-Ale nie możesz teraz wchodzić do kuchni przez najbliższą godzinę, jak będziesz czegoś chciał to mi mów. - wszedł na chwilę do salonu informując bruneta. 

-Louu, nie trzymaj mnie tak w niepewności. -sapnął. 

-Cicho, trochę cierpliwości a nie pożałujesz. - cmoknął i wrócił do kuchni.

 Harry westchnął odchylając głowę i wrócił do pracy. Na całe szczęście ta wciągnęła go na tyle, że nim się zorientował było już po szesnastej. Zapisał to co zdążył zrobić do tej pory i poszedł od razu do sypialni, aby się przebrać. Założył dokładnie takie same ubrania jakie polecił mu szatyn i po ułożeniu sobie włosów zszedł na dół. Louis akurat wszedł do mieszkania i uśmiechnął się do swojego narzeczonego. 

-Gotowy? - spytał, a po chwili otrzymał potwierdzające kiwnięcie głowy. - To poczekaj chwilkę pójdę się tylko przebrać. - pobiegł szybko na górę a kilka minut później wrócił w zwykłych jeansach i koszulce w paski. 

-Wyglądasz niesamowicie. - brunet podszedł do młodszego i złożył na jego czole pocałunek. 

-Dziękuje. - zarumienił się lekko. - Chodźmy, ale ja prowadzę. - zabrał kluczyki z szafki i wyszedł z mieszkania zamykając je. 

-Nie ma mowy. Nie masz nawet prawnie prawo jazdy. - pokręcił głową. 

-Ale Harreh to tylko raz, nic się nie stanie. To i tak jest za miastem. - spojrzał na niego proszącym wzrokiem. 

-Mam pomysł. Powiesz mi gdzie mam jechać i gdy będziemy już za miastem to ty wsiądziesz za kółko, okej? - otworzył drzwi szatynowi a chwilę później usiadł na swoje miejsce. 

-Może być. - uśmiechnął się. Przez całą drogę instruował bruneta gdzie ma jechać i uśmiechał się widząc znajomą okolice. - Możesz się  już zatrzymać, prawie nikt tutaj nie jeździ. - odpiął pasy, a gdy Harry zatrzymał się, zamienili się miejscami. - Musisz sobie zakryć oczy. - podał mu jedną z jego apaszek i pomógł u zawiązać aby nie zebrał ani jednego ze swoich loczków. 

-Wywieziesz mnie do lasu? - zaśmiał się relaksując na fotelu. 

-Można tak powiedzieć. - ruszył dalej jadąc w dobrze znanym sobie kierunku. Kilkanaście minut później byli w środku małego lasku. -Musisz tutaj trochę poczekać, przyjdę za chwilę. - nie czekając na odpowiedź wyszedł z auta i wyciągnął z bagażnika koc i koszyk.

 Pomyślał, że piknik będzie dobrym pomysłem. Harry był przyzwyczajony do luksusów, więc chciał mu pokazać tą drugą stronę życia. Rozłożył koc w miejscu między drzewami, gdzie powierzchnia była dosyć równa i nie było dużo połamanych gałęzi, po czym postanowił pójść po bruneta. Otworzył drzwi pomagając mu wysiąść z samochodu i po poprowadzeniu go blisko koca ściągnął apaszkę zasłaniającą jego oczy. - Mam nadzieje, że nie jesteś zawiedziony tym co widzisz. - powiedział już mniej pewnie. Wiedział, że brunet nie jest tym rozpieszczonym gburem z masą kasy to zaczął się obawiać, że to nie przypadło mu do gustu. 

-Lou, kochanie. - odwrócił się w jego stronę łapiąc jego policzki w swoje dłonie. - To będzie najlepsza randka na jakiej kiedykolwiek byłem. Jestem pewny, że nawet najdroższa restauracja nigdy temu nie dorówna. - pocałował go mocno. 

-Cieszę się. - odetchnął. - Szczerze zaczynałem się obawiać, że to będzie zbyt oklepane. - przyznał. 

-Lepiej być nie mogło. - złapał go za rękę i razem usiedli na kocu. - Zobaczymy co uszykował mój szef kuchni. - uśmiechnął się otwierając koc. 

-Nie oczekuj zbyt dużo. - zaśmiał się. - Muszą ci wystarczyć kanapki z masłem orzechowym i dżemem. No i zrobiłem herbatę. - wyciągnął termos i dwa szklane kubki. Nalał im ciepły napój do kubków i zabrał kanapkę, którą wyciągnął sobie Harry. 

-Ej, mogłeś sobie wziąć swoją. - zaśmiał się. 

-Twoja lepsza. - wzruszył ramionami  nie zwracając uwagi na to, że to co powiedział nie miało sensu. - Chciałbym też z tobą porozmawiać. - odparł. W końcu zdecydował się na rozmowę o dzieciach. Wiedział, że mieli jeszcze na to mnóstwo czasu, ale był pewny że taka rozmowa przyda im się jeśli planują razem wspólne życie. 

-Jeśli zerwiesz ze mną zaręczyny to będę płakał jak bóbr. - ostrzegł. 

-Nie, nie zrobię tego oszalałeś? - burknął patrząc na niego jak na idiotę. - Po prostu zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu.. Ile chciałbyś mieć dzieci? 

-Zestresowałeś mnie tylko po to, żeby zadać mi takie pytanie? - spojrzał na niego niedowierzająco. - Ale wracając do pytania. Hm.. Nigdy się zastanawiałem się nad tym tak naprawdę. A ty ile chciałbyś mieć dzieci?

-Dużo. - uśmiechnął się. - Lubiłem w swojej rodzinie ten harmider wywołany przez dzieci i chciałbym tego samego na starość. - samo wspomnienie jego rodziny wywołało u niego uśmiech na twarzy. 

-Twoja rodzina jest wyjątkowa. Nie wiem jak mama Jay wytrzymuje tam z nimi wszystkimi, ale jeśli zdradzi nam swoją tajemnicę myślę, że możemy się nad tym zastanowić. Jeśli tylko tego chcesz ja jestem w stanie to spełnić. - złożył lekki pocałunek na jego policzku brudząc go przez przypadek dżemem. 

-Hazz, nie zachowuj się jak dziecko. - wywrócił oczami śmiejąc się.  - Wytrzyj mi to. - pokazał na brudny ślad. Brunet posłusznie przysunął się i zlizał wszystko dokładnie czubkiem języka. 

-Pyszne. - mruknął mu do ucha. 

-To chyba było wiadome od początku, że jestem smaczny. - zaśmiał się. Obydwoje dokończyli swoje kanapki i po wypiciu wciąż ciepłej herbaty położyli się na kocu wtuleni w siebie. - Chcesz zrobić coś szalonego? - spytał i gdy otrzymał zachęcające kiwnięcie głowy postanowił kontynuować. - Kochajmy się tutaj na tym kocu. - zaproponował patrząc na jego reakcję. 

-Oszalałeś Lou? To jest las. - zmarszczył brwi. Nie rozumiał co w tym było takie fajne. 

-No dalej. - usiadł na jego biodrach. - Skoro to jest randka jak zwykłych nastolatków to sprawmy, żeby cała taka była. Myślisz, że zwykli nastolatkowie mają gdzie uprawiać seks? - spojrzał na niego po czym schylił się składając pocałunek na jego szyi. - Zakończmy to odpowiednio. - zachęcił go odpinając jego koszulę. 


▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄▀▄

Jeden rozdział o Louisie i Harrym 😚

Jutro niestety prawdopodobnie nie będzie rozdziału, ale możecie być aktywni! 

Nie wiem czy widzicie cały rozdział, bo na laptopie mam wszystko w porządku a na telefonie pokazuje sie tylko kawałek tekstu :/

You can be more than a prostitute //ZiallamUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum