|Rozdział 30|

132 9 0
                                    

-Wszyscy widzą jak bardzo żałujesz swojego wcześniejszego zachowania. Nie byłeś też do końca sobą. Dałeś się też ponieść presji otoczenia.

-Ale to mnie nie tłumaczy.

-Wiem. Zastanów się...co możesz jeszcze zrobić? Zrobiłeś wszystko co mogłeś. Nie przeprosisz już jej. Resztę osób przeprosiłeś, zmieniłeś się. Starasz się czynić dobro. Zmieniłeś moje życie na lepsze. Twoja sumienie i psychika zawsze będą ci wmawiały, że to za mało, że jesteś najgorszy, że to wszystko to za mała pokuta. Każdy z nas popełnia błędy i potem cierpi przez swoje decyzje ale jestem tutaj z tobą. Jestem tu po to żeby ci pomóc. Musisz walczyć z tą złą stroną swojej psychiki.

-Czasami brakuje mi już siły, wiesz?

-Rozumiem ale pomyśl- nasze całe życie to ciągła walka. Z każdą nową bitwą jesteśmy krok do przodu, a jakbyś poddał się to wpadłbyś w ten dół na nowo i musiałbyś zacząć wszystko od nowa. Pamiętaj, że z każdym kolejnym dniem i krokiem jesteś bliżej szczytu tej góry zwanej spokojem i prawdziwym szczęściem, a ja tu jestem żeby pomóc ci w tej walce tak jak ty pomogłeś mi.

-Dziękuje ci za wszystko...naprawdę.- pocałował mnie czule w czoło.

***

Zbliżała się już godzina szesnasta. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Hood River Lavender Farms, czyli na wielkie pola z lawendami z widokiem na Mount Hood. Ta okolica to najlepsze co w życiu widziałam. Czuje się tutaj jak w bajce. Przechadzaliśmy się szlakami pomiędzy krzaczkami lawendy trzymając się za dłonie. Cudowny zapach tych kwiatów unosił się w powietrzu.

-To chyba najlepsza możliwa randka w moim życiu.- spojrzałam mu głęboko w oczy.- Naprawdę ci dziękuje.

-Dzisiaj oboje ciągle sobie dziękujemy.- zaśmiał się.- Zasługujesz na wszystko co najlepsze kochanie.

-Ty także.

Harry wziął duży koc z samochodu i burgery kupione wcześniej. Niedaleko nas szumiał zraszacz puszczający lekką mgiełkę na kwiaty. Usiedliśmy się kocu i wyciągnęłam mojego burgera. Wzięłam gryza. Był zimny ale i tak bardzo mi smakował. Harry przyglądał mi się uważnie.

-Wcześniej pytałaś się mnie co planuje po szpitalu.- nastąpiła chwila ciszy.- Chce zacząć samodzielne życie i wyprowadzić się od rodziców. Mam oszczędności na moim koncie. Chciałbym iść na studia muzyczne. Myślałem nad kierunkiem wykonawstwo wokalne. Wiem, że odnalazłbym tam ludzi, z którymi mógłbym stworzyć zespół. Gdyby ktoś nas słuchał, a studia nie szłyby mi dobrze to bym najwyżej je porzucił ale to tylko marzenia.

-Głos masz cudowny. Jak tylko zaśpiewałeś kiedyś na terapii piosenkę ,,Fleetwood Mac- The chain" to od razu wiedziałam, że czeka cię przyszłość wokalisty. Gdybyś zmarnował swój talent to udusiłabym cię.

-Często mam myśli, że są lepsi ode mnie. Pewnie nic nie wypali z moich planów.- opuścił głowę.

-Brak wiary w siebie jest chorobą. Jeśli stracisz panowanie nad tym, wątpliwości staną się twoją rzeczywistością. Harry, musisz zacząć wierzyć w swoje umiejętności.

-No wiem...Duży problem tkwi też w rodzicach. Chociaż jestem dorosły to oni i tak chcą kierować moim życiem. - wyciągnął swoje nogi do przodu i oparł się dłońmi o koc z za swoimi plecami, a wzrok skierował ku niebu.- Gdy sprzeciwie się im, pewnie kompletnie stracę z nimi kontakt, ale wisi mi to jak mam być szczery. Tylko boję się, że w pewnym momencie zostanę na niczym, że będę w sytuacji bez wyjścia i że będę musiał wrócić do domu z podkulonym ogonem. Wiem, że chociaż tułałbym się po jakichś obskurnych hotelach ale na pewno nie wróciłbym do nich. Moja dumna nie pozwoliłaby mi na to. Nie chce widzieć tej satysfakcji w oczach ojca.

-„Ten, kto nie jest wystarczająco odważny by podjąć ryzyko, niczego w życiu nie osiągnie."- zacytowałam jeden z moich ulubionych cytatów.- Wiem, że ty jesteś odważny. Musisz zaryzykować. Nie będziesz sam. Będę przy tobie. Masz przyjaciół, na których możesz polegać. Nie zostaniesz sam, ani z niczym. Na studiach zaczniesz nowe życie, poznasz kolejne nowe osoby, na których będziesz mógł polegać.- spojrzał się na mnie i pokiwał głową.- Nasz mózg podsuwa nam same złe scenariusze, które tak naprawdę mogą się nie zdarzyć. Jeżeli będziesz pozytywnie myślał i z nadzieją patrzył w przyszłość to będziesz przyciągał do siebie te dobre rzeczy. Uwierz mi...sama wiele razy przekonałam się o tym.

-Wiem, że masz rację. Wolę zaryzykować i robić rzeczy, które kocham niż męczyć się kolejne lata z ich oczekiwaniami.- uśmiechnął się.- Wiesz, że nigdy tak naprawdę, szczerze nikomu nie mówiłem o swoich obawach, ani o tym co czuje?

-Czuje się zaszczycona, że jestem pierwsza.- posłałam mu buziaka z uśmiechem. Cieszę się, że powiedział mi o tym wszystkim. Jeszcze nigdy się nie czułam bliżej niego jak ostatnio.

***

Wróciliśmy do domu około godziny dwudziestej pierwszej. Jeździliśmy jeszcze po okolicy, bo standardowo zasnęłam w drodze do domu. Naprawdę walczyłam z tym uczuciem senności, bo chciałam jak najdłużej cieszyć się towarzystwem Harry'ego ale przegrałam tą walkę. Okazało się, że Harry nie chciał mnie jeszcze budzić, więc pojeździł jeszcze po okolicy. Kochane.

-No w końcu jesteście.- powitała nas mama jak tylko weszliśmy do domu.- Zjecie kolacje ze starą matką, czy już coś jedliście.- nie byłam głodna, ale nie mogłam jej odmówić. Spojrzałam na chłopaka, który pokiwał głową, na znak, że chętnie spędzi czas w towarzystwie mojej mamy.

-Taty nie ma? -zapytałam.

-Pojechał do firmy. Jakaś awaria się pojawiła i musiał urwać się z domu, zostawiając mnie samą.- westchnęła.- Przyzwyczaiłam się do tego. Dobrze, a teraz lećcie się ogarnąć, a ja przygotuje jedzenie.

-Pomóc ci?- zapytałam. Pokręciła głową na odchodne i powiedziała, że mam sie zająć gościem. Gdy mama zniknęła za rogiem Harry się odezwał.

-Wspominałem już, że uwielbiam twoją mamę?

-Mam być zazdrosna?

-Jasne, lecę ją podrywać.- ruszył zabawnie w stronę kuchni.

-EJJ!- złapałam go za rękę ze śmiechem i ruszyliśmy na górę do pokoju, aby ogarnąć się trochę.










Today was a good day | Harry StylesWhere stories live. Discover now