Rozdział V | Strawberry Lips

377 35 26
                                    

Jak powszechnie wiadomo Freddie Mercury potrafi być bardzo wkurzającą osobą. W rankingu na najbardziej denerwujących ludzi świata na pewno byłby w pierwszej dziesiątce, jeśli od razu nie zająłby pierwszego miejsca... Ale to czego zmierzam. Niecały tydzień temu Fred dał Brianowi wyzwanie, żeby mnie pocałował. Cóż, było to... dość niewygodnie, zarówno dla gitarzysty jak i dla mnie. Mięliśmy nadzieję, że kiedy Freddie wytrzeźwieje nie będzie już tego pamiętał i nigdy już nikt o tym nie wspomni. Tak by było najlepiej, prawda? I już myśleliśmy, że się udało, ale kiedy w poniedziałek zebraliśmy się na próbie...

-Otóż nie tym razem, kocice!- wykrzyknął wokalista głosem pełnym entuzjazmu -Myśleliście, że zapomnę? Ha!- wybuchnął śmiechem,jednak po chwili spoważniał. Spojrzał na mnie, po czym zawiesił wzrok na Brianie -Nie dam ci spokoju, dopóki tego nie zrobisz. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Bri tylko odwrócił wzrok, żeby nie patrzeć ani na mnie, ani na Mercurego, nieskutecznie próbując go ignorować. Właśnie obudziła się jedna z twarzy Freda. Ciemna strona mocy nadchodziła. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie wyniknie z tego nic dobrego, ale właściwie nie mogliśmy nic z tym zrobić. Freddie był bardzo upartą osobą,która kiedy już postawiła na swoim nigdy nie odpuszczała. W naszej branży była to bardzo dobra i ważna cecha, ale w tej sytuacji... Ile był dał, żeby jednak ta menda dała nam spokój...

Właściwie to cała ta akcja wydawała się być zabawna i przez jakiś czas sam się z tego śmiałem, dopóki nie zauważyłem, że moja relacja z Brianem trochę się popsuła. Niby nie można tego stwierdzić po zaledwie kilku dniach, ale wydawało mi się, że May mnie unika. Niedługo zajęła mi dedukcja, że to przez to głupie wyzwanie.Dobrze, może śmianie się z Briana było fajne, ale nie chciałem stracić przyjaciela, a on ewidentnie się ode mnie odsuwał. Może to on potraktował to zbyt poważnie i powinien był mieć więcej dystansu do całej sprawy. Jednak najgorsze jest to, że byłem świadomy tego, że nic nie mogę zrobić. Znałem Freddiego na tyle dobrze, że wiedziałem, że szybko nie ustąpi. Z każdą godziną i z każdym złośliwym komentarzem stawał się coraz bardziej nieznośny i wkurzający. Wykorzystywał każdą okazję, żeby zainicjować ten cholerny pocałunek. Na początku, może i to mnie bawiło, ale ludzie, to zaczęło się robić nudne... Z drugiej strony podziwiałem jego ośli upór i że jemu to też się nie znudziło.

-Freddie,zamknij się już...- powiedziałem w końcu gromiąc ciemnowłosego wzrokiem, kiedy akurat gadał coś o tym, że przyniesie świeczki,żeby było bardziej romantycznie. Naszła mnie pewna myśl-Właściwie to po co niby Brian ma mnie całować?

-Ojj,mój drogi, mój drogi.- zaczął i zachichotał cicho jak nastolatka-Przecież ja widzę, że wy do siebie ciągniecie jak wagon do lokomotywy.- słysząc to zaśmiałem się w akcie desperacji i spojrzałem pytająco na Briana, jednak on szybko odwrócił wzrok i popatrzył na Mercurego.

-Co masz na myśli?- zapytał loczek lustrując tą małą mendę wzrokiem, pełnym przerażenia. Ajj,Bri więcej dystansu... Fred,ponownie się zaśmiał i spojrzał w oczy Mayowi.

-Nie zauważyliście jak dobrze się dogadujecie?- spojrzał na nas pytająco, z nutą zaskoczenia -OOOOOH... Wy żyjecie jak w jakieś pieprzonej symbiozie! W perfekcyjnej harmonii!- przerwał na chwilę swoje zachwycanie się -Napiszę o was piosenkę!- krzyknął uradowany na co się zaśmiałem i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Bri zażenowany schował twarz w dłoniach.

-Fred,ale my...- próbowałem się wytłumaczyć -My jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Nie musisz się doszukiwać czegoś więcej, bo...tego nie ma.- spojrzałem w oczy ciemnowłosemu, a zaraz potem loczkowi, który zaczął energicznie kiwać głową okazując tym swoją aprobatę. Powiedziałem to chyba zbyt poważnie, co nie miało tak zabrzmieć. W zniecierpliwieniu czekałem na jakąkolwiek reakcję, ale między nami panowała cisza. Mercury spuścił wzrok i zacisnął wargi. Gitarzysta natomiast zaczął błądzić wzrokiem po całym pomieszczeniu, byleby nie spojrzeć na któregoś z nas.Był wyraźnie zdenerwowany. Ba, sam zacząłem się niepokoić,kiedy wciąż nie otrzymywałem żadnej odpowiedzi. Czyżby podziałało?

|| Fallin' like the stars || maylorWhere stories live. Discover now