący niż zazwyczaj i pewnie w swoim gronie już zrobili mi psychoanalizę, docierając do niesłychanie ciekawych wniosków. Niewiele było osób, którym ufałem i wśród nich był Jones, ale kierowałem się w życiu jasną zasadą. Im mniej osób się do mnie zbliży, tym mniej zdoła wbić mi nóż w plecy.

— Jesteś pewien, że chcesz się nim zająć? — zadał w końcu pytanie, które od początku spotkania musiało go męczyć.

— Tak.

— Serio? — prychnął. — To jest cała twoja odpowiedź?

— A co mam ci powiedzieć? Zajmę się nim i rozwiąże problem. — Wzruszyłem ramionami, dopijając piwo do końca.

— Masz kurwa zabić człowieka — wysyczał, próbując wzbudzić we mnie jakieś emocje.

— Głośniej Will — zakpiłem, zerkając na poddenerwowanego kelnera, który ocierał kufle za barem. — Nie pierwszy i nieostatni raz ktoś zginie — dodałem spokojniejszym tonem, zgarniając z blatu wibrujący telefon.

— Myślę, że co innego jest zabić kogoś w bójce czy wyścigach — szepnął, pochylając się nieco w moim kierunku. — Ale morderstwo, Nate?

— To egzekucja — przypomniałem.

— Czyli morderstwo — kontynuował, idąc w zaparte.

Wypuściłem ze świstem powietrze z płuc i gwałtownie wstałem z miejsca, odstawiając z hukiem krzesło. Zacisnąłem dłoń na kluczykach do samochodu i telefonie, po czym pochyliłem się nad przyjacielem.

— To poniesienie konsekwencji za zdradę i nielojalność. — Mój ton był stanowczy i choć nie zwykłem używać go w rozmowie z przyjaciółmi, to wiedziałem, że musiałem wyznaczyć granicę.

Nigdy nie chciałem takiego życia, ale podjąłem decyzje, które mnie do tego zmusiły. Zgodziłem się na układ z Costello by wymierzyć sprawiedliwość, której prawo nigdy by nie wymierzyło. Chciałem patrzeć, jak skurwiel, który odebrał mi niemal wszystko, będzie błagać na kolanach o litość. Chciałem, żeby się kajał i płakał z bólu tak samo, gdy ona płakała w dzień i w noc po tym co jej zrobił.

HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now