|Rozdział 15|

158 13 0
                                    



Złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy. Czuje jakbym naprawdę tutaj była. Jakbym była świadoma wszystkiego co robię. Jakby to była rzeczywistość, a nie jawa. Może to prawda?

Udam, że go tutaj po prostu nie ma. Nie wiem skąd, ale wiem że ma na imię Harry. Jest mi bardzo znany.

Odwracam od niego twarzy wzrok i siadam w mojej ławce pod ścianą. Dłonie mi się trzęsą, nawet nie wiem dlaczego. Wyciągam książki z mojego plecaka. Nagle do klasy wchodzi Zuzanna razem ze swoją ekipą. Od razu patrzy mi się perfidnie w oczy i podchodzi do mojej ławki. Zrzuca moje podręczniki z blatu i uśmiecha się chamsko. Pluje na mnie- dosłownie.

-Zdzira- mówię pod nosem. Najwyraźniej to usłyszała, bo nagle otwiera szerzej oczy i otwiera usta. Po co ja to mówiłam?

- Ja zdzira? Jak śmiesz tak na mnie mówić obrzydliwy śmieciu. Jesteś nikim, a masz czelność jeszcze się tak do mnie odzywać?- już chciała się na mnie rzucić, ale gwałtownie złapał ją od tyłu Harry. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał ze swojego miejsca.

-Uspokój się.- spojrzała na niego swoim władczym wzrokiem ale prychnęła coś pod nosem i odeszła. Staram się nie zwracać na niego uwagi, ale gdy dotyka mojego ramienia nie jestem w stanie nie spojrzeć mu w oczy.

-Wszystko w porządku? Chodź wyjdziemy na dwór.

- Ale zaraz będzie lekcja, nie możemy...- uśmiechnął się na moje słowa.

-Co ty na to żeby chwile odpocząć i zrobić sobie wagary?- zaproponował, na co się zgodziłam.

Poszliśmy do parku, który znajduje się naprzeciwko szkoły. Usiadłam pod drzewem i oparłam się o jego pień.

-Tamte dziewczyny to suki- zaczął- Nie przejmuj się nimi.- złapał mnie za dłoń i czule pogładził.

-Przyzwyczaiłam się już- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Proszę cie... Nie uśmiechaj się tak fałszywie, bo nie szczery uśmiech to ja jego brak.- na te słowa poczułam jakby mój mózg zaczął przetwarzając wszystko. Przecież ja jestem w szpitalu... Tak to sen... to nie jest naprawdę. Ale wszystko jest takie realne... To wszystko miało miejsce. I Harry. Znowu tutaj jest.

Gdy tylko zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, zaczęłam miewać sny z nim. Nie odgrywa żadnej ważnej roli. Po prostu jest, ale przecież we śnie pamięta się tylko najważniejsze sceny i głównych bohaterów, a on nim zazwyczaj nie jest. Dzisiaj jest wyjątek. Przecież to nie możliwe. To tylko kolejny wybryk mojej wyobraźni.

-Czemu ty mi się ciągle śnisz?- wypaliłam. Odskoczył ode mnie od razu jakbym parzyła. Spojrzałam na niego zdziwionym spojrzeniem.

-Jakim cudem ty pamiętasz, że jestem w twoich snach? Skąd to wiesz?- zapytał przerażony.

-Nie wiem... Nie mam pojęcia. Ale czekaj... dlaczego powiedziałeś ,,skąd to wiem"? Mówiąc to potwierdziłeś to jakbyś o tym wiedział... ale ty nie możesz tego wiedzieć przecież.- zamarłam, a on nagle przestał oddychać. Chciałam coś jeszcze powiedzieć ale siedzę tylko z szeroko otwartymi ustami i nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Moje struny głosowe jakby nagle znikły.

Co tu sie dzieje?

Zaczął kręcić głową

-Ja.. To nie tak...- przerażona zaczęłam sie od niego odsuwać. Nagle wstałam i puściłam sie biegiem w stronę szkoły- Kylie, zaczekaj!

Nigdy jeszcze nie czułam strachu, a teraz boje sie. Boje sie tego chłopaka. Boje sie go.

Nie zatrzymuje się. Muszę od niego uciec jak najdalej. Nagle potykam się o korzeń jakiegoś drzewa i czuje jak lecę w powietrzu. Już mam upaść na trawę, ale zamieram w tym stanie.

***

Otwieram oczy i leżę na podłodze. Wokół mnie są lekarze. Nie wiem co się dzieje.

-Halo Kylie słyszysz mnie?!- mówi jedna kobieta w fartuchu. Czuje jak zamykają mi sie oczy i czuje się taka zmęczona.

-Odezwij się. Nie możesz zamykać oczu! Powiedz mi gdzie jesteś.

Potrzebuje chwili, żeby wszystko sobie przypomnieć.

-W... szpitalu.

-Popatrz na mój palec i podążaj za nim wzrokiem.- wykonałam jej polecenie.- Przynieście wody- zażądała. Ktoś szybko pobiegł przez korytarz. Chwilę później przyniosła ta osoba szklankę z wodą. Postałam się usiąść i wypiłam wszystko do dna.

-Mam jeszcze jedną prośbę. Unieś proszę przed siebie lewą rękę.- zrobiłam to- Teraz prawą- to też wykonałam.- A teraz wskazującym palcem dotknij nosa. Okej nie masz wstrząśnięcia mózgu. Uderzyłaś o podłogę dość mocno głową.

-Dasz radę wstać?- pokiwałam głową. Gdy wstałam, pierwsza osoba którą zauważyłam to był Harry. Zaczęłam nagle szybko oddychać jakbym przebiegła maraton i cała się trząść. To on.

- Co sie dzieje?- zapytała pielęgniarka, która mnie podtrzymywała. Zaczęły mi lecieć łzy z oczu.

-Zabierzcie mnie stąd! Nie mogę tu być nie mogę! Boje się, weźcie mnie stąd!!- zaczęłam się wyrywać pielęgniarce i krzyczeć, a Harry patrzył na mnie z przerażeniem. Już prawie mi się udało, ale przyszła kolejna pielęgniarka ze strzykawką w dłoni. Wbiła mi igłę w rękę i poczułam jak odpływam. Zasnęłam.

Today was a good day | Harry StylesWhere stories live. Discover now