Rozdział 7

12.7K 541 538
                                    


NICOLE

Przebudziłam się z niewielkim bólem głowy, leniwie przewracając na drugi bok. Nie było mi dane jednak spać dalej, ponieważ coś twardego wbijało się w moje plecy. Otworzyłam powoli zaspane powieki, mrugając parokrotnie zanim byłam w stanie dojrzeć, co lub kto był obok mnie. Dostrzegając blond czuprynę Chrisa, ciężko westchnęłam i przeciągnęłam się, wydając z siebie bliżej niezidentyfikowane dźwięki.

— Co ty w morświna się bawisz? — wymamrotał, nakładając poduszkę na głowę.

— Spierdalaj. — Uderzyłam go na oślep i pech chciał, że trafiłam ręką w najwrażliwsze miejsce u mężczyzn.

Głośny krzyk opuścił usta Wilsona i zanim zdążyłam przeprosił, chłopak zwijał się z bólu. Nie planowałam budzić go tak brutalnie chociaż za tekst o morświnie mu się należało. Podźwignęłam się i ziewnęłam, przyglądając się skomlącemu przyjacielowi.

— No już nie płacz. — Poklepałam go po plecach. — Do wesela się zagoi.

— Psychopatka. — Zgromił mnie wzrokiem, gdy tylko wyplątał się z kołdry.

— Zraniło mnie to dogłębnie, ale powiedz, co ty do cholery tu robisz? — Zmarszczyłam brwi, rozglądając się po swoim pokoju.

Nie pamiętałam, jak trafiliśmy do domu i skąd wziął się w moim łóżku Chris. Zerknęłam odruchowo w dół, upewniając się, że po alkoholu nie zrobiliśmy nic głupiego. Odetchnęłam z ulga, gdy się zorientowałam, że wszystkie ubrania nadal miałam na sobie. Przeczesałam palcami splątane włosy i zerknęłam na równie zdezorientowanego chłopaka.

— Nie pamiętam — odpowiedział po długiej chwili ciszy.

— Dobra. — Machnęłam ręką od niechcenia i usiadłam na skraju materacu. — Idę do kuchni po coś do picia. Przynieść ci? — zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam niezrozumiałe pomruki, przypominające jęki człowieka w stanie agonalnym.

Wywróciłam oczami i nie przejmując się swoim wyglądem wyszłam z pokoju, zostawiając za sobą uchylone drzwi. Przytrzymując się poręczy schodów, powoli stąpałam na kolejne stopnie i zastanawiałam się nad tą częścią wieczoru, której nie pamiętałam. Pociągnęłam nosem, gdy owiał mnie chłodny powiew wiatru, który dostał się do domu przez otwarte drzwi tarasowe. Otrząsłam się i założyłam ręce na klatce piersiowej, mrużąc oczy. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam przy basenie wszystkich pozostałych uczestników wczorajszej imprezy.

— Jednak żyjesz — zauważył Alex, wygrzebując się z basenu.

— Ledwo — ziewnęłam. — Ja się zastanawiam, jak ty żyjesz skoro pierwszy odleciałeś.

— Wyspał się w klubie — wtrącił Nate, który nie oderwał nawet na chwilę wzroku od ekranu swojego telefonu.

— Fakt.

— Co z Chrisem? — zapytała Lily, odpychając od siebie ręce Jordana, który nie chciał jej wypuścić ze swoich ramion.

— Jeszcze żyje. — Zerknęłam przez ramię do kuchni i powróciłam spojrzeniem na przyjaciółkę. — Idę zanieść mu coś do picia i przyjdziemy za chwilę.

Powróciłam do domu i zgodnie z planem wzięłam z lodówki gazowaną wodę. Nucąc pod nosem melodię, która cisnęła mi się na język, podeszłam do schodów. Bezwiednie spojrzałam w stronę otwartych tarasowych drzwi, prze które miałam doskonały widok na swoich znajomych, brata i Nathaniela. Słabo westchnęłam, spuszczając wzrok i skierowałam się na piętro. Wspinając się powoli z lekkimi zawrotami głowy, odkręciłam butelkę i upiłam kilka łyków, zwilżając suche gardło.

HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz