12

1.3K 65 13
                                    

*Gabie P.O.V*

Zasłony w pokoju gościnnym, w którym urzędowałam już trzeci dzień, zostały rozsunięte, co od razu wyrwało mnie z błogiego snu. Przyzwyczajając się do jasności, spojrzałam na Mię, która właśnie zakładała ciemnoróżową czapkę z pomponem.

-Jadę z Nash'em do lekarza na kontrolne badania. Wrócimy za mniej więcej godzinę i chcę, żebyś do tego czasu była gotowa do wyjścia ze mną na zakupy- mówiła, zrywając ze mnie ciepłą, niebieską kołdrę, którą przykryłam się, kiedy przyjaciółka uchyliła okno, wpuszczając do pomieszczenia mroźne powietrze -No dalej! Przyjechałaś tu, aby się trochę odprężyć, a nie przesiedzieć cały wyjazd w zaciszu czterech ścian.

Jęknęłam przeciągle, siadając na materacu i spoglądając na blondynkę z wyrzutem. Dobrze wiedziałam, że robi to w słusznej wierze, ale nie miałam ochoty wychodzić o tak wczesnej porze z łóżka. Byłam padnięta, a dzisiejsza noc była pierwszą od dłuższego czasu, którą przespałam, nie budząc się z krzykiem na ustach i mokrą od potu. Posłusznie wstałam z jeszcze ciepłego łóżka i stanęłam na wprost Mii, która przyglądała mi się z lekkim uśmiechem rozbawienia.

-Mam nadzieję, że ta godzina wystarczy Ci na wyszykowanie, serio, wyglądasz jak na kacu- wywróciłam oczami na jej komentarz, nie mając siły na odgryzienie się i podążyłam w stronę łazienki, aby wziąć prysznic -Zadzwonię, kiedy będziemy wracać!- usłyszałam za sobą, po czym dziewczyna wyszła, trzaskając drzwiami.

Ciepły prysznic zmył ze mnie resztki snu, który towarzyszył mi aż pod same drzwi łazienki, a maska witaminowa pomogła pozbyć się oznak zmęczenia i załagodziła lekko widoczne cienie pod oczami. Wychodząc z pomieszczenia, czułam się dużo lepiej. Niestety to nie mogło trwać wiecznie.

Kiedy zakładałam na siebie przygotowane chwilę wcześniej ubrania, mój telefon zawibrował, informując mnie o sms'ie. Podniosłam urządzenie i o mało co nie upuściłam go, czytając nazwę kontaktu, od którego przyszła wiadomość. To Grzesiek...

*Mam nadzieję, że miło spędzasz czas ze swoimi przyjaciółmi w Lodnynie. Nie ukrywam, tęsknię za Tobą i już nie mogę doczekać się, kiedy znów Cię zobaczę*

Z moich ust wydobył się bliżej nieokreślony jęk, kiedy powtórzył się, gdy na ekranie znów pojawiło się nazwisko Grześka.

*ps. mam nadzieję, że prezent się spodobał*

Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc jego wiadomości. O jaki prezent mogło mu chodzić? O tę lalkę? Czy może o...

Aż podskoczyłam, kiedy dźwięk dzwonka do drzwi rozniósł się po mieszkaniu. Z ciężkim sercem podeszłam do drzwi i ostrożnie otworzyłam białą powłokę, odradzającą mnie od korytarza kamienicy. Nikogo nie widziałam, jedynie na wycieraczce dostrzegłam starannie zapakowany prostokąt w kolorze czerwieni. Niepewnie podniosłam go i zaniosłam do kuchni, kładąc przedmiot na stole i bacznie mu się przyglądając. Na bileciku było napisane moje nazwisko i adres mieszkania mojego brata.

Ostrożnie odwinęłam paczkę z ozdobnego papieru, po czym uchyliłam powiekę pudełka, w którym znajdowało się kilkadziesiąt zdjęć, mały pluszak w kształcie pingwinka oraz list. W pierwszej kolejności wzięłam zwiniętą w rulon i przyozdobioną złotą wstążką kartkę pachnącą tak dobrze znanymi mi perfumami ciemnowłosego. Po plecach przebiegł mnie dreszcz.

Na papierze było napisane jedynie kilka słów, które po przeczytaniu zaczęły kołatać mi w głowie.

~Dobrze wiesz, jak bardzo Cię kocham i nie chcę aby te lata, które ze sobą dzieliliśmy przepadły, przez jeden, jedyny błąd w postaci Twojego niedoszłego męża. Tą przesyłką chcę przywrócić Ci zapomniane przez Ciebie wspomnienia, kiedy to kochałaś mnie i, kiedy byłem dla Ciebie, po tym jak miłość Twojego życia złamała Ci serce i, która zepchnęła Cię na samo dno... Robię to, dlatego, ponieważ Cię kocham~

Because I love you || Cameron Dallas ||  Book three || Wolno PisaneDove le storie prendono vita. Scoprilo ora