| 31 |

1.9K 97 9
                                    

– Poszłaś tam załatwić Margo, a i tak nic nie zrobiłaś? – zapytała niedowierzająco Mackenzie, mrużąc z irytacją swoje oczy. Niestety znała mnie doskonale, więc wiedziała, że w takich sytuacjach często wymiękałam. Wolałam uciekać niezauważona, niż pierwsza rzucając niemiłe słowa.

Wzruszyłam ramionami, wybierając z pojemnika największą truskawkę. Rozejrzałam się po dziedzińcu szkoły, przypominając sobie okropną sytuację z tego miejsca. Starałam się nie myśleć o publicznym upokorzeniu mnie, jednak czasem to było wręcz niemożliwe. 

– Po tym co powiedział Myles, jakoś nie miałam ochoty dokładać sobie problemów – powiedziałam, rozkoszując się smakiem soczystego owocu. Rozprostowałam nogi i skrzyżowałam kostki, opierając się plecami o drzewo. Nim spojrzałam na przyjaciółkę, rozprostowałam dół mojej niebieskiej sukienki, aby nie ukazywała moich majtek. Nie potrzebowałam kolejnego ośmieszenia. – Chciałabym zapytać mamę, ale jakoś boję się tego – wyznałam.

– Może nie powinnaś – rzekła Mackie, na co uniosłam wysoko brwi, bo nie pasowało to do niej. Zawsze zgadzała się z moim zdaniem, że pewne tematy poruszane z moją rodzicielką były po prostu zbyt ryzykowne.

– Co? – zapytałam po dłuższej chwili, gdy ona patrzyła na mnie wymownie.

Westchnęła, sięgając po truskawkę, podczas gdy ja wrzuciłam do pojemnika pozostałą zieleń z owocu. 

– No wiesz... – zaczęła, lecz zamilkła, jakby w głowie szukała odpowiednich słów. Pokręciła głową na boki w niepewności, a następnie usiadła przodem do mnie. – Sama mówiłaś, że jest trochę lepiej. Może powinnaś spróbować przełamać lody i nie nastawiać się tak źle.

– Tak – odparłam z westchnieniem i wyczuwalnym wyrzutem. – Może i masz rację, ale nie przełamuje się lodów pytaniem o to, co kazała Mylesowi zataić przede mną. Nie sądzisz? – Zmarszczyłam brwi.

– A twój tata? – zapytała. – Może on coś wie? Przecież zawsze jest z tobą szczery.

Wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem, spróbuję dzisiaj z nim o tym pogadać – zapewniłam.

Sprawdziłam godzinę w telefonie, by upewnić się, że mogłam jeszcze spokojnie siedzieć z przyjaciółką w cieniu drzewa. Nie chciałam spóźnić się na trening, Mackenzie zaś na pewno nie chciała przegapić jedynej szansy na poprawienie swojej oceny z ostatniego sprawdzianu z biologii. Miałam jeszcze około godziny, niestety przyjaciółka musiała zbierać się za kilka minut. 

Niespodziewanie zjawił się Shawn, który z uśmiechem usiadł na przeciwko nas. Bawił się kauczukową piłeczką i jak zawsze dzielił się z nami swoim dobrym humorem. Jego zadowolona mina uległa zmianie, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na czymś za nami. Ze zniesmaczeniem pokręcił głową, więc moja ciekawość szybko wzięła górę. Odwróciłam się, czego od razu pożałowałam, gdy ujrzałam Isaaca. Towarzystwa dotrzymywała mu Margo, która już od samego rana starała się przerwy spędzać brzy jego boku. Ja jedynie patrzyłam na to ze złością, ale nie reagowałam. Nie chciałam swoim zachowaniem pokazać, że w jakikolwiek sposób mnie to raniło. Ignorowałam zazdrość i unikałam każdego spojrzenia Isaaca w moje oczy. 

Margo usiadła na miejscu pasażera w jego samochodzie, a mi zrobiło się niedobrze. Nie mogłam uwierzyć, że Isaac bez żadnego problemu znosił jej obecność. Jeszcze niedawno trochę go denerwowała i nagle tak świetnie się dogadywali. Mało to było dla mnie wiarygodne.

– Powinnyście pogadać – powiedział nagle Shawn, więc wraz z Mackenzie spojrzałyśmy na niego w szoku. – Nadal jestem za tym, żeby trochę utrzeć jej nosa. – Uniósł ręce w geście obronnym, gdy przyjaciółka pogardliwie prychnęłam. – Ale jednak się przyjaźniłyście, więc chociaż spróbuj. Zobacz, czy możecie się jakoś dogadać, zanim któraś z was zrobi coś naprawdę głupiego i przykrego.

SzeptemWhere stories live. Discover now