,,... epilog.''

19.2K 700 197
                                    

*Victoria*

Moje powieki były zadziwiająco ciężkie. Chciałam otworzyć oczy, ale nie udało mi się to. Postanowiłam na chwilę odpuścić. Może jak odpocznę to mi się uda? W tym czasie próbowałam coś usłyszeć, jednak dookoła mnie panowała kompletna cisza. Nie słyszałam nic, ta pustka była straszna.

Po kilku chwilach nie wytrzymałam i znów spróbowałam podnieść powieki. Tym razem się udało. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam biały sufit. Z ogromnym trudem udało mi się wstać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. 

Był to zwykły pokój. Wszystkie cztery ściany, sufit oraz podłoga miały śnieżno-biały kolor. Na jednej ze ścian znajdowało się ogromne okno, za którym nic nie było widać. Szyba zajmowała prawie całą powierzchnie ściany.

Nie było w tym pomieszczeniu żadnej klamki. Jedyny sposób wydostania się stąd to chyba rozbicie okna. Dotknęłam chłodnej powierzchni. Nagle zza moich pleców dotarł do mnie dobrze znany mi głos, którego nie słyszałam od wielu lat. 

- Victoria. - natychmiast odwróciłam się. Na środku pomieszczenia stała moja mama! Była piękna, uśmiechnięta, a jej kasztanowe włosy jak zawsze były przerzucone przez ramię. 

Bez zastanowienia rzuciłam się w jej stronę. Wpadłam w jej ramiona z tak ogromną siłą, że prawię nas przewróciłam. Miałam ochotę nigdy jej nie puszczać, chciałam zostać w jej uścisku, czułam się tak bezpiecznie. W moich oczach zbierały się łzy szczęścia. 

- Nie płacz, Vici. - odsunęła mnie delikatnie od siebie i spojrzała na mnie z uśmiechem. 

- Przepraszam, mamo. To wszystko stało się przeze mnie. To wszystko to moja wina. - z powrotem się w nią wtuliłam.

- To nie twoja wina, kochanie. Taki był mój los, ale nie martw się już zawszę będziemy razem. -powiedziała łagodnie.

- Jak to? - zapytałam zdziwiona.

- Potem ci powiem. Jeszcze ktoś chce się z tobą zobaczyć. - złapała mnie za ramiona i odwróciła.

- Nawet nie zaczynaj mówić, że to twoja wina, bo dostaniesz po nosie. - zaśmiał się Matt, a ja od razu wtuliła się w niego. Jakim cudem mogę ich widzieć? Czy to jakiś sen? Nie chcę znów ich stracić, chcę tu zostać. 

-Kurwa, jej serce nie bije! - usłyszałam nagle krzyk Luke'a. Oderwałam się od brata i spojrzałam za okno. Ujrzałam siebie leżącą we krwi oraz chłopców. Tay próbował mnie obudzić, a Luke gdzieś dzwonił.

- Co tam się dzieje? - zapytałam cicho podchodząc do szyby.

 - Umierasz. - powiedziała spokojnie mama.

- Oni próbują cię ratować, ale im się nie uda. - dodał mój brat. 

- Luke. - szepnęłam kładąc dłoń na chłodnej tafli szkła. - Tay. - powiedziałam równie cicho. Łzy spływały po moich policzkach. Zaczęłam uderzać pięściami w szybę. Miałam nadzieję, że mnie usłyszą, że zobaczą mnie, że będą wiedzieli, że jestem bezpieczna, jednak żaden z nich nie spojrzał w moją stronę. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam, ale nic to nie dało. Nadal nie zwracali na mnie uwagi. 

- Spokojnie, Vici. - poczułam dłoń na ramieniu. Mama przytuliła mnie, a zaraz po niej Matt. 

- Nic na to nie poradzisz, to już postanowione, tak ma być. - odezwał się brat.

- Kto to postanowił?! Dlaczego nikt mnie o zdanie nie zapytał?! Może ja nie chcę, żeby oni się o mnie martwili?! - krzyczałam, jednak nie uzyskałam odpowiedzi. 

- Nie da się tego zmienić. - mama odciągnęła mnie od szyby, odwracając w swoją stronę. 

- Co teraz będzie? - zapytałam, ocierając łzy. 

- Pójdziesz z nami. - uśmiechnął się Matt. 

- Gdzie? - pociągnęłam lekko nosem. 

- Zobaczysz, spodoba ci się tam. - oboje się uśmiechali, co po chwili delikatnie odwzajemniłam. 

Odwróciłam się w stronę szyby. Luke rozmawiał z kimś przez telefon, a Tay nadal próbował mnie obudzić. Spojrzałam na siebie. Leżałam w kałuży własnej krwi, miałam spokojny wyraz twarzy. Jednak coś zwróciło moja uwagę. Czy moja klatka piersiowa porusza się w górę i w dół? Nie, to niemożliwe. Pewnie mój wzrok płata mi figla.

- Chodźmy już. - poczułam jak mama delikatnie ciągnie mnie w stronę otwartych drzwi, których przed chwilą tu nie było. Odwróciłam się i ruszyłam razem z mamą i bratem. 

Czy to koniec mojego życia? Właśnie tak wygląda śmierć? Zawszę myślałam, że zdążę przed śmiercią zapisać w moim pamiętniku epilog. Napisałabym tam wszystko, co czułam do Luke'a, jak bardzo zmienił moje życie, o tym jak mi pomógł. Mam nadzieję, że znajdzie go i przeczyta księgę mojego życia. Skoro nie zdążyłam mu tego wszystkiego opowiedzieć, to niech dowie się z pamiętnika.

Przeszłam z rodziną przez drzwi. Na początku oślepiło mnie białe światło, a następnie zobaczyłam krainę, gdzie było mnóstwo ludzi. 

Czy właśnie tak wygląda raj? 

*********

Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale niestety nie miałam czasu go sprawdzić😂😘
Jeżeli widzisz jakiś błąd napisz mi o tym ❤
To koniec ? 🙈

Adoptowana // L.H.Where stories live. Discover now