— Wątpię by był to dobry pomysł. Tam mnie nic nie trzyma, wiec bez problemu mogę podróżować po świecie, nie martwiąc się o nic. Do tego wszyscy mnie tu znają i wątpię bym z radością została przyjęta.

— Jeanine to było siedem lat temu, nikt ci nie będzie tego wypominał, szczególnie że zostałaś oczyszczona z zarzutów.

— To nie jest takie proste...

— Ale zastanów się.

Pokiwałam głową nie chcąc dalej ciągnąć tej nie dążącej do niczego rozmowy. Wszyscy zaczęli rozmawiać na temat ostatnich wydarzeń w Ministerstwie, więc przez ten cały czas ani razu się nie odezwałam, bo oczywiście nie miałam o niczym pojęcia. Nott jakoś wkręcił się do dyskusji, gdyż bywa tu dość często. Wiele razy proponował mi bym przyleciała tu wraz z nim, ale za każdym razem mu odmawiałam. Po co miałabym tu wracać? Może nie spotykam się z nimi zbyt często, ale tak jest lepiej. Dla wszystkich.

Ten przyjazd też nie był szczytem moich marzeń. Mam dość wracania do przeszłości, a niewątpliwie wraz z tym miejscem wrócą wspomnienia. Niekoniecznie tylko złe. To śmieszne, ale to te szczęśliwe wspomnienia związane z Londynem chce wyrzucić z pamięci. Dlaczego? Bo wiem, że to nigdy nie powróci. Po co mam gdybać nad tym jak szczęśliwa tu byłam, skoro to się skończyło wraz z moim wyjazdem. Właściwie... skończyło się już na Wieży Astronomicznej.

— Pansy... — szepnęłam cicho, by nie przeszkadzać specjalnie w rozmowie. — mogę wyjść na ogród?

Dziewczyna z uśmiechem pokiwała twierdząco głową. Odstąpiłam od stołu, próbując nie zwracać na siebie większej uwagi i wyszłam szklanymi drzwiami na pokaźnej wielkości taras. Mimo sporej ilości śniegu widać, że Pansy bardzo dba o ogród. Był on w porównaniu do mojego, dość małej powierzchni, mimo tego mogło się w nim poczuć taką miłą atmosferę. Wszystko było tu zadbane. Po bokach zasadzone były rożnego rodzaju drzewa, zaś na samym końcu ogródka stała ławka, a przy niej mała fontanna z zamarznięta wodą.

Postanowiłam usiąść na owej ławce. Wokół było już prawie ciemno, nic dziwnego prawdopodobnie było już koło dwudziestej. Ale nie tylko na zewnątrz jest coraz ciemniej, ale również i wewnątrz. Patrzyłam pustym wzrokiem na biały puch pod swoimi stopami. Nie czuje nic. Wiem, że wszystko się zmieniło, że ja się zmieniłam. Nie pasuje tutaj. Nie jestem już tą samą osobą, którą byłam kilka lat wcześniej. Zmieniłam się. A może to życie mnie zmieniło? Jedno wiem na pewno. Nic tu już nie jest takie same, nie pasuje to tej cholernej rodzinnej atmosfery, nie ma tu już dla mnie miejsca, zbyt dużo się zmieniło.

Zbyt długo mnie nie było.

— Coś nie tak? — odezwał się głęboki głos przede mną.

— Co cię to obchodzi Malfoy? — warknęłam, mając już serdecznie dość jego towarzystwa.

— Tam są twoi przyjaciele, a ty wolisz siedzieć tu sama jeszcze w tym mrozie. Co się dzieje?

— Nie odzywałeś się do mnie przez siedem lat i nagle się teraz mną interesujesz? — wstałam, podchodząc do niego. — Myślisz, że od tak możesz znowu wtargnąć do mojego życia? Zostaw mnie w spokoju. Nie niszcz mi życia.

— Nie chce zniszczyć ci życia...

— Ale właśnie to robisz!

Cold Heart [D.M]Onde histórias criam vida. Descubra agora