[34]

749 29 16
                                    


Kiedy nie podoba się nam to co widzimy, możemy zareagować na trzy sposoby: zaakceptować to, zmienić lub oszukać samego siebie. Zaakceptowanie lub zmienienie rzeczywistości wymagają ogromnie silnej woli oraz dojrzałości i odpowiedzialności, podczas gdy stworzenie scenerii i życie w kłamstwie jest znacznie łatwiejsze. Dlatego też wiele osób żyje w kłamstwie, w swego rodzaju opowieści, bajce bez szczęśliwego zakończenia. Każda opowieść, każde kłamstwo i każda bajka kończą się mimo naszych starań, żeby ten moment odroczyć.

Kłamałam odkąd pamietam. Zaczęło się od niewinnego udawania, że się śpi gdy rodzic wszedł do mojego pokoju w środku nocy, potem w miarę dorastania kłamstwa zaczęły się robić większego kalibru, ale nie widziałam w tym nic złego. Kłamstwa były moją maską. Kłamstwa są czymś w rodzaju przebrania, drobne kłamstwa, przeważnie niewielkie odstępstwa od prawdy. Kłamię, ponieważ obawiam się, że nie zostanę zrozumiana.

„Wszystko w porządku. Nie ma sprawy. Nic się nie stało. Rozumiem. Będzie dobrze. Dam sobie radę." Tak, to były kłamstwa, ale czasem kłamstwo nie jest złe. To znaczy, kłamstwo samo w sobie nie jest ani złe, ani dobre. Jest jak ogień: może ogrzać, ale może spalić - zależy od sposobu użycia. Kłamstwa czasami były po prostu niezbędne, sama wiedziałam o tym najlepiej, ale, niestety, strasznie komplikowały życie. Przede wszystkim trzeba było pamiętać, co się komu nakłamało.

Kłamstwa wyrządziły wiele szkód w moim życiu, dlatego z każdym dniem starałam się je ograniczać. Zamiast kłamać w żywe oczy jedynym osobom na których mi zależy, zastępowałam je milczeniem. Nie kłamałam, ja tylko omijałam istotną prawdę. Być może mogłabym całkiem z tego zrezygnować, ale kłamstwami stworzyłam całkiem nową wersje siebie. Wypowiedziałam ich aż tyle, że właściwie nie miałam pojęcia gdzie kończą się kłamstwa, a zaczynam ja.

Ale gdyby nie one, nie byłabym teraz w tym miejscu. Nie stałabym w ramionach Malfoy'a, nie dotykałabym jego chłodnej skóry i całowała miękkich warg. Czas w tym momencie nie grał roli, tak samo jak temperatura, która stopniowo się obniżała. Nie czułam otaczającego nas świata, jakby to on był jego centrum, był najważniejszy, a wszystko inne dopasowywało się do niego.

Myślałam, że tylko meteoryt mógłby nas oderwać od siebie, jaki był mój zawód gdy zrobił to zwykły dzwonek do drzwi i pukanie. Gdy się minimalnie odsunął, zaczerpnęłam głęboko tchu, nie wiedząc nawet jak zdołałam go tak długo wstrzymywać. Leniwie uniosłam wzrok bojąc się co mogę zobaczyć w jego oczach. Ale one jak zwykle nie wyrażały nic. Kompletnie. Patrzył na mnie jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Ale przecież się wydarzyło! Prawda? Bałam się, że to wszystko mi się przyśniło, dopiero gdy poruszył dłoń i wplótł ją nieco bardziej w moje włosy, zrozumiałam, że niczego sobie nie wymyśliłam. Jest tu, przy mnie, nie odsunął się, nie speszył i nie uciekł.

— Ktoś chyba serio chce cię zobaczyć. — odezwał się z chrypą, a pode mną prawie ugięły się nogi.

— Co? — mruknęłam nieprzytomnie i usłyszałam po raz kolejny mocne pukanie. — Ah, tak. — przesunęłam dłoń z jego włosów na klatkę piersiową. — Wypadałoby sprawdzić zanim wywarzy mi drzwi.

— Wypadałoby.

Potwierdził, ale znów się nie cofnął. Wręcz przeciwnie przysunął po raz kolejny swoją twarz, oczekując kolejnego buziaka. Zacisnęłam dłoń na jego granatowej koszulce i ponownie ustałam na palcach, chcąc znów oddać się pieszczocie, ale rozległo się takie pukanie, że naprawdę myślałam, że osoba za drzwiami zaraz je wywarzy.

— Co jest do cholery?

Tym razem odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę domu. Bez sensu było wchodzić do środka, więc bez słowa obeszliśmy dom dookoła. Przez chwile naprawdę poczułam niepokój, że to znów będą Aurorzy z Ministerstwa, którzy chcą po raz kolejny umieścić mnie we więzieniu. Teraz myśle, że właściwie wolałabym Aurorów niż tego kogo zobaczyłam.

Cold Heart [D.M]Where stories live. Discover now