✧LXXVII. Kamienie✧

88 15 77
                                    

Estera przechodziła dobrze znaną drogą. Od przeszło dziewięciu miesięcy poruszała się tamtędy niemal codziennie. W pracy konała ze zmęczenia, skręcając kolejne narzędzia dla Niemców. Czasami nie miała siły na nic, ale maskowała to pod dużym, jednak pełnym bólu uśmiechem. Wciąż wiele czasu spędzała z Zosią, gdyż nie chciała pokazać Klarze, jak wiele cierpień przysparzała jej praca w fabryce. Pracodawca wymagał zbyt wiele, a gdy padała ze zmęczenia na taśmę, tylko w nieludzki sposób zmuszał ją do jeszcze cięższej pracy.

Schudła strasznie, szczególnie przez to, że jedzenia wciąż brakowało. Grosze chowała pod siennik. Zbierała je, by na święta kupić coś dla Klary. Bardzo jej na tym zależało. 

Jedyną osobą, przyjaźnie nastawioną do jej obecności w tamtym miejscu, była nastoletnia Polka. Miała piękne, piwne oczy i blond pukle. Wyglądała jak anioł, zupełnie nie pasowała Esterze do fabrycznej społeczności. Pola stała się jedynym powodem, dlaczego Estera wciąż pracowała w tamtym miejscu. Nie przypominała swojej opiekunce o tym, że miała znaleźć jej inne miejsce zatrudnienia. Bardzo polubiła swoją współpracownicę.

Pewnego dnia, tuż po pracy, poszły z Polą nad rzekę. Od początku wojny jeszcze nie była nad rzeką. Siedziała w domu i wychodziła tylko na podwórze. Okazjonalnie Klara zabierała ją i Zosię gdzieś na spacer. Zdarzało się to jednak rzadko, z powodu na narodowość Estery i ciągłą potrzebę jej ukrywania.

— Polu, nie zgubimy się? — spytała Estera, poprawiając chustkę na głowie.

W listopadzie była ona przydatna nie tylko do skrywania włosów, chroniła ją także od przewiania, gdy dni stawały się coraz zimniejsze.

— Spokojnie, chodzę tu od kilku lat. Znam to miejsce.

— W ogóle nie znam miasta. Znaczy znam je dzięki tobie, ale nie pamiętam zbyt wielu szczegółów sprzed tego roku.

— Sprzed tego roku? Mieszkałaś tu już wcześniej? — spytała Pola. — Mówiłaś, że mieszkałaś na wsi i dopiero się przeprowadziłaś.

Stanęły na ścieżce, pośród drzew, które już dawno straciły swoje liście. Pola usiadła na kłodzie i zaprosiła Esterę, by usiadła obok.

— Tak, znaczy nie. Nie do końca mogę o tym mówić — powiedziała zmieszana Tylimówna. Pani Klara zabroniła jej mówić takich rzeczy obcym. Ale czy Pola była jej obca?

— Coś kręcisz, Ulka — mruknęła Pola, spoglądając na Esterę. — Wiem, kiedy ktoś kłamie.

— Estera. Nazywam się Estera.

Pola na chwilę oniemiała. Potem jeszcze raz przyjrzała się swojej przyjaciółce. Oczywiście. Mogła to dostrzec. Jednak milczała i nic jej nie odpowiedziała.

— Mieszkałam w Warszawie od urodzenia, ale w pewnym momencie naprawdę przeniosłam się na wieś. Początkiem zeszłego roku. Wróciłam tuż przed świętami.

— Dlaczego nie znasz miasta? — spytała starsza panienka, choć już doskonale znała odpowiedź.

— Nie mogę ci więcej powiedzieć, Polu. Może powinnyśmy już wrócić? Robi się ciemno i niebezpiecznie. Skrócili policyjną o dwie godziny, więc muszę meldować się szybciej w domu.

— Zatem chodźmy — odparła Pola, szeroko się uśmiechając.

✧✧✧

Przez pracę w fabryce Estera dowiedziała się także kilku rzeczy, do których Klara jej nie dopuszczała. Kiedyś Pola opowiedziała o strasznym życiu w getcie. Wciąż dziecięcy umysł Estery nie mógł uwierzyć w takie okropieństwa. Sposób, w jaki postrzegała świat runął, rozsypując się jak porcelana po twardej posadzce. Długo myślała o tym, co mogłaby zrobić, by pomóc ludziom zamkniętym za murami. Pewnego razu, pełna nadziei, wybrała się na Wolę, oczywiście w tajemnicy, aby nikt nie wiedział, że kręci się pod wrotami piekieł. Dziwny mężczyzna, który stał blisko wejścia do getta, zdawał się być idealną skarbnicą odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Nie zdawała sobie sprawy, jak niebezpieczne było jej zachowanie.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz