|Rozdział 31|

182 15 4
                                    


Gdy się już ogarnęłam i przebrałam, wróciłam do pokoju z łazienki. Harry już czekał na mnie siedząc na moim łóżku. Rozmawiał przez telefon. Zauważyłam na jego twarzy skupienie i lekkie zdenerwowanie.

-Coś się stało?- położyłam ubrania na fotelu i usiadłam obok niego. Niemo wymówił, że zadzwonił do niego ojciec. Nie dziwie się, że nagle stał się spięty.

-Powiedziałem jasno, że nie wracam jeszcze do domu. Wyjadę jutro rano.- chwila ciszy. Żeby jakoś dodać mu otuchy, położyłam głowę na jego nogach i delikatnie zaczęłam głaskać jego dłoń. Zawsze go to uspokajało w szpitalu. - Tak porozmawiamy. Muszę kończyć. Życz mamie miłej nocy. Dobranoc.- odpowiedział sucho i się rozłączył.

-Chciał, żebyś wracał?- pokiwał głową.-Wiesz... jeżeli...

-Nie Kylie, nie jadę dzisiaj. Wyjadę o 6 nad ranem. Mówiłem ci już wcześniej, że mam dosyć. Swoje plany i to, że chce mu się postawić nie zostawiam na odległą przyszłość. Już teraz chce spełniać swoje marzenia. Chce być przy tobie jak najdłużej tylko mogę.

-Wiesz, że cię wspieram...ale pamiętaj, że on będzie wściekły.

-Wiem. Zdaje sobie z tego sprawę, że pewnie będzie mi chciał wszystko utrudniać. Dam rade. Damy rade.- pogłaskał mnie po włosach.

-Jesteś naprawdę dzielny.

-Muszę być. Życie do tego zmusza.

Mama zaczęła krzyczeć z dołu, że kolacja jest gotowa.

-Chodź, dotrzymajmy jej towarzystwa. Pewnie czuje się samotna, będąc tak ciągle sama w domu.

-To prawda. Ojciec zawsze stawiał firmę na pierwszym miejscu. To raczej nigdy się już nie zmieni.

-Znam to. Przynajmniej twoja mama zajmuje się domem i zawsze tu jest. U mnie w domu są tylko gosposie. Zawsze ze szkoły wracałem do pustego domu. Oni byli tylko na kolacji.

-Całymi dniami oboje pracowali, czy jak?

-Nie. Mama ma dużo zainteresowań. Lubi bardzo malować. Ma swoją pracownie.

-Poza domem?

-Tak. Dom dawał jej za mało inspiracji. Mam wrażenie, że dom dla nich jest jak hotel, tylko po to aby wrócić, zjeść i iść spać.

-Nie dziwie się, że bardziej wolałeś spędzać czas z toksycznymi osobami niż siedzieć samotnie w domu.

Ponowne wołanie mamy z dołu.

-Dobra chodź.- wstaliśmy z łóżka. Zamknęłam drzwi i zeszliśmy na dół po schodach. - Przepraszam mamo, rozgadaliśmy się.

-Już myślałam, że będę musiała sama zjeść, bo jesteście hmm zajęci sobą.-poruszyła dwuznacznie brwi.

-MAMO!- złapałam się za głowę. Czemu każdy rodzic zawsze musi robić wstyd swoim dzieciom? Harry standardowo zaczął się śmiać, a ja tu umierałam z zażenowania.

-Dobra siadajcie do stołu.

Mama przygotowała moje ulubione dwie miski sałatek- jedna z kiełkami, ananasem, kukurydzą i kurczakiem, a druga z ryżem, papryką, kukurydzą i także z kurczakiem. Zrobiła też pizze. Usiadłam przy stole obok mamy i na przeciwko Harry'ego. Nalałam sobie soku pomarańczowego i nałożyłam sobie sałatkę. Harry lekko pod stołem dotykał mnie swoją nogą i zaczepiał.

-Postarałaś się mamo. Nie trzeba było naprawdę. Zwykłe kanapki nam by wystarczyły.

-Macie przepustkę, a w szpitalu nie macie takiego jedzenia. Jedzcie i nie narzekajcie.

Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz