| 14 |

2.2K 99 7
                                    

Patrzyłam na Mylesa, kiedy kręcił się na obrotowym fotelu w moim pokoju. Przypominał rozbrykanego pięciolatka. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam wzrokiem do laptopa, który leżał na moich udach. Poprawiłam poduszkę za plecami, aby wygodniej mi się siedziało.

Nudziło mi się tego wieczoru, ale czułam się znacznie lepiej. Oglądając na YouTube filmiki ze śmiesznymi zwierzętami, przynajmniej nie myślałam o nieprzyjemnych zdarzeniach. Minęło dopiero kilka godzin od okropnej sytuacji w szkole, aczkolwiek czas dla mnie trwał znacznie dłużej. Chciałabym o tym zapomnieć, wymazać z pamięci mojej, jak i wszystkich, którzy tam byli.

Dziwiło mnie, że Myles nie dopytywał o nic. Czyżby nie słyszał o tym? Tylko jak to możliwe? Zachowywał się zwyczajnie, jakby rzeczywiście nie miał zielonego pojęcia.

Nagle brat zatrzymał swoją osobistą karuzelę. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym opuścił głowę. Bawił się swoimi palcami, jakby czymś się denerwował.

– Chciałbym kupić Carly wyjątkowy prezent – wyznał lekko zawstydzony.

Uniosłam jedną brew ku górze. Niecodziennym widokiem był zawstydzony Myles, który nawet się rumienił.

– To osiemnaste urodziny, więc chcę jej dać coś, z czego naprawdę się ucieszy – dodał i posłał mi nieśmiały uśmiech. – Pomóż mi, w końcu jesteś dziewczyną.

Zaśmiałam się i zatrzymałam spacją filmik. Aukrat szary kot przygotowywał się do skoku z niskiego dachu garażu na samochód.

– Może zamiast rzeczy materialnej zafunduj dla waszej dwójki jakiś romantyczny wyjazd? – zapropnowałam, na co Myles od razu wykrzywił twarz w niezadowoleniu. Przewróciłam oczami. – Przecież miało być wyjątkowo i oryginalnie – przypomniałam mu. – A pomyśl? Jaka dziewczyna nie marzyłaby o romantycznym weekendzie ze swoim chłopakiem? – Uniosłam rękę, przypominając przy tym emotikone z Messengera.

Brat wzruszył ramionami, oddychając ciężko. Zabrał linijkę z biurka, by zająć czymś ręce. Wyginał ją, sprawdzając na ile mógł sobie pozwolić, żeby się przypadkiem nie połamała.

– Może zabierzesz ją na imprezę sylwestrową w specjalne miejsce? – pomyślałam, dzieląc się od razu tym z Mylesem. – Albo na jakiś koncert. Kogo chciałaby najbardziej zobaczyć?

– Harrego Stylesa – burknął, niezadowolony już na samą myśl, że miałby wydawać pieniądze na jego koncert.

– To kup od razu bilet dla mnie – zażartowałam, co spotkało się z piorującym spojrzeniem Mylesa. – No co, ja też mam niedługo urodziny! – zawołałam wesoło.

– Serio? – zdziwił się, a lnijka wypadła mu z rąk.

Wziełam misia leżącego obok mnie i rzuciłam nim w brata, udając przy tym zdenerwowanie. Zaśmiał się, łapiąc pluszaka w dłoń i odrzucając w moją stronę.

– Założę się, że ty też nie nie wiesz, kiedy są moje urodziny – powiedział pewnie.

– Czternastego maja, gamoniu.

Nim brat zdążył odpowiedzieć, ktoś zapukał do drzwi, choć i tak wszedł bez mojej odpowiedzi. Tata posłał nam swój przyjazny uśmiech, zamykając za sobą drewnianą powłokę. Dopiero wrócił ze szkoły, zgadywałam po jego eleganckiej koszuli.

– Hej, tato – przywitałam go równo z Mylesem.

Odpowiedział nam, a po chwili usiadł na brzegu łóżka tak, by swobodnie wiedzieć mnie, jak i swojego syna.

– Co tam w szkole? – zapytał, a mnie przeszła fala dreszczy.

Czy on wiedział? Oczywiście, że tak. Był dyrektorem naszej szkoły. Na pewno doszły do słuchy o incydencie na dziedzińcu.

SzeptemWhere stories live. Discover now