14

1.3K 70 21
                                    

Siedziałam w salonie, popijając już którąś z kolei zieloną herbatę i patrzyłam tępo w ekran telewizora. Leciała jakaś nieznana mi bajka, ale przez inny język nie byłam w stanie zrozumieć jej kontekstu. Jedzenie postawione godzinę temu przez Mię na stoliczku już wystygło, a ja nie tknęłam ani kęsa. Nie byłam w stanie. Gula w moim gardle utrudniała oddychanie, a co dopiero przełknięcie za twardego mięsa. Tak, Mia nie była mistrzynią kuchni.

Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, mój zmęczony wzrok powędrował w stronę przedpokoju, z którego po krótkiej chwili wyłonił się Nash z zatroskanym wyrazem twarzy. Podszedł do mnie, przysiadając się tak, że stykaliśmy się ramionami. Oderwałam od niego spojrzenie, znów skupiając się na bajce, w której dwójka dzieci bawiła się na podwórku.

-Nic nie zjadłaś- mruknął, wiercąc się na kanapie -To już drugi dzień.

-Nie jestem głodna- stwierdziłam, wzruszając ramionami, a koc, którym byłam okryta, zsunął się w dół, narażając mnie na chłód panujący w pomieszczeniu. Od razu wzdrygnęłam się, kiedy po plecach przeszły mnie nieprzyjemne ciarki. Nash od razu opatulił mnie błękitnym materiałem i odgarnął włosy z twarzy.

-Masz gorączkę!- pisnął, podrywając się z kanapy -Jedziemy do lekarza. Albo nie! Zadzwonię, aby przyjechał. Nie możesz tak nigdzie wyjść!- zaczął krążyć po salonie, prawdopodobnie szukając telefonu, który wystawał z jego tylnej kieszeni spodni.

-Nash nie trzeba, wszystko jest okey- powiedziałam, odstawiając pusty już kubek na stoliczek obok talerza, ale na moje nieszczęście naczynie wysmyknęło się z mojej dłoni i upadło na panele, roztrzaskując się na kolka kawałków -Kurwa- odrzuciłam koc na bok, aby zebrać szczątki kubka, ale brat znów usadowił mnie na kanapie, zarzucając materiał na kolana.

-Ja to zrobię- kucnął obok mnie, zaczynając sprzątać bałagan, który wokół siebie narobiłam.

-Nie jestem niepełnosprawna, Nash. Mam tylko niedobór żelaza. Uspokój się- wywróciłam oczami, lekko popychając ciemnowłosego, który zachwiał się na nogach, po czym zmierzył mnie srogim spojrzeniem.

-Tylko, czy aż?- spojrzał na mnie wymownie, abym już lepiej siedziała cicho -Zażyłaś leki, które przepisał Ci lekarz?

-Tak, zażyła, ale z oporem- Mia wtrąciła się, wychodząc z kuchni i podchodząc do mnie -Zaraz podaję kolację i jeśli jej nie zjesz, to osobiście Cię nią nakarmię- powiedziała zabierając talerz z zimnym jedzeniem -A teraz idź się umyć, a ja zadzwonię po tego lekarza- już miałam coś dodać, ale przerwała mi, zasłaniając moje usta dłonią -Nawet nie próbuj- wywróciłam kolejny raz oczami, po czym wstałam z kanapy i wraz z niebieskim kocem ruszyłam w stronę łazienki, w której wzięłam ciepły prysznic, nabalsamowałam ciało oraz nałożyłam krem witaminowy na twarz.

Po pół godziny byłam już odświeżona i gotowa na zmierzenie się z bratem i jego żoną, którzy od dwóch dni skakali wokół mnie jak koło jajka, abym czasami sobie czegoś nie zrobiła.

Dołączyłam do nich w kuchni, siadając na jednym z wolnych miejsc. Przyjaciółka podała mi naszą ulubioną sałatkę z kurczakiem, posyłając mi lekki uśmiech. Chwyciłam widelec nabijając na niego sporą ilość zieleniny i pakując sobie do ust.

-Co, jak co, ale ta sałatka wychodzi nawet Mii- skomentowałam, a ona wystawiła w moją stronę język, rozśmieszając całą trójkę -Będzie mi was brakować, jak wrócę do Los Angeles- blondynka chwyciła moją dłoń i lekko ją ścisnęła.

-Nasz kontakt się nie urwie, tak samo jak nasza przyjaźń, G. Przecież co chwilę wpadamy w odwiedziny i wy również wpadajcie kiedy tylko chcecie- skinęłam jej głową, po czym każde zajęło się swoim talerzem, słuchając jedynie radia oraz telewizora.

Because I love you || Cameron Dallas ||  Book three || Wolno PisaneWhere stories live. Discover now