Rozdział X | Get out!

328 22 7
                                    

Ilekroć czekałem na piątek czas zdawał się dłużyć w nieskończoność. Ale tym razem piątek nadszedł stanowczo za szybko, a wraz z nim zaplanowana kilka dni wcześniej impreza. Niby nie musiałem się szykować jakbym szedł na obiad z królową, ale mój stan psychiczny był nawet ciężki do określenia. Czułem pustkę, która po rozmowie z Brianem jeszcze bardziej się pogłębiła. Bo to strasznie męczące pragnąć czegoś i nie móc tego mieć,ale jeszcze gorsze jest to kiedy człowiek nie wie czego chce.Ostatnimi czasy w końcu poczułem, że ktoś się o mnie naprawdę troszczy, co oczywiście doceniałem. Jednak wydawało mi się, że trochę nadinterpretuje intencje Maya. Chce mi pomóc, bo jest moim przyjacielem. Tylko przyjacielem. Mimowolnie, przypomniałem sobie wszystkie spędzone razem z loczkiem chwile. Bitwa na śnieżki,wszystkie gonitwy po studiu, noce filmowe u Freda, dzień w schronisku... No i pocałunek. Tak, ten cholerny pocałunek, który był wywołany tylko przez dziecinną grę i podczas którego Brian na pewno nic nie poczuł. Cóż, ja też powinienem był nic nie poczuć. A jednak...

A teraz, siedząc przy barze nie byłem w stanie stwierdzić na czym polega mój problem. Byłem porządnie schlany, wokół było mnóstwo pięknych kobiet, a ja wciąż myślałem o Brianie. Z jednej strony to było chore, że nie mogę się pozbyć tego z głowy ani na chwilę, ale z drugiej... on miał takie delikatne usta... STOP! "Roger, jesteś pijany"- powiedziałem sobie w myślach i starałem się otrząsnąć. Spojrzałem ukradkiem w stronę Maya. Siedzieli razem z Johnem i śmiali się głośno, pewnie nawet sami nie wiedzieli z czego, Freddie natomiast gdzieś się zmył. Co z tego, że byli schlani w trzy dupy, miło było ich widzieć szczęśliwych. A Brian w tym świetle wyglądał...

-Rog, co się tak zamyśliłeś?- moje rozmyślania przerwał brunet, który zaczął się szczerzyć w moją stronę. Deacon zaraz się przyłączył. Poczułem jak się czerwienię i ścisnąłem mocniej szklankę w dłoni. Naprawdę mnie przyłapali jak gapiłem się na Briana? Szybko odwróciłem wzrok i zacząłem nerwowo myśleć jak się z tego wytłumaczyć. -Wszystko dobrze?- zapytał ponownie, tym razem z troską, która malowała się na jego twarzy. Spojrzałem na niego, ale ponownie prędko moje spojrzenie przeniosło się gdzie indziej. Dlaczego kiedy teraz na niego patrzę, przypomina mi się nasz pocałunek? -Rog?- loczek pochylił się i położył dłoń na moim kolanie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Czemu akurat kolano? Cóż, prawdopodobnie tylko i wyłącznie dlatego, że między nami siedział Deacy, który najwyraźniej na chwilę odpłynął, a moja noga to jedyna część ciała do której May mógł dostać, dlatego też mogę stwierdzić, że ten gest nie miał podtekstu seksualnego. Więc nie wiem czemu, kiedy zorientowałem się, że Brian dotyka mojego kolana odskoczyłem jak poparzony. Brunet patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale w jego oczach tliła się troska. Co ja odwalam?

-Brian, ja...- zacząłem się jąkać, nie wiedząc nawet co chcę powiedzieć. Gitarzysta cierpliwie czekając, lustrował mnie wzrokiem. Zacząłem się nerwowo rozglądać szukając wymówki.-M-muszę do toalety.- posłałem mu lekki uśmiech, żeby się nie martwił, jak to miał w zwyczaju i poszedłem gdzieś przed siebie,byleby dalej od chłopaków.

Stwierdziłem, że muszę znaleźć Freddiego. Nie żebym się o niego bał, bo on zawsze wracał, jak kot, ale nie miałem nic lepszego do roboty. Tak wiem, brzmi komicznie. Nie mam nic do roboty w klubie pełnym ludzi,w którym można robić... różne rzeczy. Jednak pod wpływem stresu, jakiego przed chwilą doznałem straciłem chęć do zabawy. Idąc przed siebie nawet nie zorientowałem się jak wszedłem na parkiet. Część ludzi tańczyła, część po prostu słuchała zespołu, który grał na scenie, ewentualnie się przy tym kiwając na boki. Starałem się przebrnąć przez tłum, jak najszybciej bo było tu strasznie duszno i gorąco. Zatrzymałem się zaraz pod sceną i już miałem zawrócić, kiedy zobaczyłem Freda rozmawiającego z jakimiś ludźmi. Nie chciałem mu przeszkadzać,ale zdecydowałem się podejść. Przedzierałem się między ludźmi, dopóki nie dotarłem do grupki nowych znajomych Mercurego.

|| Fallin' like the stars || maylorOnde histórias criam vida. Descubra agora