10

1.4K 102 23
                                    

Razem z Gabie siedzieliśmy w samochodzie Patric'a, który wiózł nas na lotnisko. Byłem mu ogromnie wdzięczny, ponieważ pomimo tego, że nie znamy się zbyt długo, mężczyzna zdobył moje zaufanie i śmiało mogłem powiedzieć, że zaliczał się do grupy moich bliższych znajomych. I nie tylko ja tak uważałem. Gabie również polubiła długowłosego, choć na samym początku ją przerażał. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, do czasu złapania z nim wspólnego języka po kilkunastu minutach rozmowy.

Obecnie blondynka siedziała z przodu na miejscu pasażera i śmiała się z żartu Patric'a, który między zębami trzymał wpół wypalonego papierosa, a popiół brudził jego czarną koszulkę.

-Ja też tu jestem- mruknąłem z nutą oburzenia w głosie, choć uśmiech plączący się po mojej twarzy zdradzał rozbawienie. Blondynka odwróciła się do mnie i podała swoją małą dłoń, którą od razu złapałem i przystawiłem do ust, muskając tym samym jej gładką skórę.

-Nie chcę Cię tu zostawiać- podniosłem na nią wzrok, krzyżując go z jej niepewnym spojrzeniem. Już jej twarz nie była rozpromieniona co kilka sekund temu, a jedynie wyrażała strach -To przecież nie Ty jesteś powodem dlaczego Grzesiek...

-Jestem większym powodem niż Ty, G- przerwałem jej -To przeze mnie nie możesz normalnie żyć i być szczęśliwa. Gdybym Cię wtedy nie zostawił, nie wyjechał na te pieprzone studia... Wszystko potoczyłoby się inaczej- dziewczyna starła samotną łzę z mojego policzka, która wypłynęła z oka wbrew mojej woli.

-Nikt z was tu nie zawinił i jedyną osobę jaką można za to wszystko obarczyć jest Grzesiek- oboje spojrzeliśmy na kierowcę, który właśnie parkował przed lotniskiem.

Wyskoczyliśmy z samochodu, kierując się w stronę odpraw, uprzednio biorąc bagaże należące do blondynki, która mocno ścisnęła moją dłoń, kiedy zauważyła jedynie kilka osób przy bramkach. Wiedziałem, że nie chciała jechać, ale dla jej bezpieczeństwa nie mogłem pozwolić jej, aby tu została.

-Może wyjadę za kilka dni... kiedy już wyzdrowiejesz? Nie chcę, żebyś w takim stanie był sam- w innym przypadku zaśmiałbym się na jej opór, który był uroczy, ale nie tym razem. Nie mogłem pozwolić, aby dziewczyna weszła mi na głowę i przekonała mnie do zostania w Los Angeles.

-Nic mi nie będzie, poza tym moi rodzice są w domu- ułożyłem jej walizkę na taśmie, a ta odjechała w prawą stronę, żeby zaraz zniknąć za zakrętem -A Ty musisz odpocząć- pogładziłem kciukiem jej zaczerwieniały policzek, po którym za chwilę popłynęły łzy. Przyciągnąłem jej drobne ciało do swojego i mocno przytuliłem.

-Wiesz jak kończyły się nasze rozłąki na tym lotnisku- szepnęła, patrząc prosto w moje oczy -Nie chcę stracić Cię na zawsze.

-Nie stracisz, ja tego dopilnuję- Patric położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się lekko -Nim się obejrzycie, będzie już po wszystkim.

-Masz rację, Patric- blondynka pociągnęła nosem i również lekko się uśmiechnęła -To tylko kolka dni- pocałowała na pożegnanie mój policzek i biorąc swoją torebkę ruszyła w kierunku bramek, przy których stała już tylko jedna osoba. Odwróciła się na chwilę, żeby nam pomachać, po czym zniknęła z pola widzenia.

-Masz dziwny wyraz twarzy- spojrzałem na Patrica, który aktualnie odpisywał komuś na sms'a, po czym wyjął dwa papierosy i podał mi jednego z nich.

-Jestem nieco rozdarty- westchnąłem, przeczesując ręką włosy -Z jednej strony nie chcę, żeby Gabie wyjeżdżała, nie lubię, kiedy jest daleko, ale z drugiej poczułem... ulgę. Wiem, że tam będzie bezpieczna- mężczyzna jedynie pokiwał głową na znak, że mnie rozumie.

Because I love you || Cameron Dallas ||  Book three || Wolno PisaneWhere stories live. Discover now